Jeżeli profesjonalny pełnomocnik nie zna przepisów, musi się liczyć z tym, że za eksperymentowanie na kliencie będzie musiał zapłacić.
Najwyższa instancja / DGP

Gdy adwokat albo radca prawny popełni błąd, wykonując swoją pracę, klient może żądać od niego zwrotu wynagrodzenia, jakie mu wypłacił, ale też odszkodowania, jeżeli w wyniku jego zaniedbań poniósł straty.

W najgorszej sytuacji jest jednak mocodawca, którego pełnomocnik zawiódł na etapie postępowania kasacyjnego przed Sądem Najwyższym (SN).

Często bowiem z błahej przyczyny przegrywa sprawę, która była do wygrania. A to odbiera stronie ostatnią możliwość udowodnienia swoich racji.

I nie są to niestety sytuacje wyjątkowe. Coraz częściej SN, uzasadniając wyroki oddalające skargę kasacyjną, wskazuje, że byłaby ona do uwzględnienia, gdyby została oparta na innych zarzutach kasacyjnych.

Tak było m.in. w niedawno rozpoznawanej sprawie o odszkodowanie od Skarbu Państwa za zaniechanie prezesa Głównego Urzędu Statystycznego. SN oddalił skargę, stwierdzając, że przepis, który był podstawą żądania, nie mógł mieć w tych okolicznościach zastosowania.

Gdyby jednak pełnomocnik powołał się na przepis w poprzednim jego brzmieniu (chodziło o art. 417 k.c.), skarga mogłaby zostać uwzględniona (sygn. akt I CSK 29/12)

– Krytycznie jednak oceniam sytuację, gdy SN uznaje skargę za oczywiście bezzasadną czy ją oddala, recenzując jednocześnie pracę adwokatów. Uważam, że w procesie wymierzania sprawiedliwości nie ma miejsca na ocenianie pracy pełnomocników stron – wskazuje adwokat Jerzy Naumann, były prezes Wyższego Sądu Dyscyplinarnego Adwokatury.

Długi katalog prostych błędów

Zdaniem mec. Naumanna w takim przypadku prawnik jest w bardzo trudnej sytuacji.

– Zdarza się, że na podstawie niemal identycznego stanu faktycznego i prawnego jeden skład sędziowski skargę uwzględni, a inny oddali, więc sytuacja jest paradoksalna – dodaje.

Powiedzmy jednak wprost, że urażona ambicja jurysty to nie to samo, co przegrana, a ciągnąca się nieraz latami, kosztowna i ważąca na życiu klienta sprawa.

– Do zespołu prawa cywilnego rzecznika praw obywatelskich wpływają skargi obywateli na działania profesjonalnych pełnomocników w postępowaniach cywilnych. Z reguły stawiane zarzuty dotyczą: „przegapienia” terminu procesowego, biernej postawy w trakcie postępowania, niekontaktowania się z klientem i niewyjaśniania mu przyjętej strategii. Ten ostatni zarzut podnoszą zwłaszcza osoby korzystające z pomocy pełnomocnika z urzędu – potwierdza Kamila Dołowska, dyrektor zespołu prawa cywilnego w biurze RPO.

Co gorsza, jednak SN często – w kilku sprawach miesięcznie – musi wytykać pełnomocnikom błędy merytoryczne, przede wszystkim oparcie skargi kasacyjnej na złych przepisach.

– W przypadkach ewidentnego uchybienia prawnika klient ma prawo domagać się zwrotu wynagrodzenia. Jest to pozostawione w części sumieniu zawodowemu pełnomocnika. Jeżeli to nie przyniesie rezultatu, to pozostaje postępowanie odszkodowawcze w sądzie – wskazuje mec. Naumann.

Poszkodowani klienci, coraz bardziej świadomi swoich praw, coraz częściej też powiadamiają o niedbalstwie pełnomocników korporacje prawnicze. Sprawę ewidentnie zaniedbaną można skierować na drogę dyscyplinarną w celu zbadania charakteru uchybienia i wszczęcia postępowania, które może się skończyć nawet wydaleniem niefrasobliwego prawnika z zawodu.

– Dawniej takie zjawisko, jak odpowiedzialność adwokatów za błędy w sztuce zawodowej, nie występowało, dopiero ostatnio się pojawiło – przyznaje mec. Naumann.

– Sąd dyscyplinarny nie zajmuje się jednak kwestiami odszkodowawczymi, bo takich kompetencji nie ma – zaznacza.



Po odszkodowanie na drodze cywilnej

Stanowisko SN nie pozostawia wątpliwości: mimo że pełnomocnicy nie mogą zobowiązać się do wygrania sprawy, to jednak ponoszą odpowiedzialność za szkody, jakie wyrządzili, doprowadzając do przegrania sprawy, która mogła zakończyć się korzystnie dla ich mocodawców (tak m.in. orzeczenie SN, sygn. akt V CK 297/04). W takiej sytuacji klient może domagać się odszkodowania na drodze cywilnej.

W myśl bowiem art. 471 kodeksu cywilnego pełnomocnik zobowiązany jest do naprawienia szkody, jeżeli wynikła ona z nienależytych jego działań, chyba że jest ona następstwem okoliczności, za które odpowiedzialności nie ponosi.

Trzeba jednak udowodnić przed sądem wysokość poniesionej szkody, a także to, że powstała ona w następstwie zaniedbania prawnika. Jednym z dowodów mogłaby być opinia innych prawników, że prawidłowe poprowadzenie sprawy doprowadziłoby z dużym prawdopodobieństwem do wygrania sporu. Dowód taki nie jest jednak łatwy do przeprowadzenia.

– W tego rodzaju procesach trudno też czasem skłonić fachowego pełnomocnika do reprezentacji strony – dodaje Kamila Dołowska.

Ubezpieczenie dla bezpieczeństwa

– Każdy adwokat jest objęty ubezpieczeniem OC o charakterze obowiązkowym. Zakres takiego ubezpieczenia jest bardzo szeroki i wynika z przepisów – wskazuje Mirosław Bubnowski, prezes iExpert.pl SA, firmy oferującej ubezpieczenia dla adwokatów.

Przy tym każdy adwokat samodzielnie decyduje o sumie swojego ubezpieczenia (stawki wahają się od 50 tys. do 1 mln euro). Ubezpieczenie takie obejmuje jednak przede wszystkim rażące niedbalstwo adwokata, a także odpowiedzialność za działania pracowników i aplikantów.

Klienci przeważnie mogą liczyć na odszkodowanie w wysokości, jakiej dochodzili w przegranej sprawie. Zdarzają się jednak sytuacje, że przyznane odszkodowanie przewyższa nie tylko tę sumę, ale i górną granicę ubezpieczenia. Wtedy prawnik musi płacić z własnej kieszeni. W tym roku zakończyła się przed SN sprawa adwokatki, która źle wypełniła weksel.

Za ten błąd pokrzywdzona spółka zażądała 2 mln zł. Suma obciążyła ubezpieczyciela tylko w połowie, bo polisa opiewała „jedynie” na 1 mln zł. Resztę mecenas będzie musiała wyłożyć z własnej kieszeni (sygn. akt I CSK 330/11).

Mirosław Bubnowski wyjaśnia, że przy zgłoszeniu szkody do ubezpieczyciela najważniejsze są trzy okoliczności: wskazanie rażącego błędu, który jest podstawą roszczenia, określenie wysokości straty, oraz – co z reguły jest najtrudniejsze i wzbudza najwięcej wątpliwości – wykazanie bezpośredniego związku przyczynowego pomiędzy błędem i szkodą.

Sąd Najwyższy tylko dla wybranych

Sąd Najwyższy już dwa lata temu dostrzegł problem mało fachowych pełnomocników stawających w sprawach kasacyjnych i zaproponował utworzenie korpusu kasatorów.

– Ta propozycja jest aktualna – wskazuje sędzia Stanisław Dąbrowski, I prezes SN.

Poziom kasacji wnoszonych przez adwokatów i radców pozostawia bowiem nieraz wiele do życzenia. Wyodrębnienie kasatorów, czyli ograniczonego kręgu profesjonalnych pełnomocników, którzy mogliby występować przed SN, miałoby być korzystne przede wszystkim dla samych stron. Pomysł ten jednak nie spodobał się korporacjom.

– Samorząd radców prawnych jest przeciwny ustanowienia korpusu kasatorów. Nie ma bowiem żadnych obiektywnych kryteriów pozwalających określić, czy ktoś może sporządzać kasację, czy nie – przekonuje radca prawny Jan Łoziński, wiceprezes Krajowej Izby Radców Prawnych.

– Powrót do systemu, który obowiązywał przed wojną, czyli kasatorów, nie jest zły, natomiast natrafia na ogromne sprzeciwy w środowisku adwokackim. Prawnicy nie chcą być podzieleni na lepszych i gorszych – wskazuje mec. Naumann.

Nie wyklucza jednak, że należy może rozważyć jakiś sposób certyfikowania uprawnień do prowadzenia spraw kasacyjnych tak, by prowadzili je jedynie rzeczywiście przygotowani do tego prawnicy.