Wszystko wskazuje na to, że nowym członkiem Trybunału Konstytucyjnego już niedługo zostanie Grzegorz Jędrejek. Jego kandydaturę zgłosił PiS, a głosowanie nad nią – zgodnie z harmonogramem trwającego właśnie posiedzenia Sejmu – ma się odbyć już w piątek.
Tak ekspresowe tempo wzbudziło kontrowersje wśród posłów opozycji. Do momentu zamknięcia numeru nie był bowiem jeszcze gotowy druk sejmowy, w którym Grzegorz Jędrejek zostałby przedstawiony jako oficjalny kandydat posłów PiS (lub prezydium Sejmu) na sędziego TK. Tymczasem z regulaminu Sejmu wynika, że poddanie pod głosowanie wniosków w sprawie wyboru m.in. członków trybunału „nie może odbyć się wcześniej niż siódmego dnia od dnia doręczenia posłom druku zawierającego kandydatury”. Tyle tylko, że nie jest to żelazna zasada. Jednocześnie bowiem z treści regulaminu wynika, że Sejm może w tej kwestii zdecydować inaczej.
Doktor Grzegorz Jęderek jest profesorem Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, na którym kieruje katedrą postępowania cywilnego. W kręgu jego zainteresowań znajdują się przede wszystkim prawo i procedura cywilna, prawo pracy oraz historia prawa. Znajduje to odbicie w jego publikacjach, których ma na koncie 200. Wśród nich warto wyróżnić m.in. pozycję „Zbrodnia katyńska w świetle prawa”, którą profesor napisał wspólnie z ks. Zdzisławem Peszkowskim, czy też „Prawna ochrona uczuć religijnych w Polsce”. Profesor Jęderek jest również zatrudniony w Sądzie Najwyższym.
Kandydat PiS ma zostać wybrany na miejsce po Andrzeju Wróblu, który pod koniec stycznia został ponownie powołany na stanowisko sędziego Sądu Najwyższego. Profesor Wróbel do dziś oficjalnie nie przedstawił powodów, które skłoniły go do rezygnacji z sędziowania w trybunale. W tej sprawie wypowiedział się jedynie ówczesny prezes TK Andrzej Rzepliński, który powiedział, że Andrzej Wróbel czuje się „zbrzydzony tym, jak się wybiera sędziów, z jaką pogardą wobec procedur i wobec tego, kto może do trybunału trafiać”.
Po wybraniu prof. Jęderka większość w TK będą stanowili sędziowie, którzy zostali wybrani przez obecną większość rządzącą. Co jednak nie musi znaleźć prostego przełożenia na rozkład sił w trybunale. W ostatnim czasie bowiem jeden z sędziów wybranych głosami PiS, a mianowicie Piotr Pszczółkowski, wielokrotnie dawał do zrozumienia, że nie podobają mu się nowe porządki, jakie zaprowadza w TK prezes Julia Przyłębska. Przykładem może być podpisanie się pod listem, w którym starzy sędziowie TK domagali się zorganizowania narady, podczas której chcieli przedstawić swoje niepokoje wywołane tym, w jaki sposób zarządzany jest teraz trybunał.

Koniec fazy dialogu. Komisja może wytoczyć cięższe działa

Echa sporu o Trybunał Konstytucyjny było słychać wczoraj również w Brukseli. Wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej Frans Timmermans przekazał na cotygodniowym spotkaniu komisarzy, że otrzymał od Warszawy odpowiedź na dodatkowe rekomendacje Brukseli w kwestii trybunału z grudnia ub.r.

– Jest badana przez mój zespół ekspertów. Tak długa odpowiedź wymaga dogłębnej analizy z naszej strony. Dopiero po jej przeprowadzeniu komisja będzie mogła podjąć kolejne kroki – powiedział Timmermans podczas chatu na Facebooku.

Korespondencja między Warszawą a Brukselą jest elementem tzw. procedury praworządności. Komisja Europejska wszczyna ją, kiedy zachodzi podejrzenie „systemowego”, czyli bardzo poważnego zagrożenia dla praworządności w danym kraju członkowskim. Odpowiedź Warszawy wyczerpuje rozpoczynającą procedurę fazę dialogu. Zakłada on wydanie przez Komisję, po zbadaniu sprawy, opinii w sprawie praworządności w danym kraju, a następnie – jeśli zajdzie potrzeba – dwóch zestawów rekomendacji. Na każdym etapie rząd państwa członkowskiego może się ustosunkować do stanowiska Komisji.

Bruksela zaleciła polskiemu rządowi m.in. publikację wszystkich wyroków trybunału, a także dopuszczenie do orzekania trzech prawnie wybranych członków TK. Dodatkowe rekomendacje zawierały sugestię, aby nie mianować nowego prezesa, dopóki trzej wybrani jeszcze przez Sejm poprzedniej kadencji sędziowie nie zasiądą w trybunale.

Komisja może teraz wytoczyć najcięższe działa: wnioskować do Rady Europejskiej o stwierdzenie zagrożenia w Polsce dla wartości wyłożonych w art. 2 Traktatu o Unii Europejskiej (tj. wolność, demokracja czy praworządność), do czego potrzeba czterech piątych głosów w Radzie. W następnym kroku Rada może przyjąć wniosek o naruszeniu wartości z art. 2, do czego potrzeba jednomyślności.

Dopiero wtedy dostępna jest tzw. opcja nuklearna, czyli zawieszenie głosu Polski w Radzie; wystarczy do tego większość kwalifikowana (16 z 28 państw zamieszkanych przez 65 proc. ludności UE).