Czy naprawdę na działalności samorządu zna się jedynie garstka, która zbierać będzie funkcje jak ordery na generalskim mundurze - pyta w swoim felietonie r.pr. Arkadiusz Bereza, dziekan OIRP w Lublinie. To odpowiedź na krytykę projektowanego zakazu łączenia funkcji na szczeblu okręgowym i krajowym.

2 listopada na portalu Prawnik.pl pojawił się artykuł dziekan Rady OIRP w Zielonej Górze Jowity Pilarskiej-Korczak pt. „Dla kogo władze samorządu”, który traktował o nowelizacji tzw. ordynacji wyborczej, regulującej m.in. zasady przeprowadzania wyborów w samorządzie radców prawnych. Poruszono w nim dwie kwestie: projektowanego zakazu łączenia najwyższych funkcji w organach samorządu na szczeblu okręgowym i krajowym oraz wymogu posiadania odpowiedniego „stażu” samorządowego dla osób ubiegających się o funkcje dziekana i prezesa KRRP.

Odniosę się tylko do tej pierwszej. Autorka twierdzi, że rozwiązanie to budzi „poważne wątpliwości co do jego zgodności z prawem”, a poniżej wskazuje, że „to nie jest miejsce na dokonywanie oceny prawnej nowych regulacji”. Postaram się więc wyjaśnić cel i podstawy prawne projektowanych zmian.

Zaproponowany przepis brzmi: „Pełnienia funkcji dziekana, wicedziekana, sekretarza albo skarbnika rady okręgowej izby radców prawnych nie można łączyć z pełnieniem funkcji prezesa, wiceprezesa, sekretarza albo skarbnika Krajowej Rady Radców Prawnych.” Zmiana ta została przygotowana przez zespół powołany przez Krajową Radę Radców Prawnych. Nie uzyskała jednak rekomendacji KRRP, podobnie zresztą jak inne propozycje, nawet te wymuszone nowelizacją ustawy o radcach prawnych z 7 listopada 2014 r..

Postanowiłem odpowiedzieć, gdyż uzasadnienie prawne oraz cel regulacji został przedstawiony na ostatnim posiedzeniu KRRP, lecz najprawdopodobniej umknął uwadze obecnej na nim autorki, chociaż do tej sprawy odnosiła się ona krytycznie, podobnie jak 3 innych dziekanów.

Problemu tego nie ma adwokatura, gdyż istnieje w niej bardzo szeroki zakaz łączenia mandatów. U nas ciągle go brakuje. Po raz pierwszy w tej kadencji zetknęliśmy się z tym problemem w roku ubiegłym, gdy KRRP korzystając z nowej delegacji ustawowej uchwalała regulaminy dotyczące zasad działania rzeczników dyscyplinarnych i ich zastępców oraz funkcjonowania sądów dyscyplinarnych. W przepisach tych wprowadzony został zakaz wykonywania funkcji rzecznika dyscyplinarnego oraz członka sądu dyscyplinarnego z innymi funkcjami w organach samorządu. Mimo że zmiana ta była w pełni uzasadniona, spotykała się z oporem dziekanów izb, których przedstawiciele pełnili te funkcje na szczeblu krajowym i jednocześnie byli wicedziekanami lub członkami sądu dyscyplinarnego w swojej macierzystej izbie. W tym wypadku zwyciężyła mądrość organu kolegialnego oraz dążenie do profesjonalizacji niezależnego pionu dyscyplinarnego w ramach samorządu radcowskiego.

Z problemem łączenia funkcji w organach uchwałodawczych i wykonawczych samorządu radcowskiego borykamy się natomiast nadal. Na początku dwóch ostatnich kadencji padały deklaracje dotyczące niepołączalności funkcji (tj. prezesa, wiceprezesa, skarbnika i sekretarza) w Prezydium KRRP i w prezydium rad okręgowych izb radców prawnych, ale deklaracje te rozbijały się o ambicje i słabości ludzkie, być może o charakterze merkantylnym.

Dlaczego jest to problem? Niezwykle trudno jest wykonywać z pełnym zaangażowaniem takie dwie funkcje jednocześnie, bez uszczerbku dla efektywności działania organów samorządu. Nie wspominam już o potencjalnym konflikcie interesu, gdyż Prezydium KRRP jest organem odwoławczym od uchwał rady OIRP w sprawach indywidualnych i może stanowić organ nadzoru nad działalnością izby.

Cały rwetes podniesiony przez autorkę dotyczy czterech funkcji w Prezydium KRRP, których wykonywanie wymaga pełnego poświęcenia i zaangażowania w pracę. Zadziwiające jest zatem zaniepokojenie autorki związane z wykluczeniem doświadczonych działaczy, gdy mamy rzeszę 42 tysięcy radców prawnych. Czy naprawdę na działalności samorządu zna się jedynie garstka, która zbierać będzie funkcje jak ordery na generalskim mundurze?

Co zaś do wątpliwości natury prawnej, autorka nie powinna mieć powodu do niepokoju. Rozwiązanie to mieści się w ramach autonomii statutowej samorządu radcowskiego, a więc może być umieszczone w przepisach wewnętrznych przez niego kształtowanych. Trudno sobie wyobrazić szerszy zakres delegacji dla zjazdu, aniżeli określenie „zasad przeprowadzenia wyborów…”.

Autorka pozostaje w błędzie, że taka regulacja prowadzi do ograniczenia biernego prawa wyborczego. Nic podobnego. Po pobieżnej lekturze tego przepisu oczywistym jest, że każda z osób funkcyjnych w prezydium rady (dziekan, wicedziekan, skarbnik i sekretarz), jako członek KRRP może kandydować i być wybrana do jego prezydium. Nie może jednak jednocześnie wykonywać dwóch wysokich i niezwykle absorbujących funkcji wskazanych w projektowanym przepisie, tzn. wybrany będzie musiał zdecydować, którą z tych funkcji będzie piastował. Taki sam mechanizm funkcjonuje przy rzecznikach dyscyplinarnych i ich zastępcach lub członkach sądów dyscyplinarnych. Rozwiązanie jest więc już sprawdzone, a ponadto wsparte różnymi doświadczeniami z działalności Prezydium KRRP.

Propozycja zmierza do wprowadzenia stanu, który byłby zgodny ze zdrowym rozsądkiem, uniemożliwiając łączenie tych konkretnych mandatów. Prowadzi to do demokratyzacji samorządu, w którym przecież nie brak osób gotowych poświęcić czas na jego rzecz. Samorząd nie może być zarezerwowany dla wąskiej grupy osób. Tym samym argumentacja autorki dotycząca otwarcia władz samorządu na rzesze młodych radców prawnych jest dodatkowym wzmocnieniem projektowanej zmiany. W innym przypadku zgadzamy się na oligarchizację życia samorządowego i tworzenie kasty, która zdominuje cały aparat. Mam nadzieję, że samorząd nasz dojrzał do tej niewielkiej zmiany, którą może przeprowadzić we własnym zakresie, nawet jeśli spotka się ona z oporem osób zainteresowanych pozostawieniem status quo.

Arkadiusz Bereza dr hab. prof. nadzw., dziekan Rady OIRP w Lublinie