Historię tworzą ludzie odważni. Nie ci, którzy nigdy w ważnych sprawach publicznie głosu nie zabrali - pisze r.pr. Maciej Bobrowicz.

Niedawna rozmowa z Jackiem Żuławskim, byłym prezesem Krajowej Rady Radców Prawnych, nasunęła mi „porównawczą” tematykę tego felietonu. W maju 2016 r. 50 prokuratorów założyło stowarzyszenie prokuratorów Lex Super Omnia (prawo ponad wszystkim). Organizacja m.in. chce wypowiadać się publicznie w sprawach ważnych dla prokuratury, brać udział w pracach legislacyjnych i opiniować projekty aktów prawnych dotyczących prokuratury. Nie byłoby w tym nic dziwnego, w końcu powstaje wiele różnych stowarzyszeń, gdyby nie to, że na jego prezesa wybrano prokuratora Krzysztofa Parchimowicza, kiedyś prokuratora Prokuratury Krajowej i Generalnej, obecnie przeniesionego na szczebel rejonowy. Jak napisała prasa, to sprzeciw niepokornych prokuratorów „wobec tego, co dzieje się w prokuraturze”. Są jeszcze dwa szczególne wyróżniki tej sprawy: jako uczestnik postępowania rejestrowego zgłosiła się Prokuratura Okręgowa w Warszawie, a sąd odmówił rejestracji stowarzyszenia. To historia pierwsza. Druga jest dość odległa, bo sprzed 35 lat.
Czytam decyzję ministra spraw wewnętrznych PRL z 1981 r. W lewym górnym rogu orzeł bez korony. Pod nim napis „Polska Rzeczypospolita Ludowa”. Minister stwierdza nieważność decyzji prezydenta miasta Krakowa z 30 marca 1980 r. dotyczącej wpisania do rejestru stowarzyszeń Stowarzyszenia Radców Prawnych w Polsce. Zdaniem ministra decyzja została wydana z rażącym naruszeniem prawa, bo godzi w wyłączność reprezentacji prawników polskich – Zrzeszenia Prawników Polskich. Dziś czyta się to z niedowierzaniem.
W trudnej politycznie sytuacji grupa odważnych i nieobawiających się komunistycznej władzy radców prawnych (wśród nich był wspomniany na wstępie Jacek Żuławski) rozpoczyna długi marsz do stworzenia organizacji reprezentującej i zrzeszającej radców prawnych. Po nieustępliwych staraniach i zabiegach w końcu stowarzyszenie zostaje zarejestrowane. Wraz z m.in. Zrzeszeniem Prawników Polskich stworzy ono założenia ustawy o zawodzie radcy prawnego. Posłużą one za bazę projektu poselskiego, nad którym będzie pracować Sejm. Tam, w parlamencie, trwać będzie kolejna batalia, tym razem o powołanie samorządu radców prawnych. Niełatwa, bowiem jest wielu przeciwników. Z ideą samorządu walczyć będzie m.in. broniący status quo prezes Państwowego Arbitrażu Gospodarczego. Ma on m.in. absurdalne wątpliwości, czy okręgowe izby radców prawnych „podołają obowiązkom kancelaryjnym” związanym z prowadzeniem list radców prawnych. I powołuje się na uchwałę IX Zjazdu PZPR „podkreślającą potrzebę podnoszenia rangi arbitrażu”, a nie tworzenia samorządów. Opis tego, jak wyglądała ta walka w Sejmie i kto w niej brał udział, to zapisana złotymi zgłoskami historia samorządu, która przekracza zakres tego felietonu, a stanowić może temat kolejnego.
Czego uczą nas te dwie historie dwóch stowarzyszeń? Że nie można się poddawać. Że są sytuacje i okoliczności, w których trzeba wykazać się uporem. Że trzeba walczyć o to, w co się wierzy. Że trzeba mieć odwagę. Bo historię tworzą ludzie odważni. Nie ci, którzy nigdy w ważnych sprawach publicznie głosu nie zabrali...