Obecnych władz samorządu, zwłaszcza prezesa i jego zastępców, nie należy krytykować. A jeśli już – na pewno nie wolno tego robić publicznie, w mediach. Świadczą o tym reakcje części środowiska po wywiadzie, którego Dziennikowi Gazecie Prawnej udzielił mec. Maciej Bobrowicz.

Bobrowicz, który stał na czele samorządu radców w latach 2007-2013, odważył się wytknąć szereg konkretnych błędów i zaniechań obecnemu kierownictwu KRRP. Otwarcie też przyznał, że to właśnie one skłoniły go do podjęcia decyzji o wystartowaniu w zbliżających się wyborach na prezesa kolejnej kadencji (pełna treść wywiadu TUTAJ).

Jedną z pierwszych reakcji był skierowany do „Koleżanek i Kolegów” list dziekana OIRP w Gdańsku, który zarzucił Bobrowiczowi hipokryzję, brak zahamowań w sięganiu po metody znane z życia politycznego i nieszczerość, a jego argumenty uznał za „wynurzenia”. Własne oświadczenie wydał wiceprezes Krajowej Rady Arkadiusz Bereza, którego oburzyła krytyka kierowanego przez niego Ośrodka Badań, Studiów i Legislacji. Bereza uciekł się do sugestii, iż pytania dotyczące OBSiL zostały dziennikarzowi specjalnie wcześniej podsuflowane (vide: „Pani Redaktor, wykazując ponadprzeciętną znajomość struktur samorządu radcowskiego i ich funkcjonowania na szczeblu krajowym, zadała dwa pytania (…), a Maciej Bobrowicz skrzętnie na nie odpowiadał”.).

Podkreślił też, że ocena pracy organów samorządu i wybory są wewnętrzną sprawą środowiska, a próbę przeniesienia dyskusji na te tematy na forum mediów publicznych „uznać należy za wyraz braku dbałości o jego żywotne interesy”.

Najmocniejszym akcentem było przyjęte 2 sierpnia przez OIRP w Szczecinie stanowisko, w którym rada zaapelowała o „powstrzymanie się od prowadzenia dyskursu wyborczego w mediach publicznych i przeniesienie go wyłącznie na forum samorządu radcowskiego”.

Ta uchwała, po jej opublikowaniu w internecie, wywołała prawdziwą burzę i lawinę komentarzy na Facebooku: „Ooo, uchwała proponująca cenzurę? Tego się po samorządzie nie spodziewałem”, „Trąci Trybuną Ludu”, „Przykro mi, że rada podejmuje uchwałę, która stoi w sprzeczności z dobrymi obyczajami. Przykro mi, że atakuje człowieka, który nie bał się powiedzieć, że król jest nagi, że jest źle. Przykro mi, że problemy nakazuje się chować pod dywan i dyskutować o nich tylko działaczom w zaciszu oirpowych gabinetów”.

Nie zabrakło jednak także licznych opinii, że apel rady, choć przybrał niefortunny kształt, jest uzasadniony, bo ma zapobiec dalszemu „kalaniu własnego gniazda”. Takiego „kalania gniazda” nie lubią także adwokaci. W 2010 r. przekonał się o tym znany warszawski karnista Krzysztof Stępiński, który publicznie (w tym w mediach) przekonywał, że uchwała NRA dotycząca zasad wyboru przedstawicieli na krajowy zjazd adwokatury i forująca małe izby kosztem dużych, łamie korporacyjne prawo wyborcze i szkodzi całej palestrze, bo utrudnia jej zreformowanie. I choć stołeczna ORA w przyjętej uchwale wzięła wówczas Stępińskiego w obronę podkreślając, że „Drogę dyskursu publicznego uważamy za najlepszy sposób podnoszenia wartości i godności naszego zawodu”, adwokat nie uniknął postępowania dyscyplinarnego.

ESZA