Komisja kodyfikacyjna jeszcze nie rozpoczęła działalności, a już pojawiają się wątpliwości, kto i na jakich zasadach powinien w niej uczestniczyć.

Gra toczy się o wysoką stawkę – kto będzie członkiem komisji, ten zyska wpływ na ostateczne brzmienie przepisów nowego kodeksu pracy, czyli ustawy regulującej prawa i obowiązki milionów pracowników i pracodawców. Swój akces zgłosili już np. przedstawiciele korporacji adwokackiej i radcowskiej. Pojawiła się też wątpliwość, czy w pracach komisji nie powinien uczestniczyć przedstawiciel Sądu Najwyższego. Z kolei niektóre związki zawodowe wskazują na to, że przewagę we wspomnianym gremium mogą zyskać pracodawcy. Nikt nie kwestionuje za to nadrzędnego celu powołania komisji, czyli opracowania nowego k.p. Zdaniem wszystkich stron jest to konieczne.

Ile osób?

Zgodnie z projektem rozporządzenia Rady Ministrów w sprawie utworzenia, organizacji i trybu działania Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Pracy w skład tego gremium wejdzie 14 osób. Siedmiu przedstawicieli wskaże strona rządowa, a pozostałych – partnerzy społeczni (trzech wytypują reprezentatywne centrale związkowe, a czterech – organizacje pracodawców). Mają to być wybitni przedstawiciele nauki i praktyki z zakresu prawa pracy. Jak się okazuje, taki podział kwestionują niektórzy związkowcy.

Zrzeszenie Związków Zawodowych Energetyków wskazało, że w praktyce pracodawcy będą dysponować aż 11 z 14 głosów w komisji. Rząd jest bowiem pracodawcą (i to istotnym) i ma w tym zakresie interesy potencjalnie sprzeczne ze stroną pracowniczą. Dlatego zdaniem zrzeszenia lepszym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie zasady, że każda ze stron dialogu społecznego (rząd, związki i pracodawcy) wskazuje po pięciu przedstawicieli komisji. Resort pracy nie uwzględnił jednak tej opinii, podkreślając m.in., że przy powoływaniu komisji nie stosuje się zasad wyłaniania przedstawicieli przewidzianych dla instytucji dialogu społecznego.

– Możemy rozmawiać o tego typu problemach, ale nie można twierdzić, że w kwestii kształtowania prawa pracy rząd reprezentuje wyłącznie interesy pracodawców. Trzeba też pamiętać, że projekty nowego kodeksu będą konsultowane w Radzie Dialogu Społecznego – wskazuje Paweł Śmigielski, dyrektor wydziału prawno-interwencyjnego OPZZ.

Inną propozycję w ramach opiniowania projektu zgłosiła Naczelna Rada Adwokacka (NRA). Jej zdaniem korporacje adwokatów oraz radców prawnych powinny mieć prawo wskazania po jednym członku komisji. W uzasadnieniu podkreślono, że to prawnicy praktycy przygotowują umowy stosowane na rynku pracy i reprezentują pracodawców oraz pracowników przed wymiarem sprawiedliwości. W praktyce uczestniczą więc w kształtowaniu stosunków pracy. Również w tym przypadku resort nie uwzględnił zgłoszonej propozycji, uzasadniając odmowę m.in. tym, że rozszerzenie składu komisji mogłoby negatywnie wpłynąć na skuteczność jej prac. Partnerzy społeczni mają co do tego wątpliwości.

– Przedstawiciele korporacji prawniczych i tak będą lobbować w sprawie nowego k.p. Można się zastanowić, czy nie warto skanalizować ich dążeń właśnie w formie uczestnictwa w komisji, np. w ramach puli miejsc zagwarantowanych stronie rządowej – uważa Sławomir Adamczyk, kierownik działu branżowo-konsultacyjnego Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność”.

Pracodawcy z kolei akcentują inną potrzebę.

– Trzeba się zastanowić nad tym, czy swojego przedstawiciela w komisji nie powinien mieć Sąd Najwyższy – zauważa prof. Jacek Męcina, przewodniczący zespołu ds. prawa pracy Rady Dialogu Społecznego, Konfederacja Lewiatan.

Przypomina, że zgodnie z ustawą o RDS (Dz.U. z 2015 r. poz. 1240) partnerzy społeczni mogą przyjmować uchwały w sprawie wystąpienia do SN z wnioskiem o rozstrzygnięcie zagadnienia prawnego budzącego wątpliwości w orzecznictwie.

– Uczestnictwo SN w pracach komisji pozwoliłoby na wyeliminowanie tego typu rozbieżności – dodaje.

Taką propozycję dość sceptycznie oceniają jednak związkowcy.

– Bez wątpienia SN powinien otrzymywać bieżącą informację o pracach komisji, ale mam wątpliwości, czy sędziowie powinni uczestniczyć w pracach nad tworzeniem prawa, na podstawie którego później będą orzekać – uważa Sławomir Adamczyk.

Są poprawki

Strona rządowa uwzględniła za to propozycję, aby wiceprzewodniczący komisji mogli uczestniczyć w posiedzeniach obu jej zespołów (ds. zbiorowego i indywidualnego prawa pracy). To ważne dla związkowców i pracodawców, bo zastępcy przewodniczącego zostaną wybrani spośród osób zgłoszonych przez ich organizacje.

– Dzięki temu partnerzy społeczni będą mogli na bieżąco monitorować i koordynować prace w obu zespołach – tłumaczy prof. Jacek Męcina.

Rozstrzygnęła się też w praktyce kwestia uczestnictwa pozostałych członków komisji w posiedzeniach wspomnianych gremiów. NSZZ „Solidarność” apelowała o to, aby przedstawiciele poszczególnych związków i organizacji mogli brać udział w posiedzeniach obu zespołów (a nie być powołani tylko do jednego z nich, co powodowałoby, że np. przedstawiciel danego związku pracowałby jedynie nad zbiorowym prawem pracy i nie uczestniczyłby w tworzeniu przepisów dotyczących indywidualnych stosunków pracy). W odpowiedzi na opinie partnerów resort podkreślił, że nie ma przeszkód, aby jeden członek komisji był powołany do obydwu zespołów.– To właściwe rozwiązanie, bo przepisy zbiorowego i indywidualnego prawa pracy powinny być komplementarne – wskazuje Sławomir Adamczyk.

– Wystarczy tak zaplanować prace obu zespołów, aby ich posiedzenia sie nie pokrywały – dodaje Paweł Śmigielski.