Prawnicy, aby poprawić sytuację swojego klienta, kreują i zaklinają rzeczywistość. Czasami odbywa się to na granicy etyki, a niejednokrotnie jest ona przekraczana.

„Johnny i jego prawnicy zrobią wszystko, żeby zdyskredytować i oczernić Heard, używając do tego możliwie jak największej ilości osób” - miał powiedzieć informator magazynu The Post w związku z rozpoczynającym się właśnie jednym z najgłośniejszych procesów rozwodowych aktorów Johnny’ego Depp’a i Amber Heard. Cytat ten przedrukowały media na całym świecie, w tym choćby polski portal Pudelek, donoszący codziennie o wydarzeniach w małżeństwie tej pary. I choć fani gwiazd emocjonują się przede wszystkim relacjami między niedawno jeszcze zakochanymi aktorami, to prawnik.pl bliższa jest rola prawników, którzy zgodnie z doniesieniem brukowców „zrobią wszystko, żeby zdyskredytować i oczernić Heard”. Czyli co konkretnie zrobić mogą mając taki cel? - Adwokat może publicznie wypowiadać się w imieniu swojego klienta, ale nie w celu zniszczenia reputacji i wiarygodności drugiej strony, a wyłącznie po to, aby zabezpieczyć interesy osoby którą reprezentuje - wskazuje adwokat Piotr Barczak i zastrzega, że wypowiada się nie znając sprawy Depp-Heard i nie ma pojęcia, kto w tej sprawie mówi prawdę, a kto oczernia czy szkaluje.

Takie sytuacje - próby niszczenia przeciwnika procesowego - zdarzają się jednak i to także w polskich procesach. Czy to droga skuteczna? - Niestety często tak. To cała prawda o życiu, że można po trupach dojść do celu - przyznaje radca prawny Michał Paprocki. Dodaje jednak, że dobry prawnik nie musi sięgać po inne argumenty, niż te merytoryczne.

Etyczne upublicznienie sporu

Mec. Barczak tłumaczy, że kwestia zabierania głosu publicznie w sprawach dotyczących klientów nie została jednoznacznie rozstrzygnięta i budzi kontrowersje wśród samych adwokatów.

- Powszechność tej praktyki i tolerowanie jej przez organy dyscyplinarne pozwala jednak przyjąć, że adwokat ma prawo wypowiadać się publicznie w imieniu swojego klienta. Podstawą takiego stanowiska może być przepis Kodeksu Etyki Adwokackiej, który stanowi, że celem podejmowanych przez adwokatów czynności zawodowych jest ochrona interesów klienta, a który nie ogranicza jednak działania adwokatów do sali sądowej - wskazuje mec. Barczak. I tłumaczy dalej, że adwokat, zgodnie z kodeksem etyki zawodowej, nie ponosi odpowiedzialności za zgodność z prawdą faktów podanych mu przez klienta. Może więc wypowiadać się w oparciu o informacje uzyskane od mocodawcy i nie ma obowiązku ich weryfikować. Powinien jednak wystrzegać się formułowania mało prawdopodobnych stwierdzeń. Osobną kwestią jest forma, jaką nadaje swoim wypowiedziom.

- Tutaj również granice wyznacza kodeks etyki, który stanowi, że przy wykonywaniu czynności zawodowych, adwokata obowiązuje zachowanie zasad rzeczowości, oraz, że adwokat powinien zachować umiar i oględność w wypowiedziach. Kodeks dotyka też materii przytaczania drastycznych okoliczności lub wyrażeń, i w tym zakresie stwierdza, że adwokat powinien nadać swemu wystąpieniu taką formę, aby nie uchybiać godności zawodu adwokackiego - wyjaśnia mec. Barczak.

U radców prawnych jest podobnie - jak podkreśla radca prawny Michał Paprocki - radca lub adwokat nie może przekraczać granic określonych przepisami i rzeczową potrzebą, musi przede wszystkim postępować zgodnie z zasadami etyki zawodowej. - W przypadku radców prawnych oznacza to, że nie można świadomie podawać informacji nieprawdziwych, w swoich wystąpieniach należy zachować takt, umiar i zawodowy dystans. Negatywne nastawienie do strony przeciwnej nie powinno mieć wpływu na postawę wobec przeciwnika. Wypowiadając się publicznie, radca prawny nie może uchybiać godności zawodu - wymienia mec. Paprocki.

Warto też zwrócić uwagę na orzeczenie Wyższego Sądu Dyscyplinarnego Adwokatury z 6 kwietnia 1984 r. (sygn. akt WSD 3/84), gdzie wskazano, że korzystanie przez adwokata z pomocy dziennikarza przy prowadzeniu jakiejkolwiek sprawy jest wysoce niewłaściwe. Udział adwokata w spotkaniach, które nie są objęte czynnościami zawodowymi adwokata, a które w sposób pośredni mogą wpływać na sposób rozstrzygnięcia sprawy przez właściwą władzę stanowi przewinienie dyscyplinarne.

W teorii pełnomocnik powinien być zatem bardziej papieski od papieża, czy jak żona Cezara… - Sęk w tym, że żona Cezara, Pompeja, poza wszelkimi podejrzeniami nie była. Teoria teorią, a w rzeczywistości prawnicy, aby poprawić sytuację swojego klienta, kreują i zaklinają rzeczywistość. Czasami odbywa się to na granicy etyki, a czasami tę granicę przekraczają. Na pytanie, czy powinni, należy stanowczo odpowiedzieć: nie. To podobna sytuacja jak w piłce nożnej: piłkarze nie powinni faulować i symulować faulu, ale w czasie meczu, nie zawsze rządzi fair play. Osobiście jestem zdecydowanie przeciwny takiej brudnej grze. Stanowi ona eskalację konfliktu, najczęściej prowokuje do reakcji drugą stronę. Bardzo cenię prawników, z którymi po zamknięciu rozprawy, mogę uścisnąć dłoń i bez względu na rezultat pogratulować sobie pięknej walki. To coraz rzadsze. Coraz częściej spotykam pełnomocników rodem z literatury oraz kinematografii, której tematem jest proces sądowy. W popkulturze fascynują wyrachowani, sprytni i diabelsko skuteczni manipulatorzy - zauważa mec. Paprocki.

Jak to robią w Polsce

- Oczywiście w Polsce wykorzystuje się media lub podejmuje inne działania publiczne w sporach prowadzonych na salach sądowych. Należy jednak pamiętać, że nie zawsze chodzi tutaj o pozaprawne naciski, czy chęć zniszczenia przeciwnika. Często przyczyną upublicznienia konfliktu stron jest potrzeba obrony swoich interesów i niemożność oczekiwania na rozstrzygnięcie tego sporu na drodze długotrwałego postępowania sądowego. Truizmem, ale trafnym w takich przypadkach, jest stwierdzenie, że „czas to pieniądz” - tłumaczy mec. Barczak.

Dodaje, że jeśli przyczyną takich działań miałoby być faktycznie zniszczenie przeciwnika, to nie powinno to dziać się z udziałem adwokata, gdyż nie ma to nic wspólnego ze świadczeniem pomocy prawnej, a zatem nie może tu być mowy o zachowaniu zasad rzeczowości. Nie można jednak wykluczyć, że niekiedy adwokaci nieświadomie uczestniczą w takich działaniach, a to np. prezentując stanowisko klienta w oparciu o otrzymane od niego informacje i dowody, które okazują się nieprawdziwe. - Przypadki przenoszenia sporów poza salę sądową zdarzają się więc często i zdecydowanie nie dotyczą tylko „sławnych i bogatych”. Różnica dotyczy wyłącznie stosowanych metod - przyznaje mec. Barczak.

I mówi dalej, że w sporze między małżonkami czy lokalnymi przedsiębiorcami wystarczająco skuteczną metodą walki może być rozsiewanie plotek wśród znajomych. Wobec osób pełniących funkcje publiczne lub znanych lokalnie, ale nie będących w kręgu zainteresowania mediów, czyli nie będących na świeczniku, podobny skutek mogą wywołać wpisy na blogach, czy w serwisach społecznościowych. Sprawy medialne stanowią tutaj zdecydowanie wierzchołek góry lodowej.

- W Polsce to dzieje - potwierdza mec. Paprocki. I wskazuje: media stanowią potężne narzędzie kreowania rzeczywistości. Niejednokrotnie to prawnicy są rzecznikami prasowymi swoich klientów. Pytanie, czy w tej roli są w stanie zachować niezależność i wiarygodność? Raczej nie. Oczywiście, istnieją sytuacje, w których rzetelne publiczne przedstawienie informacji może być rzeczową potrzebą i działaniem uzasadnionym w interesie klienta. Należy pamiętać, że spór na etapie przedsądowym i sądowym to gra w szachy. Taktyka i strategia mają kluczowe znaczenie - zwraca uwagę mec. Paprocki.

Dodaje też, że na etapie postępowania sądowego, taka nieczysta gra powinna być wyeliminowana przez sędziego przewodniczącego. Jeśli nie spotka się to z jego reakcją, sala sądowa może zamienić się w arenę cyrkową, co z kolei mocno utrudni ustalenie sądowi stanu faktycznego i jego subsumpcję.

Obsługa medialna

- Niektórzy zapewne kojarzą postacie tak zwanych „fixerów" z politycznych czy kryminalnych thrillerów, np. „Ray Donovan" sieci „Showtime" czy „Scandal" sieci ABC. Nie wszyscy fani Kerry Washington grającej w tym ostatnim jednak wiedzą, że pierwowzorem postaci OIivii Pope jest działająca od lat 90-tych prawniczka Judy Smith, która najpierw pracowała jako zastępca rzecznika prasowego prezydenta Georga H. W. Busha (seniora), a następnie założyła firmę obsługującą w kryzysowych sytuacjach medialnie takie osoby jak Monikę Lewinsky, Wesley'a Snipesa, czy firmy z listy Fortune 500 - przypomina adwokat Michał Szpakowski.

I tłumaczy, że postaci fikcyjne przedstawione są w bardziej czy mniej przerysowanej formie, chociaż samo określenie „fixer" w slangu amerykańskim może również oznaczać osoby podejmujące się nie do końca etycznych działań (których oczywiście nikomu tutaj nie przypisujemy). Pozbawione negatywnych konotacji jest określenie branży, o której mówimy, czyli „crisis management". Celem crisis managera jest wywarcie presji medialno-społecznej, czyli przekonanie opinii publicznej, czy poszczególnych gremiów decyzyjnych do przedstawionej korzystnie dla klienta wersji danej historii. Funkcję tę należy odróżnić od funkcji litigatora, czyli prawnika prezentującego historię klienta w ramach sprawy sądowej, chociaż wypowiedzi medialne po rozprawie takiej osoby często są wykorzystywane jako element zarządzania opinią publiczną.

- I tak w Polsce crisis management również jest spotykany, chociaż w sprawach głośnych medialnie dużo rzadziej niż mogłoby się wydawać - zauważa mec. Szpakowski.

I wskazuje: jak donosiły media podobno nawet Rada Ministrów chciała wynająć firmę PR do sprawy kryzysu wokół Trybunału Konstytucyjnego. Wyspecjalizowane firmy działają po różnych stronach w cieniu spraw karnych, czy rodzinnych gdzie stronami są celebryci, pracowniczych sporach zbiorowych, czy sprawach wywołanych pozwami zbiorowymi klientów przeciw dużym korporacjom.

- Co do zasady jednak takich usług nie świadczą adwokaci, a współpracujące wyspecjalizowane firmy PR - podkreśla mec. Szpakowski i mówi dalej: czym innym jest kompleksowe zarządzanie opinią publiczną a czym innym wypowiedź do mediów związana z pomocą prawną. To pierwsze, jeśli wykonywane jest przez adwokata, może poderwać zaufanie do zawodu i stanowić delikt dyscyplinarny. To drugie, stanowi element pracy adwokata, chociaż podlega restrykcjom.

Mec. Szpakowski zaznacza, że samo pozyskanie informacji stawiających drugą stronę w złym świetle również nie powinno być czynnością wykonywaną przez adwokata. Rola detektywa co do zasady nie mieści się w zakresie usług prawnika, chociaż kancelarie prawne często współpracują lub polecają agencje detektywistyczne np. w sprawach rozwodowych. Bezwzględnie jednak podjęcie takiej współpracy musi spotkać się z wyraźną akceptacją klienta. To klient jest dla prawnika głównym źródłem informacji, przy czym adwokat (o czym już była mowa) co do zasady nie ponosi odpowiedzialności za zgodność z prawdą faktów podanych mu przez klienta.

- Trudno się definitywnie wypowiadać o skuteczności usług crisis management, czy o wpływie pozasądowych wypowiedzi publicznych adwokatów na proces, czy wynik negocjacji. Na pewno w sprawach, w których opinia publiczna stanowi ważny czynnik (na przykład sprawy pracowniczych sporów zbiorowych, sprawy o podtekście politycznym) wpływ ten może być większy. Dużo lepsze efekty jednak można uzyskać za oceanem, gdzie co do zasady orzeka ława przysięgłych. Polscy sędziowie cały czas zdają się w dużo większym stopniu opierać presji medialnej - uważa mec. Szpakowski.