Prokuratura bada, czy urzędnicy Warszawy za rządów w stolicy Lecha Kaczyńskiego nie popełnili przestępstwa niedopełnienia obowiązków w sprawie krzyży zasługi, nadanych przez prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, których nigdy nie wręczono odznaczonym.

P.o. rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Mateusz Martyniuk powiedział w środę PAP, że śledztwo - z zawiadomienia prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz (PO) - wszczęto 24 października. Zapowiedział przesłuchania świadków w całej sprawie; nie ujawnił, kto nimi będzie.

Prokurator poinformował, że śledztwo toczy się w sprawie "niedopełnienia obowiązków w latach 2002-2003 przez funkcjonariuszy publicznych z urzędu m.st. Warszawy, odpowiedzialnych za wręczenie odznaczeń państwowych b. pracownikom starostwa powiatu warszawskiego, nadanych przez prezydenta RP". Dodał, że chodzi o odznaczenia nadane w październiku 2002 r., krótko przed wyborami samorządowymi, przez ówczesnego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego.

Za przekroczenie uprawnień lub niedopełnienie obowiązków przez funkcjonariusza publicznego grozi do 3 lat więzienia.

O tym, że prokuratura bada, kto za rządów L. Kaczyńskiego ukrył plastikową torbę pełną krzyży zasługi nadanych przez Kwaśniewskiego, napisała w środę "Gazeta Wyborcza". Torbę z krzyżami i legitymacjami odkryto latem w gabinecie przy pl. Bankowym, gdzie urzędowała szefowa biura prezydenta stolicy Elżbieta Jakubiak. Ona sama mówiła już we wrześniu - gdy ujawniono całą sprawę - że podczas pracy w ratuszu żadnych odznaczeń nie ukrywała i "z przyjemnością by je wręczyła, gdyby wiedziała, że istnieją".

Według "GW", odznaczenia przyznano 15 urzędnikom ekipy SLD-PO, która rządziła Warszawą przed L. Kaczyńskim. Przez sześć lat do ratusza zgłaszali się sami odznaczeni, ale "urzędnicy Lecha Kaczyńskiego rozkładali ręce. Tłumaczyli, że odznaczenia zaginęły" - pisze "GW".