Gertruda Uścińska, prezes ZUS: W żadnej z przygotowanych przez nas prognoz nie ma informacji, czy i o ile może wzrosnąć składka emerytalna. Jeśli otrzymamy zalecenie przygotowania takiego szacunku, to je wykonamy.
Za chwilę otwiera się okienko w OFE. Obawia się pani odpływu ubezpieczonych z ZUS?
Dziś trudno wyrokować, jakie będą przepływy. W poprzednim okienku deklarację pozostania w otwartych funduszach emerytalnych złożyło ponad 2,5 miliona osób. Jednak od tego czasu tylko 0,5 proc. osób wchodzących na rynek pracy decyduje się na przystąpienie do OFE. Niestety, nikt nie prowadzi badań, czym się kierują osoby decydujące o swojej przyszłości w II filarze. Mam nadzieję, że podejmują decyzje oparte na racjonalnych przesłankach. Taką przesłanką przemawiającą za ZUS jest na pewno stabilność. Nie przewiduję więc odpływu klientów.
OFE ma możliwość reklamy. Czy pani będzie się zwracała do ubezpieczonych?
Oczywiście, nawet w tej chwili: ZUS ma ponad 80-letnią tradycję, a system ubezpieczeń społecznych działa na kontynencie europejskim od 1883 r., gdy w Niemczech wprowadzono pierwsze ubezpieczenie chorobowe. My wzorujemy się właśnie na systemie niemieckim. Tak długa tradycja daje pewność jego trwałości, a to mocny argument. Podobnie mocne argumenty to gwarancja państwa dla wypłaty świadczeń czy gwarancja tylko dodatniej waloryzacji składek na subkoncie i koncie.
Argumenty historyczne są ważne, ale jakie policzalne korzyści mieliby mieć ubezpieczeni z przyjścia do ZUS?
„Aby mierzyć drogę przyszłą, trzeba wiedzieć, skąd się wyszło” – mówił Norwid. Budując swoją przyszłość, musimy się opierać na wiedzy i doświadczeniu z przeszłości. Proszę wziąć też pod uwagę, że waloryzacja na subkontach w ostatnich latach wynosiła od 104,89 do 106,27 proc. To realna gwarancja, bo w ZUS nie ma bessy. A jak jest w OFE? To już nie moja rola, by o tym mówić. Ubezpieczeni powinni wyrobić tu sobie zdanie sami. Podkreślam, że ZUS daje stabilizację z punktu widzenia sytuacji ekonomicznej. Z całą odpowiedzialnością mogę zachęcać do pozostania w ZUS ze wszystkimi składkami. Każdy jednak sam dokonuje wyboru.
Rozumiem, że dla pani oznacza to lepszy wynik finansowy?
To korzyść głównie dla budżetu państwa, bo jeśli więcej składek z II filaru zostaje w Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, to dotacja budżetowa może być niższa.
Czy sytuacja Funduszu Ubezpieczeń Społecznych nie spowoduje konieczności podniesienia wysokości składki emerytalnej?
ZUS o takich kwestiach nie decyduje. Ale wiem, że takich planów nie ma.
Czyli ZUS nie robił żadnych symulacji, które mogły odpowiedzieć na pytanie, o ile powinna wzrosnąć składka emerytalna, żeby nie było w przyszłości problemów z wypłatą emerytur?
Nie. ZUS ma natomiast obowiązek przygotowania prognoz, jak może wyglądać przyszła sytuacja FUS na podstawie obowiązujących przepisów z zakresu składek i świadczeń. Pokazują one wpływy i wydatki, a co za tym idzie również możliwy deficyt. Prognozy obok funkcji informacyjnej pełnią także funkcję ostrzegawczą. Powinny one być oparciem dla rządzących w przygotowaniu możliwych korekt w systemie ubezpieczeń społecznych. Najnowsza prognoza na okres pięciu lat została ogłoszona w połowie stycznia.
Pieniędzy wystarczy?
Nie ma żadnych sygnałów o niebezpieczeństwie. Obecnie deficyt w FUS wynosi 53 mld zł, z czego 44 mld zł pokrywa dotacja budżetowa. W przyszłych latach ten deficyt będzie nieznacznie wzrastał w wartościach nominalnych. Ale to, że wartości nominalne rosną, to nic spektakularnego. Ważne jest porównanie deficytu do PKB. I pod tym względem, w najbardziej realistycznym wariancie prognozy, wielkość ta ulegnie zmniejszeniu z 2,82 do 2,68 pkt proc. Zwiększy się także nieznacznie wydolność FUS.
Czy to oznacza, że w ciągu pięciu lat nie wzrośnie składka emerytalna?
W żadnej z przygotowanych przez nas prognoz nie ma informacji, czy i o ile może wzrosnąć składka emerytalna. Podkreślam, że nie naszą rolą jest tu formułować zalecenia. Oczywiście, jak otrzymamy zalecenie przygotowania takiego szacunku, to go wykonamy.
Jednak coraz częściej pojawiają się głosy, że ZUS zbankrutuje?
W obowiązujących przepisach prawa jest zapisana gwarancja wypłaty świadczeń przez państwo, więc te obawy są całkowicie bezpodstawne. Dopóki ta gwarancja istnieje, będziemy wypłacali świadczenia bez względu na to, co będzie wynikało z prognoz czy z faktycznego wpływu składek do FUS. O tym trzeba jasno mówić, bo system ubezpieczeń społecznych to podstawa bezpieczeństwa materialnego Polaków.
Czy system emerytalny powinien być zmieniony gruntownie, czy tylko skorygowany?
System musi wypełniać obecne zobowiązania, a z drugiej strony odpowiadać na pojawiające się wyzwania, takie jak starzenie społeczeństwa czy spadająca liczba urodzeń. W drugiej połowie roku Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej przeprowadzi przegląd systemu i regulacji prawnych z nim związanych. My też odegramy pewną rolę w tym przeglądzie. A jego zadaniem jest ukazanie, czy obecne regulacje odpowiadają zachodzącym w społeczeństwie i gospodarce zmianom. Musimy starannie przeanalizować rolę systemu emerytalnego w zabezpieczaniu dochodów na starość. W systemie zdefiniowanej składki, jaki obowiązuje w Polsce, nasze przyszłe emerytury są silnie zindywidualizowane i zależą od naszej aktywności zawodowej i to trzeba mieć na uwadze.
Finanse FUS to jeden problem, drugi to wysokość emerytur. Symulacje pokazują, że stopa zastąpienia maleje już teraz i będzie coraz niższa.
To fundamentalna kwestia. Myślę, że właśnie najbliższy przegląd emerytalny będzie się musiał odnieść do kwestii różnicy w stopie zastąpienia w nowym systemie zdefiniowanej składki i starym zdefiniowanego świadczenia. W tym pierwszym stopa wynosi dziś ok. 61 proc., a w drugim to obecnie 57 proc. Weźmy jednak pod uwagę, że w tych 57 proc. jest dziś duży udział kapitału początkowego. Docelowo ta stopa będzie jeszcze niższa.
Może nawet o połowę. Tylko co z tym zrobić?
Uważam, że musi być wyznaczona minimalna wysokość stopy zastąpienia. To minimum musi być uwzględniać warunki życia i koszty utrzymania. Razem z ekspertami z innych krajów UE zastanawialiśmy się kilka lat temu nad wyzwaniami przed systemami emerytalnymi w krajach europejskich. Wniosek był taki, że osiągnięcie minimum z konwencji 102 Międzynarodowej Organizacji Pracy o normach minimalnych zabezpieczania społecznego wynoszącego 40 proc. dla osoby typowo ubezpieczonej jest wyzwaniem na najbliższe lata. Reformy emerytalne pokazują bowiem, że stopa zastąpienia nadal będzie się obniżać. Przyjęliśmy stanowisko, że to są normy, których trzeba się trzymać i starać się je spełniać.
Ale jak to przełożyć na polskie realia? Ustalić minimalną stopę zastąpienia na wysokości 40 proc.?
To nie może być takie mechaniczne. Pamiętajmy, że mówimy o typowo uprawnionym, który jest zdefiniowany na podstawie wysokości minimalnego i przeciętego wynagrodzenia czy zatrudnienia w konkretnych branżach. Jest to więc taki przeciętny polski ubezpieczony. I wobec tego przeciętnego ubezpieczonego musimy zweryfikować, czy w przyszłości ten wymóg wynikający z konwencji będzie spełniony.
A co z prezydenckim pomysłem obniżenia wieku emerytalnego?
Nie wiem, jaka będzie ostateczna decyzja w sprawie wieku i zasad przejścia na emeryturę, ale musimy brać pod uwagę, że w systemach zdefiniowanej składki dłuższe okresy ubezpieczenia, czyli odprowadzania składki, podwyższają świadczenie, krótsze zaś obniżają świadczenie.
W takim razie nie powinniśmy obniżać ustawowego wieku?
Nie ja tutaj decyduję. To jest decyzja polityczna.
Dlaczego na wdrożenie ewentualnych zmian potrzebujecie aż dziewięć miesięcy?
To orientacyjny bezpieczny termin. Proszę wziąć pod uwagę, że trzeba rozpisać przetarg na zmianę w systemie informatycznym, a potem tę zmianę przeprowadzić. To nic nadzwyczajnego. Jak powiedziała mi moja odpowiedniczka w Belgii, kierująca tamtejszym publicznym ubezpieczycielem, tam wdrażanie prawa w systemie informatycznym trwa od miesiąca do roku.
Czyli z punktu gotowości ZUS najwcześniejszy możliwy termin wejście w życie ustawy to pierwszy kwartał przyszłego roku?
Proszę zapytać ustawodawcę.
A jak się zmieni bilans ZUS w wyniku tej korekty?
Trzeba patrzeć na to kontekście całego systemu, m.in. wpływu składek. Im niższy wiek, tym mniej wpływów składkowych, a więcej wydatków na świadczenia.
Czy to się bardzo odbije na finansach FUS? Jak wpłynie na rynek pracy?
Z naszych analiz wykonanych na zlecenie Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej wynika, że w pierwszym roku po obniżeniu wieku emerytalnego na świadczenie może się zdecydować przejść dodatkowe 250 tys. osób. O tyle więc spadnie liczba uczestników rynku pracy, płacących składki, a wzrośnie liczba pobierających świadczenia.
Ostatnia waloryzacja świadczeń z powodu deflacji jest bardzo niska. Pojawiają się głosy, że trzeba zmienić zasady waloryzacji świadczeń.
Moim zdaniem trzeba zacząć merytoryczną dyskusję, na ile ma ona wynikać z rosnących kosztów utrzymania, a na ile ze wzrostu gospodarczego.
Nadal poważnym problemem pozostaje sprawa emerytur po emeryturach. Eksperci zarzucają ZUS, że nie chce stosować nowej linii orzeczniczej wynikającej z prawomocnego orzeczenia Sądu Okręgowego w Szczecinie (wyrok z 17 grudnia 2015 r., sygn. akt VI U 2161/13), który powstał na podstawie stanowiska Trybunału Konstytucyjnego (sygn. akt P 11/14). TK uznał, że prawo do emerytury nabywa się w dniu ukończenia wieku emerytalnego, a nie złożenia wniosku o emeryturę. Dlaczego ZUS nie uwzględnia tego wyroku i łamie prawo?
Dokładnie stosujemy literę prawa. O żadnym łamaniu prawa nie ma mowy.
A konkretnie?
W takich przypadkach stosujemy art. 25 ust. 1 b ustawy emerytalnej w brzmieniu obowiązującym od 1 stycznia 2013 r. Zgodnie z tym przepisem, jeśli zainteresowany przed 1 stycznia 2013 r. pobierał wcześniejszą emeryturę, to w momencie, kiedy zgłasza wniosek o emeryturę po osiągnięciu powszechnego wieku emerytalnego i po wejściu w życie wskazanych przepisów ( czyli 1 stycznia 2013 r. – przypis red.), naszym obowiązkiem jest pomniejszenie wysokości kapitału emerytalnego (podstawy obliczenia emerytury) o już wypłacone świadczenia. Trzeba tutaj dodać, że nie wprowadzono żadnego przepisu przejściowego, który by nakazywał stosowanie innych zasad w odniesieniu do osób, które przed 1 stycznia 2013 r. ukończyły powszechny wiek emerytalny.
Ale sąd w Szczecinie nakazał ZUS obliczenie wysokości emerytury na podstawie przepisów obowiązujących w 2012 r. osobie urodzonej w 1952 r., chociaż zainteresowana nie złożyła wniosku o przyznanie świadczenia w dniu ukończenia wieku emerytalnego.
Sąd Okręgowy w Szczecinie rzeczywiście w taki sposób odczytał i zastosował literę prawa, ale jest to odosobniony przypadek. Większość sądów uznaje, że zakład ma pełne prawo do odliczania świadczeń wypłaconych po przejściu na emeryturę z tytułu ukończenia powszechnego wieku emerytalnego. W uzasadnieniu przytaczają, że ZUS ma obowiązek stosować aktualne, w chwili złożenia wniosku o emeryturę, przepisy prawa, czyli właśnie art. 25 ust. 1b.
Dlaczego więc szczeciński oddział ZUS po otrzymaniu pisemnego uzasadnienia wyroku uwzględniającego stanowisko Trybunału Konstytucyjnego nie złożył od niego apelacji?
Niestety, departament świadczeń emerytalno-rentowych w centrali ZUS nie miał żadnej informacji w tej sprawie. Wcześniej mieliśmy informacje z oddziałów, że zarówno sądy okręgowe, jak i apelacyjne potwierdzają prawidłowość naszego postępowania. O sprawie wyroku w Szczecinie dowiedzieliśmy się – nad czym boleję – po fakcie, kiedy było już za późno na wniesienie apelacji.
Przedsiębiorcy mają problemy z ustalaniem tego, czy nadal mają płacić obowiązkowe składki od umów-zleceń. O ile w porównaniu do roku ubiegłego wzrosła kwota wpłaconych składek z tytułu umów-zleceń?
Pierwotnie szacowano, że z tego tytułu do ZUS w ciągu pierwszego roku obowiązywania zmian powinno wpłynąć 340 mln zł. Dziś jeszcze za wcześnie, by czynić tu jakieś podsumowania. ©?