Sędzia Rafał Puchalski: Powróciliśmy do sytuacji, w której na barkach sądu orzekającego w sprawie, będzie dokonanie oceny, czy możliwe jest przeprowadzenie dowodu uzyskanego w sposób sprzeczny z przepisami.

1 kwietnia br. zniknie z kodeksu postępowania karnego art. 168a, który określa, że niedopuszczalne jest przeprowadzenie i wykorzystanie dowodu uzyskanego do celów postępowania karnego za pomocą czynu zabronionego. W świecie prawa zawrzało i prawnicy spierają się o to, czy przepis powinien zostać, czy nie. Ale tak naprawdę jest się o co spierać?

Jest, ponieważ prawnomaterialny zakaz dowodowy tzw. „owoców zatrutego drzewa”, to jedna z najbardziej kontrowersyjnych i dyskusyjnych instytucji w procedurze karnej. Prawnicy spierają się w dokonywaniu oceny i wartościowaniu dóbr. Na jednej stronie szali kładą ochronę jednostki przed siłą aparatu państwa, zaś z drugiej strony obowiązek państwa walki z przestępczością.

No i kto ma rację?

Uważam, że przepis powinien pozostać w k.p.k., choć zdecydowanie wymagałby korekty. Osobiście jest mi przykro, że ustawodawca nie zdecydował się na poprawienie jego treści. Było to konieczne, chociażby w formie pozwalającej sądom na podejmowanie decyzji, czy w danych warunkach uzyskany dowód nie powinien zostać jednak przeprowadzony, z uwagi na znikome naruszenie prawa przez organ ścigania. Uchylenie przepisu jest natomiast, według mojej oceny, wynikiem całkowitego niezrozumienia jego treści. Krytycy przepisu oceniali go, jako bezwzględny zakaz dowodów stanowiących tzw. „owoce zatrutego drzewa”. Tymczasem nie ma nic bardziej mylnego.

Jak to?

W polskiej procedurze karnej nigdy nie został wprowadzony zakaz w formie znanej z filmów głównie amerykańskich, który skutkowałby w sytuacji skażenia dowodu pierwotnego, „eliminacją” kolejnych dowodów. W pierwszej kolejności należy zwrócić uwagę na dwa ograniczenia w stosunku do ogólnego zakazu korzystania z „owoców zatrutego drzewa”: po pierwsze, gdy dowód taki został uzyskany do celów postępowania karnego oraz gdy czyn zabroniony, w wyniku którego uzyskano taki dowód, spełnia przesłanki z art. 1 par. 1 kodeksu karnego. Należy zauważyć, że obie przesłanki musiały wystąpić łącznie. Zgodnie z pkt. 1 niedopuszczalne jest wykorzystanie „owocu zatrutego drzewa”, jeżeli uzyskano go do celów postępowania karnego, a zatem przepis ten nie zakazywał przeprowadzenia dowodu, który został uzyskany dla innych celów niż postępowanie karne.

Czyli?

Dla przykładu: nagranie dokonane przez osobę, która nie jest uprawniona do uzyskania danych informacji mogło być użyte, jako dowód w postępowaniu karnym, o ile samo nagranie nie powstało po to, aby wykorzystać je w postępowaniu karnym.

Tym samym, jeżeli dowód taki wpadłby w ręce policji w wyniku np. przeszukania, to można go wykorzystać w postępowaniu, ponieważ nie powstał on do celów tego postępowania.
Podobnie wygląda kwestia uzyskania przez policję dowodów w ramach czynności operacyjno-rozpoznawczych oparta np. o art. 15 ustawy, z którego w sposób oczywisty wynika, że ten sposób uzyskania dowodu nie posiada cechy bezprawności materialnej, zatem nie może być zdeprecjonowany przez zakaz dowodowy, o którym mowa w art. 168a k.p.k. Identycznie wyglądałyby sytuacje pozyskania dowodów „przy okazji” zgodnych z prawem działań służb specjalnych.

To jakie będą konsekwencje uchylenia przepisu?

Jest to trafnie postawione pytanie, ponieważ sam fakt uchylenia tego przepisu powoduje powrót do szerokiej dyskusji. Art. 168a k.p.k., wprawdzie niedoskonały, ale w pewnym zakresie porządkował procesową możliwość przeprowadzania przez organy państwa dowodów.

To co stanie się teraz?

W chwili obecnej powróciliśmy do sytuacji, w której na barkach sądu orzekającego w sprawie, będzie dokonanie oceny, czy możliwe jest przeprowadzenie dowodu uzyskanego w sposób sprzeczny z przepisami. Łatwo wyobrazić sobie skutki takich decyzji. Już przepisy konstytucji w art. 7, zakazują sądom, bez względu na treść kodeksu, wykorzystywania dowodów uzyskanych przez organ państwowy w sposób bezprawny. Tym samym, obowiązkiem sądów będzie oddalanie dowodów przeprowadzanych z naruszeniem prawa, tak, jak to miało już miejsce w kilku głośnych procesach. Brak szczegółowego unormowania może ponownie wprowadzić rozbieżność w orzecznictwie sądów i to stanowi chyba najpoważniejszą, realną konsekwencję uchylenia przepisu.

Ale w końcu mamy do czynienia z dobrą zmianą, nie możemy więc o wszystkim co złe mówić źle. Może coś pozytywnego z tego wyniknie?

W zależności komu zadamy takie pytanie, odpowiedzi będą odmienne. Niewątpliwie organom ścigania – prokuraturze, uchylenie przepisu znacząco ułatwi postępowanie dowodowe przed sądem. Będzie ona uprawniona do przedstawienia sądowi dowodów, bez szerszych ograniczeń, bez dokonywania oceny prawidłowości jego uzyskania, czy nawet legalności. Inne zdanie na ten temat będą mieli obrońcy, którzy z uwagi na ograniczenia techniczne, nie będą mogli uzyskiwać takich dowodów. Stawia to oczywiście w uprzywilejowanej sytuacji aparat państwowy.

A co powiedzą sędziowie?

Z mojego punktu widzenia, jako sędziego, istnieje teoretyczna możliwość, że dzięki temu uchyleniu przepisu, przedstawiony sądowi dowód „na niewinność” oskarżonego, pozwoli na szybsze dotarcie do prawdy materialnej. W pozostałym zakresie, w mojej ocenie, wystarczyła korekta przepisu.

A co najgorszego może się stać?

Prymat aparatu państwa nad obywatelem wydaje się być największym zagrożeniem, ponieważ uchylając opisywaną normę prawną, dopuszczamy niejako możliwości działania przez organy państwa poza granicami prawa oraz wbrew temu prawu. Jest to oczywiście założenie teoretyczne, jednakże system prawny powinien wykluczać sytuacje, w których organy ścigania chcąc doprowadzić do wykrycia przestępstwa, będą same je łamały. Jest to sprzeczne z istotą demokratycznego i praworządnego państwa europejskiego. Pozostaje mieć jedynie nadzieję, że nie dojdzie do takich sytuacji w państwie prawa.

Zwolennicy zniesienia przepisu w pierwszym rzędzie podnosili, że odejście od konsensualizmu w procesie karnym, w połączeniu z zakazem dowodowym, będzie stało na przeszkodzie dojścia do prawdy materialnej. Ich zdaniem mogło się wydawać, że sąd będzie musiał orzekać w sytuacji braku przekonania co do tego, czy obraz zdarzeń ujawniający się na tle tych dowodów, odpowiada prawdzie. Obawy te w mojej ocenie nie były jednak zasadne, ponieważ sąd wracając do starej formy procesu, będzie zmuszony poszukiwać i rozstrzygać wszelkie dowody z urzędu. Tym samym absolutnie nie mogę się zgodzić z tezami stawianymi przez część środowiska prawniczego, głównie prokuratorskiego. Każde działanie organu państwa musi być oparte na przepisach i gdyby kiedykolwiek doszło do konieczności przedstawiania sądowi dowodów uzyskanych w sposób sprzeczny z prawem, to tylko świadczyłoby o słabości organu ścigania, a nigdy nie będzie stanowić usprawiedliwienia dla takich działań.

Rozmawiała: Ewa Maria Radlińska