Ku niezadowoleniu skarżących i niektórych prawników trybunał strasburski coraz częściej odmawia zasądzenia zadośćuczynienia za stwierdzone naruszenie konwencji. Bo liczy na to, że zatamuje w ten sposób zalewającą go falę spraw – mówi prof. Ireneusz Kamiński z Instytutu Nauk Prawnych PAN.

Emilia Świętochowska: Przed kilkoma tygodniami w sprawie Magyar Tartalomszolgáltatók Egyesülete i Index.hu Zrt przeciwko Węgrom (skarga nr 22947/13) Europejski Trybunał Praw Człowieka uznał, że sądy krajowe naruszyły konwencję, pociągając do odpowiedzialności administratorów portali internetowych za obraźliwe i wulgarne wpisy czytelników. Jednocześnie nie przyznał skarżącym żadnego zadośćuczynienia. Czy to się często zdarza?

Prof. Ireneusz Kamiński z Instytutu Nauk Prawnych PAN: Niestety tak. Może nie nazwałbym tego jeszcze tendencją, ale nie da się zaprzeczyć, że ostatnio trybunał strasburski w wielu swoich wyrokach stwierdzał naruszenie konwencji i uznawał, że już samo to stanowi wystarczające i słuszne zadośćuczynienie. Tym samym odmawiał zasądzenia kwoty pieniężnej za krzywdę moralną. Oczywiście kontrastuje to z jego wcześniejszą praktyką. W przeszłości standardem strasburskim była bowiem zasada, że jeśli trybunał uznawał, że doszło do złamania praw człowieka, to równocześnie zasądzał określoną kwotę w ramach wyrównywania szkód niemajątkowych. Przypadki, w których odmawiał przyznania zadośćuczynienia w takich sytuacjach należały zaś do wyjątków. Natomiast dziś jest ich coraz więcej.

EŚ: Co się takiego stało, że trybunał zaczął zmieniać swoją dotychczasową praktykę?

IK: Trudno tu mówić o jakiejś cezurze czy konkretnym zdarzeniu. Nie jest tajemnicą, że trybunał jest bardzo przeciążony. Szuka więc mechanizmów, za pomocą których mógłby uwolnić się od nadmiaru spraw. Stoi za tym przekonanie, że perspektywa uzyskania zadośćuczynienia może działać zachęcająco na osoby, które rozważają wniesienie skargi do ETPC. Trybunał liczy więc na to, że nie zasądzając w określonych przypadkach kwot za krzywdy moralne poniesione przez skarżących ograniczy zalewającą go falę spraw w przyszłości.

EŚ: Czy jest w tym coś złego?

IK: Można na tę praktykę spojrzeć z różnych stron. Trybunał ma często do rozstrzygnięcia sprawy i zagadnienia prawne, które rodzą poważne konsekwencje nawet dla milionów osób. Weźmy na przykład niedawną sprawę Zacharow przeciwko Rosji, której przedmiotem było ustawodawstwo dotyczące inwigilacji komunikacji przez służby. W wyroku Wielka Izba stwierdziła, że rosyjskie przepisy w tym zakresie nie zapewniają odpowiednich i skutecznych gwarancji dla obywateli. Jednocześnie mimo że Zacharow nie miał dowodów na to, że służby go podsłuchiwały, ETPC uznał, że zbadanie jego skargi jest uzasadnione. Ustawodawstwo dopuszczające potajemną i szeroko zakrojoną inwigilację obywateli odnosi się bowiem do każdego użytkownika telefonu komórkowego. W takiej sytuacji miliony osób mogłyby się poskarżyć, że te przepisy naruszają ich prawa. Trybunał ostatecznie rozjechał rosyjskie ustawodawstwo, ale nie przyznał Zacharowowi zadośćuczynienia. Tylko łotewska sędzia Ineta Ziemele była odmiennego zdania, pisząc w swojej częściowo odrębnej opinii, że roszczenie skarżącego o zadośćuczynienie było jak najbardziej uzasadnione. Odmowa przyznania rekompensaty za krzywdy moralne zdarza się jednak nie tylko w sprawach dotyczących konkretnego ustawodawstwa, lecz także w takich, gdzie dochodzi do rzeczywistej ingerencji.

EŚ: Natknęłam się właśnie na ubiegłoroczną sprawę ponad tysiąca brytyjskich więźniów, którzy poskarżyli się do Strasburga, że rząd odmówił im prawa do głosowania w wyborach. Trybunał znowu stwierdził naruszenie konwencji, a jednak, mimo wniosku skarżących, odmówił zasądzenia zadośćuczynienia.

IK: Przypadek Wielkiej Brytanii jest w ogóle specyficzny i bardzo ciekawy, a spraw takich jak ta, o której pani wspomniała, jest dużo więcej. Już rok wcześniej zapadł bowiem taki sam wyrok w podobnej sprawie, ale Izba Gmin zdecydowała, że go nie wykona i nie uchwali przepisów przyznających czynne prawa wyborcze więźniom. Tłumaczono, że pozbawienie ich takich uprawnień jest elementem brytyjskiej tradycji konstytucyjnej. Po tej odmowie pojawiły się uzasadnione spekulacje, że ETPC odmrozi pozostałe, analogiczne sprawy brytyjskich więźniów czekające w kolejce i zacznie przyznawać im zadośćuczynienia. Zresztą już samo zasądzenie każdemu z ponad tysiąca skarżących zwrotu wydatków na postępowanie przed trybunałem oznaczałby dla brytyjskiego rządu duży koszt. Ale ostatecznie do tego nie doszło. ETPC wprawdzie stwierdził naruszenie konwencji, ale wyjaśniał, że więźniom nie należy się zwrot kosztów postępowania, gdyż złożenie skargi w tych konkretnych sprawach było proste i nie wymagało korzystania z profesjonalnej pomocy prawnej. Spięcia państw z trybunałem, zwłaszcza z Wielką Brytanią, są jednak faktem.

EŚ: A inne naruszenia konwencji, za które ETPC odmawia przyznania zadośćuczynienia?

IK: Z tych nowszych można wymienić przede wszystkim sprawy związane z prawem do rzetelnego postępowania, a także prawa do swobody wypowiedzi. Szczególnie w tym drugim przypadku jest to kontrowersyjne i bardzo niepokojące, gdyż mowa o jednej z najbardziej fundamentalnych wolności. Na przykład w sprawie Hachette Filipacchi Associés przeciwko Francji (skarga nr 47143/06) Wielka Izba ETPC wydała jednogłośny wyrok, stwierdzający, że rząd ograniczył prawo do wolności wypowiedzi wydawcy Paris Match, skazując go za naruszenie dóbr osobistych księcia Monako. Poza zasądzeniem na jego rzecz kosztów postępowania nie przyznał mu jednak żadnej kwoty pieniężnej – ani w ramach zadośćuczynienia, ani nawet za szkody majątkowe poniesione w związku z zasądzeniem określonych sum w postępowaniu krajowym. Być może to wina prawników, którzy nie udokumentowali odpowiednio tych kwestii. Bo wcześniej nie było żadnych problemów z przyznawaniem przez trybunał odszkodowania za szkody majątkowe. Niewykluczone jednak, że w grę wchodzi właśnie zmiana praktyki ETPC.

EŚ: Przykład idzie więc „z góry”, z Wielkiej Izby?

IK: W pewnym sensie tak, ale ta zmiana praktyki dotyczy też mniejszych składów.

EŚ: Rządom jest ona pewnie bardzo na rękę.

IK: Zgadza się, państwa odbierają to przychylnie. Z drugiej jednak strony w niektórych sprawach trybunał coraz częściej z urzędu orzeka zadośćuczynienia, nawet jeśli skarżący o nie nie wnioskowali. Dotyczy to przede wszystkim spraw związanych z nieludzkim lub poniżającym traktowaniem oraz ingerencją w prawo do wolności i bezpieczeństwa osobistego. Bardzo ważny w tym kontekście był jeden z wyroków, jaki zapadł w ubiegłym roku przeciwko Rosji, w którym trybunał podkreślił, że jest uprawniony do zasądzania zadośćuczynienia bez wniosku samego skarżącego.

EŚ: Czy jest możliwe, że odmowa zasądzania zadośćuczynienia to też efekt nacisków państwa, a nie tylko kwestia przeciążenia ETPC?

IK: Nie sądzę. Oczywiście przedstawiciele rządów prowadzą dialog z kancelarią ETPC. Obywają się spotkania, na których, jak można przypuszczać, ze strony państw padają mocne słowa krytyki pod adresem trybunału. Mimo że oficjalne komunikaty na ten temat są pisane okrągłym językiem, to czasem da się z nich to wyinterpretować. Nie wiem natomiast, czy trybunał się w tę krytykę wsłuchuje i bierze ją pod uwagę w swojej praktyce. Inna sprawa, że ETPC w ogóle w ostatnich latach z różnych powodów ma słabszą pozycję.

Rozmawiała Emilia Świętochowska