Do 30 grudnia Sejm ma czas na udzielenie odpowiedzi Sądowi Rejonowemu dla m.st. Warszawy, czy Rzecznikowi Praw Obywatelskich przysługuje immunitet. Janusz Kochanowski, oskarżony przez adwokatów ze sprawy FOZZ o zniesławienie i zniewagę, uważa, że immunitet mu przysługuje.

W piątek sąd zebrał się w tej sprawie na niejawnym posiedzeniu. Procesy o zniesławienie z mocy przepisu toczą się niejawnie - chyba że pokrzywdzeni, będący oskarżycielami prywatnymi, zgodzą się na jawność. Zarówno pokrzywdzeni mecenasi, jak i oskarżony Rzecznik, nie korzystają w tej sprawie z pomocy adwokatów i przed sądem reprezentują się sami.

Mecenasi Jacek Brydak i Marcin Ziembiński powiedzieli PAP, że przed sądem stwierdzili, iż "ta sprawa jest im obojętna", choć wniosku o jawność nie składali. Nie wykluczyli, że zrobią to na następnej rozprawie. Kochanowski powiedział PAP, że był za jawnością, jednak to nie on ma tu decydujące zdanie.

Proces utknął w martwym punkcie, bo na przeszkodzie stanęła nierozstrzygnięta do dziś sprawa, czy powoływanego przez Sejm Rzecznika Praw Obywatelskich chroni immunitet, który uchylałby parlament. Kochanowski twierdzi, że tak właśnie jest. Mecenas Brydak wystąpił o uchylenie immunitetu, a mec. Ziembiński uznaje, że immunitet Kochanowskiego nie chroni.

Sąd dał czas Sejmowi do 30 grudnia na ustosunkowanie się do sprawy

Później będzie podejmował dalsze decyzje.

Adwokaci Brydak i Ziembiński bronili Janiny Chim, byłej wicedyrektorki Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego, prawomocnie skazanej już w procesie na 7 lat więzienia.

Chodzi o artykuł dla "Wprost" pt. "Czarne owce adwokatury", który dr Kochanowski napisał w 2005 r., jeszcze zanim został Rzecznikiem. Oskarżał tam adwokatów oskarżonej o "niedopuszczalne metody prawnicze", gdy pod koniec procesu ws. FOZZ Chim wypowiedziała pełnomocnictwa swym obrońcom, co uzasadniano kodeksowo - utratą zaufania. Taka sytuacja nakazywała przerwać proces, wyznaczyć nowych obrońców i dać im sporo czasu na zapoznanie się ze sprawą, a zbliżał się termin jej przedawnienia.

Sąd pod przewodnictwem Andrzeja Kryże (późniejszego wiceministra sprawiedliwości w rządzie PiS) zobowiązał Brydaka i Ziembińskiego do dalszej obrony oskarżonej i kontynuował rozprawę - co spotkało się z krytyką niektórych przedstawicieli doktryny prawa.

Proces zakończył się wyrokami skazującymi (utrzymanymi także przez Sąd Najwyższy), a mecenasom Brydakowi i Ziembińskiemu wszczęto w adwokaturze postępowania dyscyplinarne. Po ich przeprowadzeniu sąd dyscyplinarny orzekł prawomocnie, że mecenasi nie dopuścili się dyscyplinarnych przewinień. Także Sąd Najwyższy podzielił tę opinię, oddalając kasację Prokuratora Generalnego przeciwko adwokatom.

Kochanowski, krytykujący "niedopuszczalne metody prawnicze", dodawał, że oskarża "korporację adwokacką, która dopuszcza ich stosowanie". Adwokaci wytoczyli mu proces karny o zniesławienie, za co grozi do 2 lat więzienia.