W przeciwieństwie do niektórych kolegów, ja bardzo kibicuję tej reformie. Nie mogłem dotąd zrozumieć powodów uprzywilejowania jednej ze stron w czasie procesu – mówi sędzia Rafał Puchalski.

Ewa Maria Radlińska: Największą przeszkodą w kwestii, czy zmiana modelu postępowania karnego będzie udana, jest niezawisłość sędziowska – tak powiedział prof. Michał Królikowski, były minister sprawiedliwości, podczas niedawnej konferencji zorganizowanej przez Naczelną Radę Adwokacką. Miał rację?

Rafał Puchalski, sędzia w II Wydziale Karnym Sądu Rejonowego w Jarosławiu: Niezawisłość sędziowska wymaga szczególnej ochrony, ponieważ jest warunkiem koniecznym do wzmocnienia rządów prawa oraz ochrony indywidualnych wolności w demokratycznym państwie. Każda zmiana zwiększająca wpływ polityków na sądy zagraża tym samym prawu każdego podmiotu do rozpoznania sprawy przez niezawisły i bezstronny sąd. Sąd jest niezawisły, czyli nie podlegający wpływom czynników zewnętrznych właśnie wówczas, gdy nie jest sprowadzany do roli jednej ze stron procesu. Tym samym ja osobiście właśnie w odejściu od dotychczasowego modelu procesu karnego widzę wzmocnienie niezawisłości sędziowskiej. Trudno jest mi odnieść się do słów pana ministra Królikowskiego, że całość powodzenia reformy zależy od niezawisłości sędziowskiej, ponieważ nie do końca rozumiem jego wypowiedź. Założeniem reformy było m.in. zwiększenie aktywności stron postępowania, a sędziego ustanowienie arbitrem postępowania, który ocenia przedstawiane przez strony dowody. Tym samym reforma, przy przyjęciu, że najwyższej klasy prawnicy zostają sędziami, może jedynie przysłużyć się obywatelowi. Jeżeli natomiast w wątpliwość poddajemy samą instytucję niezawisłości sędziowskiej, to obowiązkiem właśnie klasy politycznej powinno być wdrażanie rozwiązań, które ją wzmacniają. W mojej ocenie przyjęty kierunek jest właściwy.

EMR: Gdzie pan jako sędzia widzi największe przeszkody powodzenia nowych przepisów k.p.k.?

RP: W przeciwieństwie do niektórych kolegów, ja bardzo kibicuję tej reformie. Nie mogłem dotąd zrozumieć powodów uprzywilejowania jednej ze stron postępowania w czasie procesu. Sąd, jako instytucja państwa ma obowiązek stać na straży prawa, ale również powinien stawać w obronie słabszej strony. W nowelizacji pozostawiono zasadę prawdy materialnej, ale zmieniono tryb dochodzenia do niej. I jest to słuszna idea, chociaż w szczegółach można polemizować.

EMR: Wszystko wspaniale, nie ma się czego bać?

RP: Z zagrożeń reformy widzę najbardziej treść art. 167 k.p.k., który pozwala na dopuszczanie dowodów z urzędu przez sąd. Wprawdzie ma to się odbywać tylko i wyłącznie w szczególnie uzasadnionych wypadkach, ale to od przyszłej praktyki sądowej będzie zależało, czy wyjątek nie stanie się regułą w procedurze. Gdyby się tak stało, to sens całej nowelizacji zostałby wypaczony. Na szczęście ustawodawca ograniczył podstawy apelacji, co być może w pewnym sensie umożliwi realizację postulatu kontradyktoryjności.

EMR: Czy sędziowie szybko przejdą na nowy model procesu? W końcu lepsze znane piekło niż nieznane niebo…

RP: Wydaje się, że w praktyce największym obciążeniem dla sędziów będzie rutyna i przyzwyczajenie do obowiązującej wiele lat procedury, a wywodzącej się z czasów, gdy wymiar sprawiedliwości był aparatem państwa. Tymczasem model kontradyktoryjny jest najbardziej pożądany właśnie z uwagi na obowiązek państwa troski o obywatela. Dlatego art. 167 k.p.k. powinien być stosowany wyjątkowo i tylko wówczas, jeżeli zachodziłoby ryzyko rażącej niesprawiedliwości w procesie orzeczniczym.

EMR: Prof. Królikowski podczas konferencji NRA na temat nowego modelu procesu mówił o tym, co tak naprawdę chciano zrealizować tą reformą. I wskazywał, że chciano osiągnąć zwiększenie czasu sędziego na to, by sprawował wymiar sprawiedliwości w sprawach karnych, zwiększyć efektywność rozpoznania sprawy, przyspieszyć prawomocne rozstrzygnięcie sprawy. Skąd więc opór sędziów?

RP: Nie rozumiem oporu sędziów przed zmianą. Zgadzam się z tezą, że tak fundamentalna zmiana procedury powinna być zmianą całego kodeksu, a nie jego nowelizacją. Natomiast z punktu widzenia sędziego, to chyba tylko przyzwyczajenie powoduje opór mojego środowiska. Strony dotąd biorące udział w postępowaniu sądowym z reguły zachowały się pasywnie, oczekując od sądu przeprowadzenia postępowania dowodowego, wyjaśnienia okoliczności sprawy, a następnie wydania satysfakcjonującego ich orzeczenia. Pomimo swej bierności, strony za wynik postępowania bezpodstawnie obciążały sąd. Ich środki odwoławcze stawały się krytyką sądu, który – ich zdaniem – nie wykazał zaangażowania w gromadzeniu dowodów. Prokurator, jak i też obrońca, mogli być zupełnie bierni, a następnie w apelacji podnieść obrazę art. 366 k.p.k. i spowodować uchylenie wyroku. Tym samym zmiana sposobu prowadzenia postępowań dowodowych, przy szeroko ograniczonych możliwościach zarzutów apelacyjnych oraz obowiązku przeprowadzania ewentualnych dowodów przez sąd II instancji, z czasem przyspieszy tok postępowań sądowych. Niewątpliwie nastąpi zwiększenie obciążeń sądów II instancji, ponieważ zmieni się liczba uchyleń do ponownego rozpoznania, ale właśnie taki stan rzeczy jest pożądany i w generalnym rozrachunku czas postępowań się skróci. Brak kilkukrotnych uchyleń tej samej sprawy musi również pozytywnie wpłynąć na wizerunek sądów i już z tego powodu powinniśmy się cieszyć.

Rozmawiała Ewa Maria Radlińska