Ruszyły procedury, płyną terminy. W najbliższych miesiącach wybierzemy rzecznika praw obywatelskich, prokuratora generalnego oraz pięciu sędziów Trybunału Konstytucyjnego. Przyglądajmy się!
Od 2006 r. w ramach projektu OMX – Obywatelski Monitoring wyborów na ważne stanowiska, koalicja organizacji pozarządowych monitoruje przebieg wyborów (więcej o projekcie i jego historii pisałem w felietonie „Kim jest X? Wybór pod społeczną kontrolą”, Prawnik z 2 stycznia 2015 r.). W skład koalicji wchodzą INPRIS – Instytut Prawa i Społeczeństwa, Sekcja Polska Międzynarodowej Komisji Prawników oraz Helsińska Fundacja Praw Człowieka (która wyłączyła się z monitorowania wyborów RPO, o czym poniżej). Swoje działania w projekcie INPRIS podejmuje w ramach dotacji programu Obywatele dla Demokracji, finansowanego z Funduszy EOG.
Każde ze zbliżających się wyborów są z jakiegoś powodu szczególne.
Wybierają obywatele i parlament
W przypadku wyborów rzecznika praw obywatelskich mamy do czynienia z sytuacją bez precedensu. Nie ma jeszcze zgłoszonych oficjalnie kandydatów (termin upływa 21 czerwca, z wnioskiem może wystąpić grupa 35 posłów lub marszałek Sejmu). Ale w przestrzeni publicznej funkcjonują już bardzo wyraźnie dwa nazwiska (stan na środę 10 czerwca).
Po pierwsze, dotychczasowa rzeczniczka, prof. Irena Lipowicz, potwierdziła publicznie, że jest zainteresowana kandydowaniem na kolejną kadencję. Jest to odejście od dotychczasowej tradycji. Żaden z wcześniejszych RPO nie ubiegał się o reelekcję. Argumentowano przy tym, że rzecznik zabiegający o poparcie polityków ogranicza się w swej pracy, traci niezależność i nie powinien kandydować (choć w podejmowaniu takiej decyzji mogło też „pomagać” to, że w międzyczasie zmieniały się większości parlamentarne). Gdyby jednak obecna rzecznik stała się oficjalną kandydatką, byłby to precedens.
Po drugie, swojego kandydata zgłosiły organizacje obywatelskie – jest nim dr Adam Bodnar, wiceprezes Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka oraz adiunkt na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego. Tego typu zgłoszenie to nowe zjawisko na naszej scenie.
(...)
Doktor Bodnar przedstawił swój program, zbierane są podpisy organizacji obywatelskich, które go oficjalnie popierają (poparcie wyraziło kilkadziesiąt organizacji), powstała specjalna strona internetowa, organizowane są różne wydarzenia, jak akcja pisania listów do parlamentarzystów, konferencje prasowe, wywiady z popierającymi kandydata liderami organizacji pozarządowych itp.
W ramach projektu OMX obserwujemy przebieg wydarzeń (z działań wyłączyła się ze względów oczywistych Helsińska Fundacja Praw Człowieka). Napisaliśmy do klubów parlamentarnych z prośbą o jak najszybsze wskazanie kandydatów. Standardem działania OMX jest, że kontaktujemy się z kandydatami dopiero wtedy, gdy są nimi już oficjalnie. Wtedy, z chwilą formalnego ich zgłoszenia, prosimy ich o wypełnienie kwestionariusza kandydata i przekazanie informacji o sobie na potrzeby stworzenia profili, zapraszamy ich do udziału w wysłuchaniu publicznym, czyli spotkaniu z obywatelami, przedstawicielami mediów i środowisk prawniczych.
(...)



Wybiera Sejm
Jeśli chodzi o wybory sędziów Trybunału Konstytucyjnego, to sytuacja jest o tyle szczególna, że najprawdopodobniej będą oni wybierani wedle nowej ustawy o TK (w chwili oddania tekstu trwają prace w Senacie, więc nic nie jest jeszcze przesądzone). W przypadku wyborów sędziów TK, doświadczenia projektu OMX są największe.
(...)
Wybór przebiegał szybko lub bardzo szybko i czasem mocno ograniczał czas i szanse na społeczny monitoring, dokładne zbadanie sylwetek kandydatów czy organizację spotkania z nimi. Procedura wyboru sędziów, liczona jako liczba dni między ogłoszeniem kandydatury a dokonaniem ostatecznego wyboru przez Sejm, trwała od 6 czy 7 dni (rok 2006) do maksymalnie 27, 28 dni (rok 2011), by w 2012 r. znów spaść do dni 16. Takie tempo oraz mocno ograniczone informacje przekazywane o kandydatach przez zgłaszających powodowały, że czasem wiedza opinii publicznej o kandydacie była bardzo ograniczona i odbywała się walka z czasem, żeby się czegoś dowiedzieć, zanim dokona się wybór.
Udane, bądź nie, zbieranie informacji o kandydatach miało też swoje konsekwencje. Jedna z osób, wybrana w niezrozumiałym pośpiechu po 6 dniach od ogłoszenia jej kandydatury, była sędzią TK zaledwie tydzień (licząc od daty ślubowania do daty zrzeczenia się urzędu). Zawirowania wokół tej postaci związane były właśnie z ujawnianymi o niej publicznie informacjami.
Ale tam, gdzie czasu było nieco więcej, udawało się nieraz w ramach monitoringu i działań mediów zgromadzić wiedzę na tyle interesującą, że skutkowało to wycofaniem kandydatur przez samych wnioskodawców. Od 2006 r. sytuacja taka miała miejsce kilka razy.
(...)
Na podstawie wielu lat monitoringu wyborów sędziów TK sformułowaliśmy wiele rekomendacji zmiany tej procedury. Szły one w dwóch kierunkach. Po pierwsze wydłużenia całego procesu, tak by nazwiska osób ubiegających się o funkcję były znane odpowiednio wcześniej. Po drugie włączenia w tryb wyłaniania kandydatów (lub kandydatów na kandydatów) gremiów profesjonalnych, wywodzących się ze środowisk prawniczych czy naukowych (obecnie wnioskodawcą może być 50 posłów lub prezydium Sejmu, czyli gremia polityczne). Postulaty te znalazły swój wyraz w projekcie, który wniósł do Sejmu prezydent. Jednak w toku prac parlamentarnych zrezygnowano (jak dotąd) ze znacznej ich części.
(...)
Cały artykuł czytaj w eDGP.