W postępowaniu karnym nie chodzi o to, jakie czynności się wykona, ale o to, jak się je wykona. Bo nie jest sztuką przesłuchać świadka. Sztuką jest zadać mu właściwe pytania - mówi w wywiadzie dla DGP Jaromir Rybczak, zastępca prokuratora okręgowego w Rzeszowie

Czy policja jest przygotowana do zmian procedury karnej, które wejdą w życie za osiem miesięcy?

Bez wątpienia nie jest gotowa do odciążenia w postępowaniu przygotowawczym prokuratorów, którzy zmuszeni będą znacznie więcej czasu poświęcać na udział w rozprawach sądowych. I położenie większego nacisku na szkolenia policjantów samo w sobie niewiele zmieni.

Dlaczego?

Niski poziom ich pracy procesowej jest nie tyle przyczyną dysfunkcji procesu karnego, ile jedną z konsekwencji jej rzeczywistego źródła. Jest nim rozmycie odpowiedzialności za wynik postępowania. Nasz model sprowadza się bowiem do tego, że większość czynności w postępowaniach przygotowawczych wykonuje policja, jednakże za jej pracę odpowiada prokurator.

To źle?

W postępowaniu karnym nie chodzi o to, jakie czynności się wykona, ale o to, jak się je wykona. Nie jest sztuką przesłuchać świadka, sztuką jest zadać mu właściwe pytania. To wymaga intelektualnego zaangażowania, zaś moje doświadczenie zawodowe uczy, że można go oczekiwać wyłącznie od tego, kto odpowiada za wynik sprawy. W efekcie prokuratorzy, zamiast skoncentrować się na wykonywaniu własnych zadań, zmuszeni są częstokroć myśleć za policję i nieustannie naprawiać jej błędy, sprawując niezwykle czasochłonny nadzór totalny. Policja zaś w coraz większym stopniu uważa się za organ, do którego zadań należy jedynie zatrzymanie i doprowadzenie podejrzanego do prokuratury, nie zaś zgromadzenie materiału dowodowego, który obroni się w sądzie.

Zrzucanie odpowiedzialności na policję to dość wygodne alibi dla prokuratorów.

Żeby być uczciwym, trzeba dostrzec, że jest i druga strona medalu – niski poziom pracy policji bywa dla części z prokuratorów wygodną wymówką na wytłumaczenie własnych błędów i braku zaangażowania w sprawę. Moim zdaniem jedynym sposobem na przecięcie tego gordyjskiego węzła jest wprowadzenie – na poziomie kodeksu postępowania karnego – mechanizmów gwarantujących jednopodmiotową odpowiedzialność za wyniki postępowania przygotowawczego.

Ale jak?

Można to osiągnąć na dwa sposoby. Albo przyjmując, że postępowania przygotowawcze prowadzi policja na wyłączną własną odpowiedzialność, rolą zaś prokuratora (albo sędziego śledczego) na tym etapie jest jedynie podejmowanie incydentalnych decyzji w cudzym postępowaniu i bez odpowiedzialności za jego wynik w kwestiach newralgicznych z punktu widzenia praw i wolności obywatelskich. Albo dokonując, trochę na wzór przedwojenny, podziału spraw na poważne, w których śledztwa wszczyna i prowadzi prokurator (sędzia śledczy) przy całkowicie pomocniczej roli służb, oraz sprawy mniejszej wagi, w których policja nie tylko prowadzi samodzielnie dochodzenia, ale i pełni funkcję oskarżyciela publicznego przed sądami.

Co by to dało?

W przypadku drugiego rozwiązania policja na sali sądowej miałaby bezpośredni kontakt ze skutkami własnych błędów i tylko ona by za nie odpowiadała. To wymusiłoby podniesienie poziomu jej pracy. Z kolei prokuratorzy zostaliby bardzo znacznie odciążeni, co pozwoliłoby skierować ich pracę na sprawy trudne i poważne. Co ważne, nie byłoby żadnych wątpliwości, że tylko i wyłącznie oni odpowiadają za jakość i wynik tych spraw. Niestety, rozwiązania oczekującej na wejście w życie nowelizacji kodeksu postępowania karnego nic nie poprawią, a wręcz pogorszą istniejącą sytuację. Nie modyfikując bowiem modelu, którego immanentną cechą jest rozmycie odpowiedzialności, dodatkowo przesuwają znaczny zakres obowiązków z policji na prokuratorów, np. przesłuchiwanie wszystkich świadków w śledztwach.

Reforma procedury karnej nie została poprzedzona ani reformą policji, ani prokuratury. Rządzącym zabrakło wyobraźni?

Najwyraźniej zabrakło zarówno wyobraźni, jak i zrozumienia, że żadna regulacja prawna nie funkcjonuje w warunkach laboratoryjnych. Ściganie przestępstw i wymiar sprawiedliwości w sprawach karnych to praktyczna działalność tysięcy osób, usytuowanych w wielu różnych instytucjach, tworzących układ naczyń połączonych. Składa się nań nie tylko współdziałanie, ale często również kolizja interesów procesowych i czysto ludzkie słabości. Reforma tego skomplikowanego systemu jest skazana na niepowodzenie, jeżeli polega wyłącznie na dopisaniu nowych obowiązków prokuratorom.

Jaromir Rybczak, zastępca prokuratora okręgowego w Rzeszowie