Nie opowiadałbym o sprawie przeciwdziałania publikacji, która mogła zagrażać klientowi. Adwokatowi nie wolno tłumaczyć się z wykonywanego zlecenia i ujawniać tajemnicy zawodowej nawet, aby bronić osobistej pozycji - mówi mec. Andrzej Michałowski.
Ewa Maria Radlińska: Tajemnica zawodowa adwokacka nie ogranicza pana w wykonywaniu zawodu?
Andrzej Michałowski: Nie, bo tak naprawdę chroni interesy moich klientów, a nie moje. I czasem mam wrażenie, że jeżeli tajemnica przeszkadza, to właśnie klientom, np. w sytuacji kiedy chcieliby ujawnić jakieś informacje z rozmów czy czynności, których jedynym świadkiem był adwokat. A okazuje się – zwykle ku zaskoczeniu klientów – że adwokat nie może zdać żadnej relacji, ponieważ ma milczeć na temat wszystkiego, o czym dowiedział się w trakcie świadczenia pomocy prawnej. I coraz częściej obserwuję, że adwokaci lub radcy opowiadają, co się zdarzyło, pomimo obowiązującej ich tajemnicy zawodowej.
(...)
EMRL Jak więc rozumieć interes klienta?
AM: Najczęściej sprowadza się go do sukcesu klienta. Zbyt prosto, prostacko może nawet. Mnie się wydaje, że klient ma interes w byciu zaopiekowanym. Trzeba mu wytłumaczyć położenie, zaproponować rozwiązania i to odpowiednie, wybrane przez klienta, optymalne rozwiązanie przeprowadzić. Interes klienta może więc być bardzo złożony i czasem bardziej zależeć od wrażenia niż rzeczywistych osiągnięć. I takie dojrzałe reprezentowanie interesu klienta zmusza adwokatów do aktywności, które dawniej byłyby niedopuszczalne. Zdarza się więc często, że pełnomocnicy stron wyprzedzająco informują, co zrobią, podając, jakie argumenty podniosą, i przedwcześnie ogłaszają, jakie jest pełne stanowisko ich mocodawcy w sprawie. W takim wypadku nie mamy do czynienia z dokonywaniem czynności procesowych, ponieważ to tylko ich zapowiedzi. Ale one niebezpiecznie zbliżają się do granicy tajemnicy zawodowej. Podobnie będzie wtedy, gdy tłumaczymy naszych klientów publicznie z ich zamiarów i celów, jakie chcieli osiągnąć, podejmując określone działanie. Takie informacje są objęte tajemnicą. Właśnie byliśmy świadkami głośnego zdarzenia ostatnich tygodni: adwokat tłumaczył publicznie szczegóły negocjacji dotyczących odkupienia praw do publikacji. Takie opowieści niebezpiecznie zbliżają się do ujawnienia taktyki, intencji, chęci zdobycia informacji, które być może zagrażają interesom klienta, nawet jeżeli wyraził on zgodę na ich upublicznienie. O takich sprawach powinien więc mówić rzecznik prasowy, może specjalista od wizerunku, a nie adwokat.

(...)

EMR: Przepisy wymagają więc zmian?
AM: Nie są doskonałe. Nienaruszalna jest zasada bezwzględnego charakteru tajemnicy. Jej opisanie i ochrona muszą zacząć odpowiadać współczesnym potrzebom. Obecnie na przykład istnieje luka, która pozwala pozyskać informacje objęte tajemnicą w sposób całkowicie legalny. Chodzi o pracowników kancelarii. Nie potrzeba bowiem domagać się uchylenia obowiązku zachowania tajemnicy zawodowej przez adwokata, skoro można przesłuchać sekretarkę zatrudnioną w jego kancelarii. Warto byłoby objąć więc przepisami osoby, które współpracują z adwokatami i w ten sposób wchodzą w posiadanie informacji poufnych.
(...)
EMR: Jak jesteśmy przy podsłuchach, to czas porozmawiać o przypadku mec. Giertycha. Obsługuje banki i doradza przy wielomilionowych transakcjach, jak się chwalił niedawno w jednym z wywiadów. Przesadził?
AM: To akurat nie narusza tajemnicy zawodowej, ponieważ nie wskazywał, kto konkretnie jest jego klientem ani nie można tego ustalić z wypowiedzianych przez niego słów.
EMR: Na stronie internetowej pana kancelarii jest licznik wartości transakcji. 6 miliardów – niezły wynik, ale czemu to ma służyć i czy nie jest to na bakier z obowiązkiem zachowania pewnych informacji w tajemnicy?
AM: Ten licznik w żaden sposób nie może naruszać tajemnicy zawodowej, ponieważ nie pozwala na identyfikację klienta ani jakichkolwiek innych poufnych okoliczności. Ma wskazywać na doświadczenie prawników kancelarii i potencjał zawodowy. Ma zatem cel czysto informacyjny.
EMR: Mecenas Giertych opowiadał też w mediach o tym, że jego klient chciał sprawić prezent panu Janowi Kulczykowi i dlatego mecenas podjął się zadania wykupienia praw do książki, by nie została wydana. To nie za dużo?
AM: Nie jestem od tego, by kategorycznie przesądzić, czy w ten sposób naruszył, czy też nie tajemnicę adwokacką. Nie będę w niego pierwszy rzucał kamieniem. Ja bym milczał o zleceniu przeciwdziałania publikacji, która mogła zagrażać klientowi, bo adwokatowi nie wolno tłumaczyć się z wykonywanego zlecenia i ujawniać tajemnicy zawodowej nawet, aby bronić osobistej pozycji. W tej sprawie jest prowadzone postępowanie wyjaśniające i w interesie nas wszystkich i samego zainteresowanego jest, aby to ucięło dywagacje. Niepokoją mnie zarówno jakieś zawirowania wokół dyscyplinarnego wyjaśnienia tej sprawy, jak i ostentacyjne nieco lekceważenie potrzeby takiej procedury wyjaśnienia.
EMR: To trudno jest adwokatom żyć z tą tajemnicą zawodową?
AM: Nie oczekiwałem, że będzie łatwo. Nadal nie oczekuję. Kiedy byłem studentem, jeden z moich nauczycieli akademickich, prof. Wyrzykowski, odmówił pewnej mojej prośbie dotyczącej ułatwienia egzaminu. Wypaliłem: „Trudno. Życie jest ciężkie”. Profesor zaś odpowiedział: „Nie, proszę pana, to ciężko jest lekko żyć”. Zapamiętałem tę lekcję. Polecam ją innym. Jak ktoś chce, żeby wszystko rozwiązała za niego tajemnica zawodowa i przepisy, to zawsze będzie mu trudno. Tajemnica przecież nie zastąpi charakteru i uczciwości. Może tylko nieco je wspomóc.
EMR: Istnieje luka, która pozwala pozyskać informacje objęte tajemnicą w sposób całkowicie legalny. Chodzi o pracowników kancelarii. Nie potrzeba bowiem domagać się uchylenia obowiązku zachowania tajemnicy zawodowej przez adwokata, skoro można przesłuchać sekretarkę
AM: Władza publiczna zbyt często ulega pokusie pójścia drogą na skróty. Jeżeli więc można przesłuchać adwokata, to się to robi, zastępując tym inne źródła dowodowe. Adwokaci się buntują, prokuratorzy trzymają się swojego zdania, a sądy wydają różne orzeczenia