Europejscy inspektorzy danych osobowych będą nadzorować, jak Google radzi sobie z dziesiątkami tysięcy próśb o wykasowanie linków z wynikami wyszukiwania oraz ustalą, które skargi użytkowników należy uwzględniać.

- Uważamy, że formularz do zgłaszania wniosków o usunięcie adresów stron z wyników wyszukiwania jest dobrym rozwiązaniem, chociaż to dopiero pierwszy krok, który technicznie ułatwi całą operację. Spodziewamy się skarg ze strony użytkowników, którym Google odmówi wykasowania linków, dlatego chcemy mieć pewności, że w podobnych przypadkach nie będą podejmowane różne decyzje – powiedział Generalny Inspektor Danych Osobowych dr Wojciech Wiewiórowski po spotkaniu z pozostałymi członkami tzw. grupy roboczej do spraw art. 27, w której skład wchodzą wszyscy europejscy GIODO.

Zgodnie z orzeczeniem Trybunału Sprawiedliwości UE Google będzie musiał usuwać z wyników wyszukiwania adresy stron internetowych zawierających dane na temat użytkowników, którzy wyraźnie tego zażądają, pod warunkiem, że sporne informacje są „niepełne, nieistotne lub nieaktualne". Wyrok TSUE nie odnosi się jednak do treści dotyczących osób sprawujących funkcji publicznych. – Problem w tym, że w wielu przypadkach trudno będzie jednoznacznie stwierdzić, czy osoby znane w lokalnym środowisku, adwokaci czy lekarze są osobami publicznymi – dodaje dr Wiewiórowski.

Google podał dwa dni temu, że tylko w ciągu czterech dni z formularza wniosku u usunięcie linku skorzystało ok. 41 tys. osób. W rozpatrywaniu zasadności skarg Google'owi ma pomagać nowo powołany zespół doradców. W jego skład wejdą eksperci z dziedziny prawa, filozofii i internetu m.in.: współzałożyciel Wikipedii Jimmy Wales, przedstawiciel ONZ ds. ochrony prawa do wolności poglądów Frank La Rue, były pracownik hiszpańskiego urzędu ochrony danych Jose-Luis Pinar oraz profesor filozofii i etyki informacji na Uniwersytecie Oksfordzkim Luciano Floridi.