Przyjęta w 2009 r. formuła funkcjonowania Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury wyczerpała się jeszcze zanim szkoła wkroczyła w drugą „pięciolatkę“.

Wokół samej idei scentralizowanego kształcenia przyszłych sędziów i prokuratorów od początku nie brakowało wątpliwości. Choć kształcenie urzędników i innych funkcjonariuszy państwowych w wyspecjalizowanych „kuźniach kadr“ to model wciąż w Europie żywy, to bardziej współczesne, menedżerskie wzorce zarządzania zasobami ludzkimi dystansują się od takiego modelu. Stawia się na bardziej otwarty dostęp do służby publicznej, np. przepływy między różnymi grupami zawodowymi. Model szkoły dla elity państwa, rozsławiony przez francuską Ecole de National Administration, bardziej pasował do realiów klasycznej biurokracji niż nowocześnie zarządzanego państwa.

Wybór ustawodawcy należy jednak uszanować, tym bardziej, że podobne do KSSiP instytucje funkcjonują w innych państwach europejskich (Francji czy Hiszpanii). Problem jednak w tym, że spośród trzech aplikacji prowadzonych obecnie przez KSSiP: ogólnej, sędziowskiej i prokuratorskiej, jedynie ta ostatnia pozostaje uzasadniona potrzebami kadrowymi wymiaru sprawiedliwości. Roczna aplikacja ogólna, co do której od początku zgłaszano najwięcej zastrzeżeń, straciła sens zwłaszcza po deregulacji zawodu asystenta sędziego. Dziś już próżno szukać jej obrońców, nawet w Ministerstwie Sprawiedliwości.

Jeszcze bardziej potrzebna jest dyskusja na temat sensu utrzymywania aplikacji sędziowskiej. Polska ma obecnie jeden z najwyższych w Europie wskaźników liczby sędziów na 100 tys. mieszkańców. W ciągu ostatnich dwóch dekad liczba sędziów w Polsce wzrosła ponad trzykrotnie – od ok. 3,5 tys. do ponad 10 tysięcy. Do tej pory wzrost liczby sędziów uzasadniony był jeszcze szybciej rozszerzającą się kognicją sądów i liczbą trafiających do nich spraw. W najbliższych latach spodziewać się jednak można wreszcie postulowanego od dawna wyjęcia pewnych kategorii spraw spod rozstrzygania przez sędziów. Dotyczyć to może m.in. drobnych spraw wykroczeniowych. Coraz więcej spraw będzie także rozstrzyganych z wykorzystaniem tzw. e-sądu i innych udogodnień technicznych, które odciążają sędziów. Poza tym, lawinowy wzrost liczby radców prawnych czy adwokatów może uczynić karierę sędziowską atrakcyjną alternatywą dla przedstawicieli tych zawodów. Może zamiast kształcić aplikantów sędziowskich, bardziej efektywne i tańsze byłoby przystosowanie do pracy sędziowskiej właśnie osób wykonujących dotychczas inne zawody prawnicze?

Utrzymywanie aplikacji sędziowskiej przy bardzo ograniczonym zapotrzebowaniu na nowych sędziów to także przejaw nielojalności państwa wobec samych aplikantów. Już dziś wiedzą oni, że czteroletnia aplikacja i zdany egzamin sędziowski nie dają żadnej gwarancji uzyskania nominacji. Zapewniają jedynie etat referendarza, do którego dojść można krótszą i mniej wyczerpującą ścieżką. Warto też zapytać, czy stać nas jako państwo, aby za duże pieniądze kształcić ludzi, na których nie mamy sprecyzowanego pomysłu.

Jeżeli nie kształcenie przyszłych sędziów, to co? W długofalowej perspektywie szkoła powinna przejąć rolę rządowej agencji do spraw kształcenia ustawiczego kadr wymiaru sprawiedliwości oraz laboratorium innowacji w zarządzaniu sądownictwem i prokuraturą. Dziś szkolenia i inne formy doskonalenia kadr sądów i prokuratury to absolutnie drugoplanowy obszar działalności KSSiP. Gdyby nie projekty szkoleniowe finansowane ze środków unijnych, Szkoła pozostawałaby z kwotą niewiele ponad 3 milionów złotych na szkolenia adresowane do kilkudziesięciu tysięcy pracowników systemu wymiaru sprawiedliwości. Ponad 95 proc. budżetu KSSiP zjadają bowiem aplikacje (wydatek sztywny), a Ministerstwo Finansów skutecznie ograniczy wszelkie zapędy do zwiększenia całkowitych wydatków Szkoły. W rezultacie, mimo iż szkolenia oferowane przez KSSiP cieszą się ogromnym wzięciem i są oceniane pozytywnie, jedynie śladowy procent rzeczywistych potrzeb szkoleniowych może zostać zaspokojona. Inwestujemy zatem ogromne pieniądze w aplikacje, których sens jest wątpliwy, a oszczędzamy tam, gdzie potrzeby są największe.

KSSiP powinien także podążyć drogą, którą zdaje się zmierzać już siostrzana Krajowa Szkoła Administracji Publicznej. Chodzi o wykorzystanie unikatowego potencjału Szkoły do opracowywania, testowania i wdrażania rozmaitych innowacji w zarządzaniu sądami czy prokuraturą. KSSiP, za sprawą swoich wykładowców, członków Rady Programowej czy etatowych pracowników oraz sędziów delegowanych skupia ogromny i zróżnicowany potencjał intelektualny. W „orbicie” szkoły funkcjonują reprezentanci wszystkich grup zawodowych wymiaru sprawiedliwości. Co więcej, dzięki rozbudowywaniu współpracy instytucjonalnej oraz komunikacji z sądami czy jednostkami prokuratury, grono podmiotów, z których wiedzy korzystać może KSSiP, jest jeszcze liczniejsze. Co bardzo istotne, wokół Szkoły skupiają się nie tylko teoretycy, ale także (a nawet przede wszystkim) praktycy. W efekcie, to Szkoła może i powinna koordynować projekty modernizacyjne, a nawet spełniać rolę swoistego think tanku dla Ministerstwa Sprawiedliwości – dostarczać badania i analizy czy programować kierunki reform sądownictwa i prokuratury. W tym celu można też w struktury Szkoły włączyć działający przy resorcie Instytut Wymiaru Sprawiedliwości.

W mniej lub bardziej oficjalnych rozmowach przedstawiciele różnych środowisk zaangażowanych w sprawy sądownictwa przyznają, że przyszłość KSSiP jawi się w mglistych barwach. Również przygotowany przez Ministerstwo Sprawiedliwości projektu strategii systemu wymiaru sprawiedliwości nie kreśli jasnej wizji rozwoju Szkoły. Trwanie wydaje się w tej chwili wiodącym pomysłem na przyszłość. Wprawdzie zgodnie z niepisaną zasadą „budynkowości” jeżeli dana instytucja posiada własną siedzibę, w którą zainwestowano sporo publicznych pieniędzy, instytucja trwa. Oby jednak w przypadku KSSiP, skądinąd efektowna i nowoczesna siedziba, nie pozostała główną racją bytu instytucji.

Więcej o przyszłości KSSiP w raporcie Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka „Krajowa Szkoła Sądownictwa i Prokuratury. Co docenić, co zmienić co udoskonalić?”, który został ogłoszony w piątek 31 stycznia 2014 r.

dr Dawid Sześciło -adiunkt w Zakładzie Nauki Administracji na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego