Rząd przygotował projekt ustawy o licencjach prawniczych. Zakłada, że o licencję I stopnia będzie mógł wystąpić każdy, kto ukończył studia prawnicze z tytułem magistra i na jej podstawie wykonywać odpłatnie szereg istotnych czynności, łącznie z występowaniem przed organami władzy i administracji publicznej.

członek prezydium Naczelnej Rady Adwokackiej
ANDRZEJ MICHAŁOWSKI
członek prezydium Naczelnej Rady Adwokackiej
Jest to projekt niekonsekwentny. Teraz mamy adwokatów, radców prawnych, doradców podatkowych, rzeczników patentowych. Pozostali, w tym nieprawnicy, działają na podstawie ustawy o swobodzie działalności gospodarczej. I jeżeli można za coś ten projekt chwalić, to za to, że likwiduje możliwość świadczenia pomocy prawnej przez nieprawników, a więc chroni bezpieczeństwo klientów. Niekonsekwencja tkwi w tym, że mówi się o rozszerzeniu dostępu do pomocy prawnej, a projekt to zawęża. Pomoc będą mogli świadczyć tylko ci, co dotychczas plus licencjanci, a więc osoby, które ukończyły prawo. Trybunał Konstytucyjny uznał, że mogą oni świadczyć pomoc, ale tylko w drobnych sprawach życia codziennego, takich, w których popełniony błąd nie będzie zbyt niebezpieczny dla obywateli. A projekt mówi, że będzie to mógł robić każdy, w każdym zakresie, bez aplikacji, po zupełnie iluzorycznej weryfikacji.
Wydaje się, że chodzi o złamanie niezależności prawników, a nie o dostępność do usług prawników. Żeby zapewnić dostępność do pomocy prawnej na odpowiednim poziomie wystarczy zmienić prawo o adwokaturze i ustawę o radcach prawnych i zapewnić dużą liczebność tych zawodów. W dużym stopniu stało się to faktem. A projekt wprowadza licencję, którą daje państwo. Wyobraźmy sobie, że taka osoba idzie do urzędu walczyć z nim. Może usłyszeć, że należy się przyjrzeć jego licencji. Dzisiaj adwokatowi nikt nie może odebrać uprawnień tylko dlatego, że występuje przeciwko państwu. To może zrobić tylko samorząd. W przypadku licencji bezpośredni nadzór nad prawniczą komisją licencyjną ma sprawować minister sprawiedliwości. Komisja licencji udziela, ale też odbiera. Projekt mówi, że jeżeli ktoś będzie działał wbrew interesowi klienta, to mu się licencję odbierze. To jest worek bez dna, bo państwo może chcieć lepiej wiedzieć, co jest dobre dla klienta.
Projekt opiera się na opiniach zasłyszanych od kolegów osób, które projekt przygotowywały. Ktoś usłyszał, że podobno funkcjonuje to w krajach skandynawskich. Tam każdy może być pełnomocnikiem innego obywatela w sporach, ale to jest tylko wolność obywatelska. W praktyce wybiera się profesjonalnych pełnomocników. Wobec tego chce się wprowadzić coś, co jest dziwolągiem. Moim zdaniem spowoduje to duże komplikacje na gruncie prawa wspólnotowego, podobne do tych, jakie mają adwokaci hiszpańscy.
Hiszpanie otworzyli dostęp do zawodu adwokata polegający na tym, że każdy absolwent prawa może się wpisać na listę adwokatów, na co się u nas bardzo chętnie powołuje. Po pewnym czasie okazało się jednak, iż poziom usług przez nich świadczonych jest tak niski, że adwokaci hiszpańscy nie uzyskali uprawnień do występowania w innych krajach Unii Europejskiej. Efekt jest taki, że obecnie Komisja Europejska wymusza na Hiszpanach odejście od tego systemu.
Not. Marta Pionkowska
DGP