Łukasz Łaniecki, dyplomowany mediator i negocjator, współtwórca projektu "Prawnik w mediacji" i autor bloga "Pozasądowe Rozwiązywanie Sporów".

Tocząc spór bądź przygotowując się do sporu, który dotyczy określonej należności pieniężnej w łatwy sposób jesteśmy w stanie ustalić podstawowe koszty, jakie się z nim wiążą.

Lista wydatków z reguły obejmuje:

1. koszty obsługi prawnej,

2. koszty związane ze skierowaniem sprawy do sądu- przy czym strona liczy na zwrot kosztów z pkt 1 i 2, kiedy już wygra sprawę w sądzie,

3. koszty związane z koniecznością stawiennictwa w sądzie.

Takie koszty są też prezentowane przez większość prawników podejmujących się dochodzenia należności w imieniu klienta.

Problem w tym, że w ferworze walki, szczególnie w przypadku długotrwałego konfliktu, równie łatwo przychodzi stronom sporu przeoczyć inne koszty z nim związane, do których należą m.in. :

4. utracone korzyści, jakie wiążą się z zerwaniem współpracy przez strony sporu,

6. koszty związane z zaangażowaniem w spór poszczególnych osób (zmniejszona wydajność),

7. ewentualność zasądzenia kwoty niższej niż kwota dochodzona,

8. inflacja,

9. zepsuta relacja z drugą stroną sporu,

10. czasami pogorszenie relacji towarzyskich osób bliskich obu stronom sporu czy nadszarpnięta reputacja.

Z tych wszystkich konsekwencji przeciągającego się sporu strony powinny zdać sobie sprawę, a im wcześniej to uczynią, tym lepiej. Uwzględnienie wszystkich nakładów jest szczególnie istotne w sytuacji kiedy ważymy koszty procesu z jednej, a wydatki związane z polubownym rozwiązaniem sporu z drugiej. Ważne jest w tym przypadku, aby strony nie koncentrowały się tylko i wyłącznie na kosztach wymienionych w pkt 1- 3, ale potrafiły dostrzec wszystkie pozostałe koszty trwającego sporu.

Bardzo łatwo jest bowiem zestawić wysokość dochodzonej należności z kosztami obsługi prawnej i kosztami skierowania sprawy do sądu, przy czym z reguły koszty te są raczej marginalizowane, co wiąże się z przeświadczeniem o pewnej wygranej i w konsekwencji częściej stają się one częścią dochodzonej kwoty niż są traktowane jako wydatek, którego zwrot jest przecież zawsze rzeczą niepewną.

Jeśli są widoki na rozwiązanie sporu polubownie, ale strony nie doszły jeszcze do punktu, w którym podpisanie porozumienia kończącego spór byłoby możliwe (a różnica, która ich dzieli nie jest już tak wielka), wówczas szczególnie warto jest skupić się na punktach 4-10 i odpowiedzieć sobie na wszystkie pytania, które nasuną się podczas dokonywania tej analizy.

Ostatnio miałem do czynienia z jednym z takich przypadków. Różnica dzieląca strony wynosiła 5% wartości transakcji. Strona, która po transakcji miała zamiar spieniężyć swoje aktywa, które miały jej przypaść w wyniku jej zawarcia w ogóle nie uwzględniła faktu, że miesięcznie traci określone kwoty pieniężne, ponieważ:

a/ nie jest to przypadek, w którym odsetki pracują w czasie kiedy sprawa trwa,

b/ środki pozyskane z transakcji po upływie określonego czasu, to nie to samo co środki pozyskane dziś,

c/ środki pozyskane z transakcji mogłyby już wypracowywać odsetki.

W konsekwencji wystarczy kilka tygodni, aby dzieląca strony różnica została skonsumowana przez upływ czasu, a to z kolei oznacza, że o ile strona ta nie będzie w stanie przechylić szali na swoją korzyść w toku dalszych negocjacji, to właśnie zaczęła tracić pieniądze.

Jeśli taka sytuacja potrwa dłużej, to oczywiście może skutkować tym, że strona ta będzie mniej skłonna myśleć o zawarciu porozumienia, skoro już tylko ewentualna 100% wygrana w sądzie (choć oczywiście w dalszym ciągu niepewna) będzie dla niej bardziej atrakcyjna niż porozumienie, na które już niemal się zgodziła. A wszystko przez to, że nie była w stanie precyzyjnie określić kosztów sporu.

Blog "Pozasądowe Rozwiązywanie Sporów"