Aleksandra Jach, Marcin Duda (fot.) , prawnicy Kancelarii Adwokatów i Radców Prawnych Miller, Canfield, W. Babicki, A.Chełchowski i Wspólnicy Sp. k.

Od pewnego czasu w prasie huczy od informacji na temat przedsiębiorców, którym ze względu na zawarcie z bankami transakcji tzw. opcji walutowych, wobec gwałtownego spadku wartości złotówki, grozi bankructwo, a przynajmniej groźba poniesienia dotkliwych strat. Zjawisko to stało się na tyle niepokojące, że skłoniło Ministerstwo Gospodarki do podjęcia konkretnych działań, mających pomóc przedsiębiorcom, którzy znaleźli się w trudnej sytuacji (uruchomiono m.in. specjalną infolinię). Ministerstwo wydaje się przychylać do stanowiska, że w większości przypadków „niefortunnych transakcji walutowych” przedsiębiorcy stali się ofiarami banków.

Niniejszy artykuł ma na celu przeanalizowanie podsuwanych przedsiębiorcom rozwiązań, które mają im pomóc wyplątać się z przyjętych na siebie zobowiązań. Autorzy pragną zwrócić uwagę na kruchość niektórych z proponowanych „środków ratunku”.

W pierwszej kolejności dotyczy to rozwiązania najczęściej podsuwanego przedsiębiorcom: wystąpienia do sądu z wnioskiem o oznaczenie nowego sposobu wykonania zobowiązania, wysokości świadczenia lub orzeczenia o rozwiązaniu umowy ze względu na wystąpienie tzw. nadzwyczajnej zmiany stosunków (art. 3571 KC). Na podstawie przedmiotowego przepisu, sąd po rozważeniu interesów stron może zgodnie z zasadami współżycia społecznego oznaczyć sposób wykonania zobowiązania, wysokość świadczenia lub orzec o rozwiązaniu umowy, jeżeli nastąpiła nadzwyczajna zmiana stosunków, a spełnienie świadczenia byłoby połączone z nadmiernymi trudnościami albo groziłoby jednej ze stron rażącą stratą, czego strony nie przewidziały zawierając umowę.

Autorzy niniejszego artykułu stoją na stanowisku, że wątpliwym jest uznanie osłabienia wartości złotówki w stosunku do wartości innych walut za nadzwyczajną zmianę stosunków. Zgodnie z wyrokiem Sądu Najwyższego z dnia 25 lutego 2004 r. w sprawie II CK 493/02: „Powoływanie się na klauzulę rebus sic stantibus jest wyłączone, jeżeli mamy do czynienia jednocześnie z zobowiązaniem pieniężnym sensu stricto oraz zmianą stosunków dotyczącą siły nabywczej pieniądza”. W orzecznictwie spotykany jest ponadto pogląd, zgodnie z którym wyłączona jest możliwość zaliczenia do zjawisk, które mogą być uznane za nadzwyczajną zmianę stosunków – hiperinflacji (Sąd Apelacyjny w Gdańsku z 13 października 1992 r. I ACr 407/92).

Istotnego osłabienia wartości złotówki nie można zatem rozpatrywać w kontekście nastąpienia nadzwyczajnej zmiany stosunków, a raczej zaistnienia istotnej zmiany siły nabywczej pieniądza, którą to okoliczność przewiduje art. 3581 KC. Jednakże, należy przy tym zauważyć, że w tym trybie z żądaniem zmiany wysokości lub sposobu spełnienia świadczenia pieniężnego nie może wystąpić przedsiębiorca, gdy spełnienie świadczenia pozostaje w związku z prowadzeniem jego przedsiębiorstwa. Wydaje się zatem, że klienci banków nie mają możliwości skutecznego wystąpienia na drogę sądową z żądaniem opartym na art. 3571 lub art. 3581 KC.

Wśród pojawiających się w prasie zarzutów, nie brak tych - wysuwanych pod adresem banków, które rzekomo nielojalnie namawiały swoich klientów do zawierania transakcji, że opcje walutowe zamiast zabezpieczać interesy przedsiębiorców w efekcie naraziły ich na wielomilionowe straty. Podnosi się, że banki wręcz wykorzystywały nieświadomość i przymusowe położenie swoich klientów dla uzyskania intratnych dla banków kontraktów. Próbuje się zatem udowodnić, że banki wyzyskały swoich kontrahentów (art. 388 KC), a zatem po stronie ich klientów zaistniała podstawa do wystąpienia z żądaniem zmniejszenia swego świadczenia albo unieważnienia umowy.

Transakcje opcji walutowych częstokroć były znane przedsiębiorcom już od wielu lat. Stosowane były dla zabezpieczenia różnic kursowych wynikających z transakcji exportowych czy importowych. W tenże sposób instrumenty, stosowane dotychczas przez nich z rozwagą i umiarem – stanowiły zabezpieczenie dokonywanych przez nich interesów. W sytuacji, kiedy złotówka bardzo umocniła się na rynku walutowym, przedsiębiorcy niejednokrotnie zachęceni szybkim zyskiem, jaki osiągnęli na opcjach, zaczęli zawierać transakcje odwrotne, na mocy których zobowiązywali się do sprzedaży takiej ilości waluty obcej, której racjonalnie analizując ich wyniki finansowe, nie byli w stanie wypracować. Wskutek takich działań przedmiotowe instrumenty stały się narzędziami spekulacji, a nie zabezpieczenia i ochrony.

Według autorów niniejszego artykułu, powołanie się przez przedsiębiorców na wyzysk, w większości przypadków, z powyższych powodów będzie nieuzasadnione. Nie można zapominać, że umowy opcji zawierane były przez przedsiębiorców, do których należy stosować większy rygoryzm w podejściu do dokonywanych przez nich czynności, niż w przypadku umów, które zawierane są przez banki ze zwykłymi konsumentami.

Na wyzysk można powołać się jedynie, jeżeli jedna ze stron wykorzystuje przymusowe położenie, niedołęstwo lub niedoświadczenie drugiej strony. Wydaje się, że udowodnienie, że położenie przedsiębiorców było przymusowe będzie niezwykle utrudnione. Z takim położeniem mamy do czynienia, gdy strona znajduje się w takich warunkach materialnych, osobistych lub rodzinnych, które zmuszają ją do zawarcia umowy nawet za wszelką cenę lub nie pozwalają na swobodne pertraktacje (SN z 24 listopada 98 r. I CKN 667/97). Wydaje się również, że przedsiębiorcę nie można uznać za niedoświadczonego. Po obu stronach umów opcji mamy do czynienia z profesjonalnymi podmiotami, mającymi możliwość skorzystania z porad wykwalifikowanych doradców finansowych, prawników oraz własnego doświadczenia biznesowego.

Wskazuje się również, że stratni przedsiębiorcy mogą odwoływać się do przepisów kodeksu cywilnego, które pozwalają na uchylenie się od skutków prawnych zawartej umowy, poprzez wykazanie, że działali pod wpływem błędu co do treści czynności prawnej (art. 84 KC). Niemniej jednak, powołanie się na działanie pod wpływem błędu i uchylenie się na tej podstawie od skutków prawnych dokonanej czynności dopuszczalne jest tylko wtedy, gdy błąd został wywołany przez drugą stronę, chociażby bez jej winy, albo gdy wiedziała ona o błędzie lub mogła z łatwością błąd zauważyć.

Przedsiębiorcy podnoszą, że zakupili przedstawione im produkty finansowe, działając w zaufaniu do banków, z którymi współpracowali przez lata. Twierdzą, że produkty te zostały im przedstawione w sposób nierzetelny bez wszechstronnego nakreślenia ryzyka dla nich płynącego z takich umów. Wydaje się, że odwołanie się do takich argumentów będzie wykluczone, w szczególności, w przypadku przedsiębiorców, którzy już od dłuższego czasu zabezpieczali swoje transakcje opcjami.

Wielu przedsiębiorców, powołując się na te argumenty może znajdować się na osłabionej pozycji również z tego powodu, że najczęściej wraz z podpisaniem umów ramowych podpisali oświadczenia o tym, że zapoznali się ze szczegółami transakcji, które mają być zawierane na postawie takich umów i że je zrozumieli. Oświadczyli również, że mają świadomość realnego ryzyka poniesienia wysokiej straty z powodu zawarcia takich umów.

Szczegółowego zbadania wymagałaby ocena skuteczności takich oświadczeń, jednakże sam fakt, że zostały one złożenie przez osoby reprezentujące przedsiębiorcę zdecydowanie osłabia ich pozycję dowodową w postępowaniu opartym o art. 84 KC.

Należy zwrócić również uwagę na fakt, że nie są uzasadnione zastrzeżenia wysuwane przeciwko bankom na podstawie ustawy z dnia 29 lipca 2005 r. o obrocie instrumentami finansowymi oraz w szczególności Rozporządzenia Ministra Finansów z dnia 28 grudnia 2005 r. w sprawie trybu i warunków postępowania firm inwestycyjnych oraz banków powierniczych (Dz.U. z 2006 r. Nr 2, poz. 8). Postanowienia rozporządzenia stawiają po stronie firm inwestycyjnych szczególne wymagania w zakresie zadbania o „uświadomienie” ich klientów o możliwych ryzykach i stratach, jakie mogą przynieść przeprowadzane dla nich transakcje finansowe. Ustawodawca zwracając uwagę na poziom zawiłości i ryzyka niesionego przez tego rodzaju transakcje, nakazał firmom oferującym produkty finansowe rzetelnie przedstawiać informacje o oferowanych produktach osobom pragnącym z nich z korzystać i badać poziom adekwatności zaoferowanych im usług do możliwości i zgłoszonych potrzeb.

Niezależnie od pojawiających się wątpliwości, czy wyżej opisane wymogi wskazanego rozporządzenia mają zastosowanie do banków (oferowanie przez bank maklerskich instrumentów finansowych nie stanowi działalności maklerskiej), należy wskazać, że wymagania opisane w powyższym paragrafie nie będą miały zastosowania do transakcji opcji zawieranych pomiędzy bankami i przedsiębiorcami również z tego względu, że powołane wyżej rozporządzenie zawiera postanowienie (art. 5 pkt 3), zgodnie z którym przepisów związanych z badaniem oceny poziomu wiedzy klienta nie stosuje się do umów o świadczenie usług maklerskich takich jak oferowanie maklerskich instrumentów finansowych, do których zaliczamy opcje kupna lub sprzedaży instrumentów finansowych, opcje walutowe i inne równoważne instrumenty finansowe rozliczane pieniężnie. Jeżeli zatem będziemy mieli do czynienia transakcjami tego rodzaju, nie będzie można czynić zarzutu bankom z tego tytułu, że nie zadbały o zbadanie poziomu wiedzy ich klientów na temat oferowanych im instrumentów.

W świetle powyższego, należy stwierdzić, że nie należy przeceniać szans wygrania przez przedsiębiorców sporów z bankami. Zależą one przede wszystkim od tego, jaki kształt został nadany zapisom poszczególnych umów ramowych oraz zawieranych na ich podstawie szczegółowych transakcji. Tym samym wydaje się, że należy raczej szukać rozwiązań polubownych i spróbować osiągnąć kompromis w drodze negocjacji. Banki z pewnością nie są zainteresowane rygorystycznym wykonywaniem swoich praw prowadzącym do bankructwa ich klientów. Mając na uwadze skalę zaistniałego zjawiska, najlepszym rozwiązaniem byłoby renegocjowanie przez banki i przedsiębiorców feralnych umów, w taki sposób, aby umożliwić przedsiębiorcom, którzy popadli w tarapaty, wykonanie lub redukcję ich zobowiązań, by zaspokoić należne roszczenia banków, a ich klientów zachować w dobrej kondycji finansowej.