Stowarzyszenie Liderów Lokalnych Grup Obywatelskich (SLLGO) skierowało do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka skargę dotyczącą odmowy ujawnienia rządowej korespondencji elektronicznej związanej z pracami legislacyjnymi nad nowelizacją ustawy o dostępie do informacji publicznej.
Chodzi o ograniczenia nałożone ostatecznie przez poprawkę senatora PO Marka Rockiego. Zgodnie z nimi urząd mógł odmówić dostępu do informacji np. wtedy, gdy osłabiłoby to zdolność negocjacyjną Skarbu Państwa w procesie gospodarowania mieniem czy też wiązało się z negocjowanymi umowami międzynarodowymi lub postępowaniami sądowymi. W praktyce rząd nie musiałby np. ujawniać dokumentów związanych z prywatyzacją.
Chociaż ostatecznie poprawka ta została zgłoszona na etapie prac w Senacie, to pierwotnie bardzo podobne rozwiązanie przewidywał projekt rządowy. Znalazło się w nim w nie do końca jasnych okolicznościach. Sprawa była ciekawa tym bardziej, że projekt skierowano jako pilny ze względu na kończącą się poprzednią kadencję. Podczas prac sejmowych propozycja została jednak skreślona po podważeniu jej zgodności z konstytucją przez Biuro Analiz Sejmowych.

Stowarzyszenie wcześniej zaskarżyło przepis, na podstawie którego odmówiono mu dostępu do rządowych e-maili, do Trybunału Konstytucyjnego. Chodzi o art. 6 ust. 2 ustawy o dostępie do informacji publicznej. Zdaniem SLLGO skoro pozwala on na wyłączenie osobnej kategorii dokumentów wewnętrznych, to jest niezgodny z art. 61 konstytucji, który zapewnia obywatelom dostęp do informacji o działalności władzy.

Wtedy interweniował senator Rocki, zdobywając poparcie parlamentu. Ostatecznie tryb wprowadzenia kontrowersyjnej poprawki wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego został uznany za niezgodny z ustawą zasadniczą (sygn. akt K 33/11).
Jeszcze na etapie prac w rządzie SLLGO wystąpiło o udostępnienie korespondencji członków Rady Ministrów i ich asystentów, w tym także e-maili. Rząd odmówił. Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie orzekł, że powinny zostać one ujawnione, gdyż stanowią informację publiczną (sygn. akt II SAB/Wa 260/11). Wyrok ten został jednak uchylony przez Naczelny Sąd Administracyjny, który uznał e-maile za dokumenty wewnętrzne, które służą jedynie wymianie informacji, a nie przesądzają o kierunkach prac rządu. To zaś, zdaniem NSA, oznacza, że nie stanowią informacji publicznej (sygn. akt I OSK 666/12).
Właśnie to rozstrzygnięcie podważa SLLGO w skardze do strasburskiego trybunału. Uważa bowiem, że narusza ono art. 10 ust. 1 konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności, który mówi przede wszystkim o wolności słowa i poglądów, ale też, zdaniem skarżących, o prawie do uzyskiwania informacji o działalności władz publicznych.
– Otrzymywanie i udzielanie informacji jest podstawą prawa do wolności wyrażania opinii, ponieważ nie można wyrażać ich bez znajomości dokładnych oraz istotnych dla sprawy faktów – przekonują w skardze jej autorzy. Zwracają też uwagę, że cały proces legislacyjny nad ustawą przebiegał bez debaty, bo rząd ograniczał dostęp obywateli do informacji. To zaś rodzi pytania o rzeczywiste intencje wprowadzonych ograniczeń. Właśnie w ich ujawnieniu mogą pomóc e-maile, do których wglądu domaga się stowarzyszenie.
– Poznanie przyczyn wprowadzenia określonych rozwiązań prawnych jest kluczowe dla debaty publicznej – podkreślają jego przedstawiciele, zwracając uwagę, że pojawiają się propozycje kolejnych ograniczeń w jawności życia publicznego.
Dodają, że polskie przepisy nie mówią nic o dokumentach wewnętrznych. Zdaniem dr. Grzegorza Sibigi, adiunkta w Instytucie Nauk Prawnych PAN, właśnie z tego ostatniego wynika cały problem.
– Gdyby wzorem niektórych innych państw Polska wprowadziła do przepisów o dostępie do informacji publicznej pojęcie sfery wewnętrznej i jednoznacznie uregulowała, w jakich konkretnie sytuacjach można ograniczyć dostęp do związanych z nią informacji, to sądy nie musiałyby tego wyinterpretowywać z ustawy – komentuje ekspert.