Telewizyjni nadawcy mogą zakazać retransmisji swoich programów innym spółkom nadającym przez internet. Działalność polegająca na umożliwianiu własnym abonentom w czasie rzeczywistym bezpośredniego odbioru niekodowanych przekazów telewizyjnych jest bowiem – co do zasady – publicznym udostępnianiem utworów. To zaś wymaga zgody autora – orzekł luksemburski Trybunał Sprawiedliwości.

Powództwo nadawców

Orzeczenie TS wywołało powództwo wytoczone przez siedmiu brytyjskich komercyjnych nadawców przeciwko TVCatchup Ltd (TVC). Pozwana spółka oferuje bowiem w internecie retransmisję (przeważnie na żywo) niekodowanych programów telewizyjnych przez połączenie z jej serwerem.
W swojej działalności TVC posługuje się czterema grupami serwerów: przechwytującymi, kodującymi, pierwotnymi i końcowymi. Wykorzystuje przy tym zwykłe sygnały nadawcze – naziemne i satelitarne.
Po to zaś, żeby uzyskać własny produkt, przechwytuje je za pomocą anteny i przekazuje do właściwych serwerów, które wydzielają poszczególne przekazy wizualne, nie powodując ich zmiany.
Serwery kodujące konwertują je na inny standard kompresji, po czym serwery pierwotne przygotowują przekaz wideo, który może być wysłany do internetu w różnych formatach przeznaczonych dla komputerów, tabletów i telefonów komórkowych (Adobe Flash, http i RTSP).
Od tego momentu kanały proponowane przez TVC są przetwarzane wyłącznie na wniosek użytkownika. W razie braku takiego zapotrzebowania – sygnał jest pomijany.
Nadawcy zarzucili więc TVC naruszenie ich praw autorskich do programów i filmów przez publiczne udostępnianie. Podkreślali, że jest ono zakazane zarówno przez prawo krajowe, jak i przez dyrektywę 2001/29 WE w sprawie harmonizacji niektórych aspektów praw autorskich i pokrewnych w społeczeństwie informacyjnym.
Wydział kanclerski wysokiego sądu Anglii i Walii, do którego właściwości należą znaczące sprawy cywilne, a do którego trafiła sprawa, zapytał europejski sąd, czy można mówić o publicznym udostępnianiu przez przedsiębiorcę takiego jak TVC.

Zawsze gdy utwór jest wielokrotnie wykorzystywany, trzeba uzyskać indywidualne zezwolenie autora

Wątpliwość wzięła się stąd, że jego przekaz trafia wyłącznie do osób, które i tak są uprawnione do odbioru oryginalnego sygnału nadawczego we własnych telewizorach, komputerach czy telefonach.
Jest to możliwe dlatego, że internetowy oferent sprawdza poprzez urządzenia, w które wyposażona jest jego strona WWW, czy odbiorcy mają abonament telewizyjny w Zjednoczonym Królestwie i czy nie odbierają przekazu poza krajem. Ważne jest przy tym – zdaniem brytyjskiego sądu – że działalność TVC finansowana jest z własnych reklam prezentowanych przed retransmisją.
Te natomiast, które pochodzą od pierwotnych nadawców telewizyjnych, pozostają w niezmienionej formie. Kanclerski sąd powziął tym większe wątpliwości co do działania TVC, że uznał jego działalność za konkurencyjną w stosunku do skarżących stacji.

Ochrona autorów

Trybunał Sprawiedliwości przypomniał przede wszystkim, że podstawowym celem dyrektywy 2001/29, o łamanie której powodowie oskarżali TVC, jest zapewnienie autorom wysokiego poziomu ochrony. Dodał, że taki stan rzeczy powinien umożliwiać im otrzymanie stosownego wynagrodzenia za korzystanie z ich utworów, w szczególności polegające na publicznym udostępnianiu.
Dlatego TS uznał, że zawsze, gdy utwór jest wielokrotnie wykorzystywany, każda jego transmisja lub retransmisja z wykorzystaniem przekazu technicznie różnego od pierwotnego udostępnienia musi uzyskać indywidualne zezwolenie autora. W takich właśnie sytuacjach chodzi bowiem o publiczne udostępnianie.
A jest ono publiczne, ponieważ internetowa retransmisja (taka jak dokonywana przez TVC) jest skierowana do wszystkich osób przebywających w Wielkiej Brytanii, które mają połączenie z siecią i wykupiły abonament telewizyjny.
Nie ma przy tym żadnego znaczenia – co podkreślili europejscy sędziowie – że retransmisja jest finansowana z reklam zbieranych przez przedsiębiorcę konkurującego na rynku z pierwotnymi nadawcami.

ORZECZNICTWO
Wyrok w sprawie C-607/11.