Ustawa medialna nie będzie obejmować prywatnych i nieprofesjonalnych stron internetowych. Oznacza to, że przepisy nie dotkną ani blogerów, ani firm zamieszczających w sieci filmy instruktażowe.
Do ustawy medialnej naprędce wprowadzane są zmiany, które doprecyzują i złagodzą przepisy dotyczące kontroli w sieci. Regulacje nie będą obejmować działalności amatorskiej i nieprofesjonalnej. Oznacza to, że fryzjer, który zamieści na swojej stronie film instruktażowy o stylizacji włosów, nie będzie musiał zabiegać o wpis do wykazu prowadzonego przez Krajową Radę Radiofonii i Telewizji.
– Ustawa dotyczy tylko podmiotów profesjonalnych, ponoszących odpowiedzialność redakcyjną za wybór i zestawienie treści audiowizualnych, a podstawowym celem prowadzonej przez nich działalności gospodarczej jest dostarczanie audycji (filmów, seriali itd.) – wyjaśnia mec. Dominik Skoczek, dyrektor departamentu własności intelektualnej i mediów w Ministerstwie Kultury.
Według Krajowej Izby Gospodarczej objęcie regulacjami prywatnych i nieprofesjonalnych stron mogłoby naruszać przepisy unijnej dyrektywy audiowizualnej, które nieco inaczej definiują usługę na żądanie. Według europejskich przepisów usługa ta przeznaczona jest m.in. do masowego odbioru, nie obejmuje prywatnych witryn, a dostarczenie jej do odbiorcy nie jest głównym celem przedsiębiorcy. Oznacza to, że usługą na żądanie nie może być instrukcja obsługi.
Tymczasem przepisy, które zostały uchwalone przez Sejm, definiowały szerzej usługę audiowizualną na żądanie. Mówiły bowiem, że jest nią usługa medialna umożliwiająca odbiór audycji w wybranym przez odbiorcę momencie, w oparciu o katalog ustalony przez dostawcę usługi.
W dyrektywie nie ma również mowy o wykazie i rejestrze, które pojawiły się w ustawie medialnej. Tymczasem według projektu polskiej ustawy medialnej będą do nich wpisywane i telewizje internetowe i audiowizualne usługi na żądanie.
– Dyrektywa rzeczywiście nie przesądza tej sprawy. Każde państwo członkowskie indywidualnie rozwiązało tę kwestię zgodnie z krajowym systemem funkcjonowania organów regulacyjnych – komentuje mec. Skoczek.
Ministerstwo Kultury tworząc te przepisy sugerowało się sytuacją innych krajów europejskich, gdzie dyrektywa została już wprowadzona i podobne rejestry funkcjonują. Należą do nich między innymi Holandia i Włochy oraz Hiszpania, gdzie muszą się zgłaszać nie tylko nadawcy, ale także ich akcjonariusze, którzy mają udziały większe niż 5 proc.
Dzisiaj poprawki do ustawy będą wprowadzane na posiedzeniu Senatu.