Nadawcy programów dostępnych w sieci stracą prawo do nadawania, jeśli ich audycje zagrożą zdrowiu bądź bezpieczeństwu publicznemu.
Granice wolności słowa w internecie i swoboda w sieci stały się głównym tematem dyskusji podczas posiedzenia sejmowej podkomisji nadzwyczajnej do rozpatrzenia projektu ustawy medialnej. Zgodnie bowiem z zaproponowanymi przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego przepisami będzie można odmówić wpisania do rejestru nadawcy tzw. programu telewizyjnego rozpowszechnianego wyłącznie w sieci. Konsekwencją tego będzie zakaz nadawania. Wpisanie do rejestru jest bowiem tożsame z prawem do rozpowszechniania programu. By nadawca został jednak w ten sposób ukarany, jego program musi zagrażać ochronie zdrowia, porządku lub bezpieczeństwu publicznemu.
– Te pojęcia są zbyt ogólne. Tak naprawdę nie wiadomo, „co oznacza sformułowanie porządek publiczny”. Powinniśmy przyjąć katalog, który znajduje się w dzisiejszej ustawie o radiofonii i telewizji – komentowała posłanka Elżbieta Kruk. Jak dodaje, według obecnie obowiązujących przepisów audycje nie mogą propagować działań między innymi sprzecznych z polską racją stanu i prawem. Jednocześnie powinny szanować uczucia religijne odbiorców i respektować chrześcijański system wartości.
Dla wielu członków podkomisji stawianie takich warunków nadawcom programów, dostępnych jedynie w sieci, jest nie do przyjęcia.
– Dopuszczam jedynie możliwość złagodzenia przepisów dotyczących internetu, a nie ich zaostrzenia – postulowała przewodnicząca podkomisji Iwona Śledzińska-Katarasińska. Według zwolenników łagodzenia regulacji i wprowadzenie bardzo surowych przepisów nie zmieni charakteru programów dostępnych w internecie, a jedynie spowoduje, że nadawcy będą łamać lub omijać prawo.
Sprawozdanie opracowane przez podkomisje trafi teraz pod obrady sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu.