Na Wschodzie wciąż mieszkają Polacy, którzy chcą powrócić do ojczyzny. Niektórzy na zaproszenie czekają jednak 7, a nawet 10 lat. Zgodnie z opinią Obywatelskiego Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej „Powrót do ojczyzny” na przyjazd do Polski czeka 2500 osób.
By tę liczbę zredukować, należy jak najszybciej uprościć procedury związane z ich powrotem do Polski i osiedlaniem się w naszym kraju. Mają to zagwarantować nowe przepisy o repatriacji. Obywatelski projekt ustawy musi podpisać 100 tys. osób. Już dziś jest ponad 93 tys. głosów.

Państwowe mieszkania

Zgodnie z opinią Obywatelskiego Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej najważniejszą zmianą proponowaną w nowej ustawie jest nałożenie obowiązku zapewnienia lokalu mieszkalnego dla repatrianta na administrację rządową. Według nowych przepisów to minister właściwy do spraw wewnętrznych osobie, która wraca do kraju, oraz członkom jego najbliższej rodziny zapewni mieszkanie na okres 24 miesięcy. Ponadto minister będzie musiał zagwarantować lokal w ciągu dwóch lat od momentu wydania tzw. decyzji o przyrzeczeniu wydania wizy wyjazdowej. Taka regulacja ma wyeliminować przypadki, gdy na powrót do Polski czeka się nawet kilka lat. Dziś kwestią zagwarantowania lokalu dla osób, które powróciły ze Wschodu, muszą zajmować się samorządy.
– Jeśli ten największy ciężar, czyli zapewnienie mieszkania, zostanie przeniesiony na państwo, które dysponuje innym budżetem niż gminy, wówczas kwestie całkowitej repatriacji będzie można załatwić w ciągu kilku lat – komentuje Andrzej Grzeszczuk z Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej.
Taką tezę popiera także Związek Miast Polskich.
– W tej chwili nas po prostu nie stać na takie mieszkania. Nasze dochody w ciągu ostatnich dwóch lat na tyle spadły, że musieliśmy zaciągnąć kredyty, by kontynuować inwestycje, które w dużej części są inwestycjami unijnymi – wyjaśnia Andrzej Poprawski, dyrektor Biura Związku Miast Polskich.
MSWiA, które miałoby się zająć kwestią zapewnienia mieszkań, uważa, że tego typu rozwiązania nie mogą mieć zastosowania w praktyce.
– Minister właściwy do spraw wewnętrznych nie dysponuje i nie gospodaruje przecież lokalami mieszkalnymi – wyjaśnia Małgorzata Woźniak, rzecznik MSWiA.
Woźniak podkreśla również, że wyodrębnienie przez gminę lokalu mieszkalnego z jej zasobów komunalnych stanowi suwerenną decyzję rady gminy i nie ma podstaw prawnych, by na taką decyzję wpłynąć.

Reakcja mieszkańców

Tymczasem stosunek gmin do sprowadzania repatriantów bywa z roku na rok coraz bardziej niechętny. Przyczyną tak małego zaangażowania gmin w sprowadzanie repatriantów bywa często obawa samorządowców przed reakcją mieszkańców danej gminy, szczególnie gdy owa gmina jest uboga. – Obdarowywanie mieszkaniami rodzin z zewnątrz może skutkować fermentem. To z kolei może przekładać się na wyniki najbliższych wyborów samorządowych – komentuje Andrzej Grzeszczuk. Ponadto gminy, które sprowadziły w ostatnich latach 10 lub 15 rodzin, dziś czują się już zwolnione z obowiązku dalszego przyjmowania repatriantów.

Anonimowe rodziny

Kolejnym utrudnieniem są również skomplikowane formalności związane z ubieganiem się przez samorządy o dotację z budżetu państwa. Już dziś bowiem gmina, jeśli zapewni mieszkanie repatriantowi i najbliższym członkom jego rodziny, może wystąpić o specjalną dotację z budżetu państwa. Taką pomoc finansową udziela się na podstawie porozumienia zawartego z danym wojewodą. Gmina musi dodatkowo podjąć uchwałę, w której zobowiązuje się do zapewnienia wracającym do ojczyzny mieszkania, a następnie skierować wniosek z prośbą o finansową pomoc do owego wojewody.
– Dotacja, chodzi tutaj o 100 tys. zł, jest przydzielana tym gminom, które zgłosiły do MSWiA chęć zaproszenia rodziny anonimowej. Jeśli gmina wskazuje konkretne osoby, podając ich nazwiska, wówczas dotacji nie otrzymuje – wyjaśnia Małgorzata Woźniak.
Dlatego dotacji z budżetu państwa nie otrzymuje np. Warszawa.
– Zostały wystosowane imienne zaproszenia do konkretnych rodzin pragnących osiedlić się w ramach repatriacji w Warszawie. W związku z tym miasto stołeczne nie może starać się o otrzymanie dotacji na ten cel z budżetu państwa. – tłumaczy Kinga Ciesielska z Wydziału Prasowego Urzędu Miasta Warszawy.
Wciąż za mało gmin występuje z zaproszeniami dla rodzin
Cała odpowiedzialność za repatriację spoczywa dziś na samorządach. Co prawda gmina, jeśli zaprasza anonimową rodzinę, może starać się o dotację z budżetu państwa. Najpierw jednak samorządy muszą zapłacić za wszystko same, z własnych środków, a dopiero później otrzymują pomoc finansową. Realizacja tej procedury ze względów biurokratycznych jest niezwykle skomplikowana. Ubieganie się o te pieniądze to żmudne i długotrwałe działanie. Dlatego gminy zniechęcają się, a liczba zaproszeń jest tak nieznaczna. W 2009 roku tylko osiem gmin wystąpiło z zaproszeniem rodzin z zagranicy. To zdecydowanie za mało. Dużym problem jest dziś również bark koordynacji działań repatriacyjnych. Zaangażowanie w sprowadzanie rodzin ministra do spraw wewnętrznych i obciążenie go obowiązkiem przyspieszenie całej procedury repatriacyjnej spowoduje, że te osoby wreszcie wrócą do ojczyzny.
Nie ma przeszkód prawnych do przyjazdu rodaków
Ustawodawca może nałożyć na MSWiA obowiązek zapewnienia mieszkań dla repatriantów. Teoretycznie nie ma żadnych przeszkód, by to właśnie minister do spraw wewnętrznych zajmował się tym. Należałoby wówczas w budżecie państwa przeznaczyć odpowiednie kwoty na ten cel. Takie rozwiązanie wymaga jednak dłuższego zastanowienia, czy nowe przepisy nie zrodzą czasem jeszcze większej ilości problemów.
To przecież gminy dysponują dziś własnym zasobem mieszkaniowy i mają określone obowiązki zapewnienia lokali mieszkańcom znajdującym się w szczególnej sytuacji. Oznacza to, że samorządy mają znacznie lepsze instrumenty do tego typu działań niż MSWiA, które nie dysponuje mieszkaniami. Ministerstwo musiałoby je zakupić, a to po pewnym czasie doprowadziłoby to do sytuacji, gdy MSWiA miałoby rozproszone po całym kraju lokale.
Jolanta Daniel, koordynator ds. repatriacji Polskiej Akcji Humanitarnej / DGP
Prawo dla repatriantów / DGP