Metoda na piratów okazuje się prosta. Specjalnie zatrudnieni łowcy wyszukują w sieci nielegalnie udostępniane pliki. Gdy takie znajdą, za pomocą stworzonego w tym celu oprogramowania wychwytują numery IP (Internet Protocol – red.) komputera, z którego je wrzucono do internetu.
– Nie mogę zdradzić żadnych szczegółów naszego narzędzia, ale zapewniam, że coraz bardziej je unowocześniamy wraz z rozwojem techniki – mówi tajemniczo szef Fundacji Ochrony Twórczości Audiowizualnej Mariusz Kaczmarek.
Zdobyte numery IP wydawcy przekazują policji, żądając wszczęcia postępowania. Albo, jak firmy ze Szwajcarii i z Niemiec, składają do sądu wnioski o zobowiązanie providerów do udostępnienia im danych użytkowników, którzy złamali prawo. To pozwala zapukać bezpośrednio do drzwi piratów. Nieoficjalnie wiadomo, że tylko w tym roku w ten sposób dotarły w Polsce do tysiąca osób.
– Większość spraw staramy się zakończyć drogą ugody, coraz częściej sami piraci decydują się na dobrowolne poddanie się karze – przyznaje Jan Bałdyga ze Związku Producentów Audio-Video.
– Szacuje się, że nielegalna jest ponad połowa oprogramowania dostępnego w Polsce – mówi Bartłomiej Witucki z Business Software Alliance, organizacji zajmującej się walką z piractwem komputerowym. Jak obliczył ZPAV, straty firm fonograficznych zrzeszonych w tej organizacji od maja to ponad 3 mln zł. Dystrybutorzy filmowi swoje straty wyceniają na 380 mln zł rocznie.
W czerwcu głośnym echem na świecie odbiła się decyzja Warner Bros, które w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych zatrudniło kilkudziesięciu specjalnych łowców piratów. Ci studenci kierunków ścisłych przekopują się przez zakamarki internetu, przenikają do środowisk pirackich i zastawiają w nich pułapki. W Polsce odstraszająco mają działać coraz wyższe wyroki. – Kilka lat temu sądy miały skłonność do umarzania takich spraw, ale to się już skończyło – zapewnia Witucki. Wydawcy powołują się na wyrok z czerwca. Sąd w Płocku wsadził za kraty Marcina W. Nie zapłacił on zasądzonej wcześniej grzywny w wysokości 16 tys. zł na rzecz poszkodowanych producentów oprogramowania. Spędzi w więzieniu pół roku.
Na coraz ostrzejszą wojnę z piratami idą też polskie organizacje zarządzające prawami autorskimi. – Piratom wydaje się, że są nieuchwytni, anonimowi i tym samym bezkarni. Nic bardziej błędnego – mówi Jan Bałdyda ze Związku Producentów Audio-Video. Organizacja tylko między majem a 15 sierpnia tego roku sprawiła, że wszczęto postępowania karne wobec 500 piratów, którzy udostępnili nielegalnie ponad 2 mln tracków muzycznych. ZPAV tak się na nich zawziął, że do walki zaangażował dodatkową ekipę ekspertów specjalizujących się w przeczesywaniu internetu.
– Nie mamy co czekać, aż policja wyłapie nielegalnie udostępniających filmy w sieci. Sami staramy się ich namierzyć – mówi szef Fundacji Ochrony Twórczości Audiowizualnej Mariusz Kaczmarek. FOTA w ostatnich miesiącach rozesłała listy z żądaniem usunięcia plików do kilkudziesięciu serwisów nielegalnie oferujących filmy i seriale. – Zareagowało kilkanaście z nich i rzeczywiście pozbyło się wykradzionych plików. Ale na tym nie poprzestajemy – grozi Kaczmarek. Dzięki pracy specjalnych botów przeszukujących sieć udało się im w tym roku namierzyć kilkudziesięciu piratów i doprowadzić do wszczęcia postępowań.
Sądy coraz surowiej traktują internetowych złodziei. Nie dalej jak dwa miesiące temu do więzienia na pół roku trafił mężczyzna, który nielegalnie ściągał programy z internetu.
prawnik w warszawskim biurze CMS, departament telekomunikacji, media, nowe technologie