To coraz bardziej popularne rozszerzenie adresu internetowego. Ale niesie za sobą zagrożenia.
Bo tej domeny nie chroni polskie prawo. A jeśli nie zadba się o swoje dane osobowe, można potem odnaleźć je w wyszukiwarkach internetowych.
Jacek z Warszawy domenę z rozwinięciem .net założył w serwisie Nazwa.pl. Był mocno zaskoczony, gdy po pewnym czasie wpisał swoje imię i nazwisko oraz nazwę domeny do wyszukiwarki. W serwisie „who is” pojawiły się jego dane osobowe: prywatny adres zamieszkania, numer telefonu komórkowego. Informacje te można odnaleźć do dziś. Dlatego Jacek nie chciał ujawniać swojego nazwiska.
Jak to możliwe, że ustawa o ochronie danych osobowych nie działa przy zakładaniu domeny? W serwisie Nazwa.pl usłyszeliśmy, że końcówka domeny .net nie odnosi się do Polski, ale jest globalna. To dlatego polska ustawa o ochronie danych osobowych w jej przypadku nie obowiązuje. – Rejestrując domenę, można zastrzec jednak, że dane mają być utajone. Jeśli ktoś podczas rejestracji to przeoczył, może też zastrzec swoje dane później i to bezpłatnie – zapewnia Beata Mosór z Nazwa.pl.
Sprawdziliśmy – faktycznie konsultant firmy Paweł Lisowski potwierdził, że przy rozwinięciu .net to nie serwis, ale klient musi zadbać o ukrycie danych osobowych. Czy takie postępowanie na narusza zapisów polskiej ustawy? – Przecież tych danych nikt nie wykrada. Obowiązkiem firmy jest poinformowanie o tym, że dane nie są utajniane. Ale to w interesie zakładającego domenę jest, by dokładnie czytać umowę i świadomie podejmować decyzję, czy dane mają być upublicznione – twierdzi rzeczniczka Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych Małgorzata Kałużyńska-Jasak. Prawnik i ekspert od prawa internetowego Olgierd Rudak tłumaczy, że dzieje się tak dlatego, iż przy zakładaniu domeny z globalnym rozwinięciem polski serwis jest jedynie pośrednikiem. – Faktyczna rejestracja tych domen dokonuje się za granicą. To tam są przekazywane dane osobowe osób, które zakładają domeny – podkreśla Rudak.



OPINIA
dr Piotr Machała,
specjalista od prawa autorskiego z Uniwersytetu Warszawskiego
Akceptowanie warunków umów bez czytania ich treści jest wśród użytkowników internetu nagminne. Wszystkim zależy na tym, żeby jak najszybciej mieć świadczoną usługę, a to niemożliwe bez akceptacji warunków. Tyle że bez ich czytania mogą zdarzać się różne problemy.
Dopóki jest się konsumentem prywatnym i zakłada domenę dla osobistego użytku, np. by pochwalić się kolekcją znaczków, wtedy można podważać tzw. niedozwolone warunki umowy jak konieczność podania numeru komórkowego. Jednak kiedy jest się przedsiębiorcą i zawiera umowę dla celów związanych z prowadzoną działalnością, wtedy ten przywilej już nie obowiązuje.
Przedsiębiorca ponosi pełną odpowiedzialność za warunki umowy, jakie akceptuje. Również Sąd Najwyższy orzekł, że w przypadku, gdy się podpisuje warunki umowy, nie czytając jej treści, podpis uznawany jest za równoznaczny z akceptacją treści umowy.