Kilkadziesiąt serwisów z pirackimi kopiami filmów i seriali otrzymało ultimatum od poszkodowanych dystrybutorów, którzy na tym procederze tracą rocznie nawet 380 mln zł.
Również policja zamierza intensywniej walczyć z cyberprzestępczością. W komendzie głównej powstaje specjalny wydział.
„To jedyne i ostateczne ostrzeżenie: usuńcie nieautoryzowane pliki” – takie żądanie kilkanaście dni temu dostało 50 serwisów oferujących linki do nielegalnych kopii filmów i seriali. Rozesłała je Fundacja Ochrony Twórczości Audiowizualnej reprezentująca największych dystrybutorów kinowych. Ostrzegła piratów przed grożącymi im konsekwencjami karnymi. Adresaci listów dostali prosty wybór: podpiszcie umowę licencyjną albo usuńcie „skradzione” pliki.
Polscy dystrybutorzy przez piratów tracą około 380 mln zł rocznie. – Za chwilę okaże się, że większość firm legalnie działających w tej branży padnie, więc musimy zaostrzyć walkę z piractwem – mówi szef FOTA Mariusz Kaczmarek.
Ostrzeżenia zostały wysłane nieprzypadkowo. Trafiły do portali z listy Top 50 w Google pojawiających się po wpisaniu frazy „filmy online”. Jak twierdzi Kaczmarek, w ich zasobach można znaleźć chociażby najnowszy kinowy hit Jamesa Camerona „Avatar” czy „Alicję w krainie czarów”.
W ostatnich tygodniach niemal 60 tysięcy podobnych wezwań wysłał też Związek Producentów Audio-Video. Setkami mejli dziennie bombardują też piratów największe polskie stacje telewizyjne.



Umowy podpisało niewielu

Jaki tego efekt? O ile część administratorów w obawie przed konsekwencjami usuwa zastrzeżone pliki, na podpisywanie umów decyduje się niewielu. Jak przyznaje Krystian Chaciński ze Stowarzyszenia Filmowców Polskich – Związek Autorów i Producentów Audiowizualnych, w ciągu ostatnich dwóch lat umowy licencyjne podpisała z nimi garstka właścicieli.
– Ale gdy dystrybutorzy złożą skargę do organów ścigania, właściciele tych serwisów nie będą się mogli wymigać od odpowiedzialności, tłumacząc, że nie wiedzieli o tym, że łamią prawo – mówi Kaczmarek. A taką furtkę zostawia im art. 14 ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną. Ten przepis zwalnia z odpowiedzialności za przechowywane dane właścicieli lub administratorów portali społecznościowych, o ile nie wiedzą o bezprawnym charakterze danych lub związanej z nimi działalności.
Bardziej zdecydowane działania zapowiada również Komenda Główna Policji. W jej strukturach zaczyna pracę specjalny wydział wspierania walki z cyberprzestępczością. W założeniu trafią do niego policjanci, którzy już zajmowali się ściganiem piratów. Będą pracować w tajnym, policyjnym kompleksie na warszawskim Żoliborzu. Mają mieć dostęp do najnowocześniejszych narzędzi kontrolowania sieci, dzięki którym błyskawicznie ustala się np. numery IP.
W samej komendzie głównej można usłyszeć, że budowany wydział jest skazany na porażkę. – Powinien odpowiadać za zwalczanie tego rodzaju przestępczości, a jego szef powinien być osobiście odpowiedzialny za to, czy łapiemy komputerowych przestępców – uważa doświadczony oficer policji.

Reklamował usługi na forach

Tylko jeden z namierzonych przez policję piratów udostępniał w sieci około 700 najnowszych filmów. Według szacunków śledczych z jego usług skorzystało 400 tysięcy internautów. Straty materialne dystrybutorów sięgnęły 7 mln zł. – Był rekordowo aktywny, reklamował swoje usługi na wielu forach internetowych – mówią policjanci. Ustalenie tożsamości internauty zajęło policjantom kilka tygodni. Okazał się nim 40-letni bezrobotny z Łodzi. Grozi mu do dwóch lat więzienia i zapłata wysokiej grzywny