Socjaldemokracja Polska zapowiada przygotowanie projektu ustawy, który powoływałby rzecznika praw żołnierzy. Taka instytucja miałaby działać przy parlamencie, a żołnierze mogliby kierować do niej swoje wnioski. SdPl domaga się także dymisji szefa MON Bogdana Klicha.

Propozycja SdPl ma związek z niedzielną wypowiedzią dowódcy Wojsk Lądowych gen. Waldemara Skrzypczaka na temat misji w Afganistanie.

"Wobec widocznego iskrzenia na linii minister obrony narodowej - generałowie i wobec przerażających słów, które padają z ust generałów, wnioskujemy o powołanie rzecznika praw żołnierza" - mówił na wtorkowej konferencji prasowej w Sejmie szef SdPl Wojciech Filemonowicz.

Jak podkreślił, podobne instytucje funkcjonują w Niemczech i w krajach skandynawskich. "Nieprzyzwoita jest sytuacja, w której żołnierz sam kupuje kamizelkę kuloodporną, gogle czy inny sprzęt, aby mógł uczestniczyć w misji" - uważa Filemonowicz.

Zaznaczył, że projekt ustawy w tej sprawie przygotuje koło SdPl na pierwsze posiedzenie Sejmu po wakacjach.

Rzecznik prasowy SdPl Arkadiusz Kasznia zwrócił z kolei uwagę, że żołnierze mają "dość ograniczoną możliwość artykułowania swoich potrzeb". "Rzecznik praw żołnierzy, nie w MON a w parlamencie, umożliwiłby żołnierzom formułowanie ich potrzeb i przedstawianie problemów" - uważa.

SdPl domaga się dymisji ministra obrony narodowej Bogdana Klicha, ponieważ, kierownictwo resortu ma "lekceważący stosunek do wymogów bezpieczeństwa polskich oficerów i żołnierzy".

W niedzielę na uroczystości z okazji sprowadzenia do Polski trumny z ciałem poległego w Afganistanie żołnierza gen. Skrzypczak mówił: "My wiemy, czym walczyć. Nie urzędnicy wojskowi, biurokracja ma nam mówić, czym walczyć. To my wiemy, czym mamy walczyć i chcemy, żeby nas słuchano. Zabrano nam kompetencje, zostawiając odpowiedzialność". Pytał, kiedy nadejdzie czas, że żołnierze przestaną żyć w atmosferze "podejrzeń, w atmosferze histerii, posądzania nas o nieudolność, o słabe wyszkolenie, brak dyscypliny".

W wywiadzie dla poniedziałkowego "Dziennika" Skrzypczak wyraził przekonanie, że śmierci polskiego oficera w bitwie z afgańskimi talibami można było uniknąć, gdyby wojsko miało potrzebny sprzęt - rozpoznawcze bezpilotowe większego zasięgu i lepiej uzbrojone śmigłowce. Generał zarzucił ministerialnej biurokracji powolność w zakupach i nabywanie nie tego sprzętu, który jest najpotrzebniejszy.

W ocenie ministra obrony Bogdana Klicha, gen. Skrzypczak naruszył zasadę cywilnej kontroli nad armią. W sobotę premier Donald Tusk, który odwiedził polskich żołnierzy w Afganistanie, ocenił, że polskiemu kontyngentowi potrzeba więcej sprzętu i zapowiedział uproszczenie procedur, które w razie potrzeby pozwolą rządowi zdecydować o natychmiastowych zakupach.

Żona kpt. Ambrozińskiego powiedziała z kolei w wywiadzie dla dziennika "Polska - The Times", że jej mąż musiał sam sobie kupić sprzęt na wojnę w Afganistanie. "Przed wyjazdem na misję żołnierze muszą robić ogromne zakupy na własny koszt. Im wszystkiego brakuje. (...) Mój mąż na własny koszt kupował dodatkowe magazynki, celowniki, gogle antyodłamkowe, a nawet kamizelkę kuloodporną. Sam musiał sobie także kupić kalkulator, który pomagał w przeliczaniu współrzędnych na mapie" - mówiła Natalia Ambrozińska.