Przeklejanie metki z ceną i próba zakupu produktu po niższej cenie jest oszustwem, a nie kradzieżą i zawsze traktowane jest jak przestępstwo. Nie ma przy tym znaczenie, czy wartość szkody przekracza 250 zł czy nie.

W ostatnim czasie wszystkie media, także te elektroniczne, obiegł wiadomość o emerytce z południa Polski, która dopuściła się „strasznego przestępstwa”. Oto uboga kobieta przeklejając metkę z ceną naklejoną na opakowaniu masła usiłowała kupić ten produkt za 3 zł, a nie 5 zł, jak chciał tego właściciel sklepu. Zbrodnia to musiała być straszna, bo przeciwko emerytce wytoczono wszystkie armaty, jakimi dysponuje polski wymiar sprawiedliwości i kobieta trafiła przed bezstronny, niezawisły sąd. Nieprzestrzegająca zasad społecznych emerytka została uznana za winną przestępstwa i ukarana grzywną w wysokości 200 zł. Całe szczęście jej miesięczna emerytura nie była wysoka i sąd był tak łaskaw, że zwolnił ją od kosztów procesu. Pokrył je Skarb Państwa, czyli w praktyce my wszyscy. Końcowy efekt sprawy jest taki, że proces o 2 zł kosztował państwo i emerytkę kilkaset złotych, a prokuratora i sędziego mnóstwo nerwów i pracy.

Analizując tą sprawę przeciętny obywatel może pomyśleć, że to chyba niemożliwe i autor z nudów postanowił trochę pofantazjować. Jak większość z nas lubię oczywiście zaczytywać się w bajkach, szczególnie tych z dzieciństwa, jednak z przykrością muszę stwierdzić, że tym razem to nie bajka, a smutna rzeczywistość. Jak to jest możliwe? To wina ustawodawcy i polskiego kodeksu karnego.

Zachowanie polegające na przeklejaniu metki z ceną na produkcie w celu zakupienia go taniej niż w rzeczywistości kosztuje nie jest bowiem traktowane przez polskie prawo karne jak kradzież, ale jak oszustwo. Różnica ta nie ma charakteru wyłącznie teoretycznego, ale ma bardzo duże znaczenie w praktyce. Gdyby przeklejanie metki z ceną było traktowane jako kradzież, to biedna emerytka nie popełniłaby przestępstwa, ale wykroczenie. Dlaczego? W przypadku bowiem kradzieży, jeżeli skradziona rzecz ma wartość niższą niż 250 zł sprawca nie popełnia przestępstwa, ale wykroczenie. W konsekwencji nie trafia on od razu przed sąd i nie jest traktowany jak prawdziwy zbrodniarz, ale może zostać ukarany przez policję mandatem. Niestety w przypadku przestępstwa oszustwa wartość zabieranego przedmiotu nie ma żadnego znaczenia. Nawet jeżeli więc, tak jak w opisywanym przypadku, rzeczywista szkoda właściciela danej rzeczy wyniesie zaledwie 2 zł, sprawca zawsze popełnia przestępstwo. O wykroczeniu nie ma mowy. Konieczne jest więc skierowanie do sądu aktu oskarżenia i wymierzenie kary. Nawet jeżeli prokurator i sędzia dostrzegają absurd całej sytuacji, to i tak mają związane ręce i nie mają innego wyboru. Całe szczęście, że kodeks przewiduje przypadek mniejszej wagi przestępstwa oszustwa, bo w przeciwnym razie sprawca za próbę kupienia masła o 2 zł taniej niż powinien musiałby trafić do więzienia minimum na 6 miesięcy (za zwykłe oszustwo grozi kara pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8).

Nie chcę oczywiście nikogo namawiać do bojkotu kodeksu karnego i omijania prawa. Wszak ciągle obowiązuje nas reguła „dura lex, sed lex” – twarde prawo, ale prawo. Warto jednak zastanowić się, czy kruszenie kopii i poświęcanie wielu godzin pracy dziesiątek osób ma sens w sprawie, która mogłaby zostać przez społeczeństwo szybko zapomniana, gdyby niefrasobliwa staruszka zapłaciła surowy mandat. Myślę, że awantury z tego powodu nie robiłby także właściciel sklepu, który mógł stracić całe 2 zł. Myślę też, że wprowadzenie wykroczenia odpowiadającego przestępstwu oszustwa z radością przyjęliby sędziowie i prokuratorzy, którzy dzięki temu mogliby swoją wiedzę, czas i wysiłek skierować na walkę z prawdziwą przestępczością, która bardziej doskwiera nam na co dzień.