Poseł PiS Arkadiusz Mularczyk zapoznał się w maju 2007 r. w IPN z aktami sędziów Trybunału Konstytucyjnego zgodnie z prawem - zeznał w środę wiceszef pionu archiwalnego IPN Rafał Leśkiewicz. Dodał, że poseł czytał te akta w jego gabinecie.

Był on świadkiem w procesie cywilnym, jaki Mularczyk wytoczył b. prezesowi TK Jerzemu Stępniowi za jego zarzut, że poseł oszukał w 2007 r. TK w sprawie lustracji.

Poseł chce by Sąd Okręgowy Warszawa-Praga nakazał Stępniowi przeprosiny w mediach i wpłatę 10 tys. zł na cel społeczny za jego słowa dla "Rzeczpospolitej" z 2008 r. - że nie znalazł podpisów Mularczyka na aktach sędziów TK Adama Jamroza i Mariana Grzybowskiego, które poseł przeglądał w IPN - a podpis powinien być. "Są dwie możliwości: albo wobec posła Mularczyka IPN zastosował inną procedurę dostępu do teczek niż przewidziana przez prawo, albo poseł ten wprowadził w błąd Trybunał" - mówił Stępień.

Chodzi o sprawę zapoznawania się przez Mularczyka w IPN z aktami służb specjalnych PRL nt. dwóch sędziów TK. Potem, w trakcie badania przez TK ustawy lustracyjnej, Mularczyk oświadczył w TK, że byli oni zarejestrowani jako źródła informacji wywiadu PRL. Stępień zarzucił mu wtedy, że nie podał wcześniej, iż Jamróz odmówił współpracy, a Grzybowskiego zarejestrowano w czerwcu 1989 r. Stępień uznał, że poseł zataił te informacje o sędziach, których - bez tej wiedzy - wyłączono ze składu TK.

"Nie jest to powszechne; dzieje się tak, gdy wnioskodawca prosi o dyskrecję i udostępnienie akt w bardziej komfortowych warunkach"

Mularczyk mówił, że akta przeglądał zgodnie z prawem i że w IPN podpisał karty zapoznania się z nimi; przyznał zaś, że nie podpisał się w księdze wejść i wyjść IPN, co "może wynikało z pośpiechu". Według IPN Mularczyk potwierdził fakt zapoznania się z kopiami akt, a jego podpis jest w karcie kontrolnej przy mikrofilmie nt. Jamroza. IPN wyjaśniał, że Stępień zapoznał się z jedną z kilku kopii dokumentów nt. Grzybowskiego, inną niż udostępniona Mularczykowi.

Stepień wnosi o oddalenie pozwu i podtrzymuje, że poseł wprowadził TK w błąd w ramach "gry o lustrację" - aby weszła ona w życie przed wyrokiem TK. "Nie wyłączyłbym sędziego Grzybowskiego ze składu, gdybym wiedział, że zarejestrowano go w 1989 r." - mówił.

W środę Leśkiewicz zapewnił, że wszystko odbyło się zgodnie z przepisami. Zeznał, że w maju 2007 r. przyjmował wniosek Mularczyka na dostęp do akt sędziów TK. "Dzień później zapoznał się on z nimi w moim gabinecie" - dodał świadek. "Nie jest to powszechne; dzieje się tak, gdy wnioskodawca prosi o dyskrecję i udostępnienie akt w bardziej komfortowych warunkach" - przyznał Leśkiewicz, pytany przez pełnomocnika Stępnia, kto czyta akta w jego gabinecie. "A prezes Stępień też czytał te akta w pana gabinecie?" - dociekał adwokat. "Na pewno nie" - padła odpowiedź.

Proces odroczono do 14 października, gdy mają zeznawać kolejni świadkowie

"Jeśli akta są opracowane i są w systemie informatycznym, udostępnia się je nawet z dnia na dzień" - tak Leśkiewicz odparł na pytanie mecenasa, jak długo czeka się w IPN na akta. "Nie liczymy przeciętnego czasu na udostępnienie akt" - dodał świadek. Oświadczył też, że nie ma obowiązku podpisywania się w księdze wejść i wyjść IPN. "A mnie kazano podpisać i był to warunek wejścia" - replikował Stepień. Podkreślał, że jemu samemu akt obu sędziów nie udostępniono w IPN "z dnia na dzień".

Drugi środowy świadek Piotr Gontarczyk, dziś wiceszef pionu lustracyjnego, a w 2007 r. - pionu archiwalnego IPN - zeznał, że zaprowadził tylko Mularczyka, którego znał z prac w Sejmie, do gabinetu Leśkiewicza. "Gdy ważna osoba, np. z Episkopatu, zapoznawała się z aktami w czytelni, to na różne sposoby przeszkadzali jej dziennikarze; ponadto czytanie akt IPN wymaga objaśnień, co przeszkadzałoby innym osobom w czytelni" - tak świadek tłumaczył fakt czytania przez kogoś akt w gabinecie dyrektora.

Proces odroczono do 14 października, gdy mają zeznawać kolejni świadkowie. Sąd ma też oglądać zapis fragmentów rozprawy TK z maja 2007 r.

Warszawska prokuratura z "braku znamion przestępstwa" prawomocnie umorzyła w lutym br. śledztwo z doniesienia Stępnia

Sprawę Mularczyka (jest adwokatem) badał adwokacki rzecznik dyscyplinarny. Jesienią 2008 r. umorzył postępowanie, uznając, że nie wprowadził on w błąd TK. Wcześniej Okręgowa Rada Adwokacka w Krakowie zarzuciła Mularczykowi zatajenie posiadanych informacji przed TK.

Warszawska prokuratura z "braku znamion przestępstwa" prawomocnie umorzyła w lutym br. śledztwo z doniesienia Stępnia. Uznano, że brak jest znamion przestępstwa zarówno w wątku przekroczenia uprawnień przez Mularczyka w sprawie trybu jego dostępu do akt IPN, jak i niedopełnienia uprawnień przez kogoś z IPN.

Mularczyk wytoczył procesy także b. prezesom TK - Stępniowi i Andrzejowi Zollowi, którym zarzucił, że pomówili go, twierdząc iż wprowadził w błąd TK. Sprawę karną z Zollem sąd umorzył, bo chroni go immunitet sędziego TK. Na mocy ugody w procesie cywilnym Zoll wyraził zaś ubolewanie za swe słowa. Ponadto poseł pozwał wicemarszałka Sejmu z PO Stefana Niesiołowskiego za jego słowa, że Mularczyk "wyciągał z IPN fałszywe oświadczenia".