Co z ustawą o równym statusie kobiet i mężczyzn, która miała dostosować polskie prawo do regulacji unijnych w tym zakresie? - Pyta Jolanta Szymanek-Deresz.

Poniedziałkowy "Dziennik" napisał, że Polsce grożą dotkliwe unijne kary za brak prawnych gwarancji równości kobiet i mężczyzn; Komisja Europejska pozwała nasz kraj do Trybunału Sprawiedliwości UE w tej sprawie.

"To już jest osiemnasta sprawa, która znalazła się w Europejskim Trybunale Sprawiedliwości przeciwko Polsce" - podkreśliła Szymanek- Deresz na poniedziałkowej konferencji prasowej.

Według niej, w regulacjach równouprawnieniowych, których brakuje w Polsce, chodzi m.in. o gwarancje równości płac, równości w dostępie do zatrudnienia, kształcenia i awansu zawodowego, a także w zakresie warunków pracy, zabezpieczenia społecznego, zawodowego.

"W tych wszystkich kwestiach kobiety w Polsce nie mają takiego samego statusu jak mężczyźni, ale przede wszystkim nie mamy ustawy zapowiadanej ostatnio przez panią Elżbietę Radziszewską - pełnomocnika rządu do spraw równego statusu kobiet i mężczyzn" - zaznaczyła posłanka SLD.

Jak dodała, kobiety w Polsce mają o 20 proc. niższe wynagrodzenie niż mężczyźni, jest im trudniej znaleźć pracę, wolniej awansują, mają też utrudnioną drogę, jeśli chodzi o działalność publiczną, społeczną i polityczną. "Mężczyźni niestety dobrowolnie nie mogą, nie chcą, nie potrafią zagwarantować równych praw kobietom i dlatego niezbędne jest prawo, które wynika z naszego członkostwa w UE" - uważa Szymanek-Deresz.

Zdaniem Wikińskiego, "tajemnicą Poliszynela" jest, że w rządzie Donalda Tuska jest spór o to, kto ma przygotować ustawę o równym statusie kobiet i mężczyzn - Radziszewska, czy minister pracy i polityki społecznej Jolanta Fedak.

Według "Dz", termin implementacji dyrektywy z 2004 roku, która zakazuje dyskryminacji ze względu na płeć oraz molestowania seksualnego upłynął w grudniu 2007 roku.