Izba Pracy Sądu Najwyższego nie zakazała prezesowi Izby Dyscyplinarnej wykonywania obowiązków. A miała ku temu dobry pretekst. Woli poczekać, aż problem rozwiąże TSUE
Izba Pracy Sądu Najwyższego nie zakazała prezesowi Izby Dyscyplinarnej wykonywania obowiązków. A miała ku temu dobry pretekst. Woli poczekać, aż problem rozwiąże TSUE
Sąd Najwyższy nie chce samodzielnie rozstrzygnąć, czy Tomasz Przesławski, pełniący funkcję prezesa kontestowanej Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego, jest sędzią SN. Właśnie zawiesił postępowanie w tej sprawie do czasu rozpatrzenia pytań prejudycjalnych zadanych przez Izbę Pracy i Ubezpieczeń Społecznych SN Trybunałowi Sprawiedliwości Unii Europejskiej w czerwcu 2019 r.
– Tyle że w uzasadnieniu pozwu podniesiono okoliczności, które wówczas nie były znane sądowi pytającemu. Chodzi o ujawnienie przez Kancelarię Sejmu list poparcia do Krajowej Rady Sądownictwa – zauważa Krystian Markiewicz, prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”, który jest powodem w opisywanej sprawie. Jak podkreśla, choć godzi się z decyzją SN, to nie ukrywa, że jest nią mocno zdziwiony.
/>
Wraz z pozwem złożony został wniosek o udzielenie zabezpieczenia, które miałoby polegać m.in. na zakazaniu Przesławskiemu wykonywania praw i obowiązków związanych nie tylko ze statusem sędziego SN, lecz także prezesa SN kierującego ID SN.
– W pozwie oraz we wniosku o zabezpieczenie nie podnosiliśmy argumentów, które objęte były treścią pytań prejudycjalnych skierowanych przez IP SN do TSUE – mówi Markiewicz. Jego zdaniem SN miał więc w ręku wszelkie narzędzia do tego, aby skutecznie zablokować działalność ID SN, co do której przecież przesądzono już w orzecznictwie SN, że sądem nie jest.
Sędzia Markiewicz zdecydował się wnieść opisywane powództwo po tym, jak zastępca rzecznika dyscyplinarnego wszczął przeciwko niemu postępowanie dyscyplinarne. Zgodnie z przepisami sąd właściwy do rozpatrzenia takiej sprawy jest wyznaczany przez prezesa ID SN. Tyle że zdaniem Markiewicza prezesa ID po prostu nie ma. A wszystko przez nieprawidłowości, do jakich miało dojść podczas wyboru sędziowskiej części Krajowej Rady Sądownictwa. Tej rady, która wnioskowała do prezydenta o powołanie na urząd sędziego SN Tomasza Przesławskiego.
– Jak wiemy, są poważne wątpliwości, czy jeden z członków KRS, a konkretnie Maciej Nawacki, miał wymagane ustawą poparcie. Część sędziów wycofała dla niego poparcie, zanim Sejm podjął uchwałę o wyborze KRS – przypomina sędzia Markiewicz. Tak więc jego zdaniem wybór członków rady pochodzących ze środowiska sędziowskiego został dokonany nielegalnie, a teza ta znajduje potwierdzenie w dokumentach ujawnionych przez Kancelarię Sejmu.
– Konsekwencją tego jest brak zdolności KRS do podejmowania jakichkolwiek uchwał, w tym uchwał zawierających wniosek o powołanie na urząd sędziego, w tym sędziego SN – kwituje Markiewicz.
Tym samym, jak wskazuje się w pozwie, Tomasz Przesławski nie pozostaje w stosunku służbowym z SN, a to oznacza, że nie był osobą uprawnioną do wskazania sądu dyscyplinarnego właściwego do rozpatrzenia sprawy dyscyplinarnej sędziego Markiewicza.
Poza tym powód stoi na stanowisku, że były wszelkie przesłanki do tego, aby SN udzielił zabezpieczenia pozwu polegającego na uniemożliwieniu Przesławskiemu wykonywania nie tylko czynności orzeczniczych, ale też wszelkich czynności mających wpływ na funkcjonowanie SN.
– Nie rozumiem braku udzielenia takiego zabezpieczenia. Bez tego istnieje ogromne ryzyko dotyczące nie tylko tego, że moją sprawę rozpozna sąd nieprawidłowo wskazany. Tutaj w grę wchodzi również udział osób do tego nieuprawnionych w procedurze prowadzącej do obsady organów SN, w tym konstytucyjnego organu I prezesa SN – ostrzega Markiewicz. Tymczasem termin zgromadzenia ogólnego sędziów SN w celu dokonania takiego wyboru został wyznaczony na 17 marca.
– Mimo to SN wolał nie podejmować decyzji samodzielnie i poczekać, aż problem za niego rozwiąże TSUE – podkreśla prezes Iustitii.
Nie jest jeszcze znane uzasadnienie postanowienia o zawieszeniu postępowania w sprawie z powództwa sędziego Markiewicza. Na razie wiadomo, że ma ono związek z pytaniami prejudycjalnymi, jakie IP SN zadała TSUE w czerwcu 2019 r. Chciała m.in., aby TSUE przesądził, czy SN może stwierdzić w postępowaniu o ustalenie stosunku służbowego, że nie jest sędzią osoba, której prezydent co prawda wręczył akt powołania, ale akt ten został wydany na podstawie przepisów naruszających zasadę skutecznej ochrony sądowej.
– Czekanie na to orzeczenie TSUE mija się z celem, a to z tego powodu, że uzasadnieniem w moim żądaniu jest zupełnie inna i to nowa okoliczność. TSUE nie jest zaś od tego, by stwierdzić, czy polska KRS została powołana zgodnie z polskimi przepisami, czy też powołana nie została. To leży wyłącznie w gestii naszych sądów i SN powinien tę odpowiedzialność wziąć na siebie – zaznacza sędzia Markiewicz.
Powództwo sędziego Markiewicza nie jest jedynym, w którym znalazło się żądanie ustalenia nieistnienia stosunku służbowego między tzw. nowymi sędziami SN a Sądem Najwyższym. Podobne złożył Bartłomiej Starosta, sędzia Sądu Rejonowego w Sulęcinie, przewodniczący zarządu Forum Współpracy Sędziów. On jednak domaga się tego w stosunku do sześciu osób zasiadających w Izbie Kontroli Nadzwyczajnej SN, w tym do Joanny Lemańskiej, która pełni funkcję prezesa tej izby. Argumenty, jakich używa sędzia Starosta, są bardzo podobne do tych, jakimi posługuje się w swoim pozwie Krystian Markiewicz. On także wniósł o udzielenie zabezpieczenia poprzez zakazanie pozwanym realizacji uprawnień i obowiązków związanych ze statusem sędziego SN, a także prezesa SN kierującego pracą IKNiSP.
– Jutro ma się odbyć pierwsze posiedzenie w tej sprawie. Nie wiemy na razie, czego ma ono dotyczyć, ale jest prawdopodobne, że będzie na nim rozpatrywany właśnie wniosek o udzielenie zabezpieczenia – mówi adwokat Michał Gajdus, pełnomocnik sędziego Starosty.
Jego zdaniem w przypadku tego pozwu IP SN nie ma możliwości zawieszenia postępowania z powodu czekających w TSUE na rozpoznanie pytań prejudycjalnych. A to dlatego, że tamte pytania nie dotyczą w żadnej mierze osób orzekających w IKNiSP.
– Oczywiście można sobie wyobrazić, że SN zdecyduje się zadać TSUE kolejne pytanie, tym razem dotyczące właśnie IKNiSP i na tej podstawie zawiesić postępowanie – przyznaje adwokat. Jak jednak zauważa, zawieszenie postępowania nie oznacza z automatu, że sąd nie udzieli zabezpieczenia.
– Wręcz przeciwnie. Sąd jest w takim przypadku zobowiązany podjąć wszelkie możliwe decyzje zmierzające do tego, aby zabezpieczyć powództwo – zauważa pełnomocnik sędziego Starosty.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama