Malarz lub jego spadkobiercy mogą domagać się od domu aukcyjnego części dochodów uzyskanych ze sprzedaży obrazu, który zyskał na wartości – orzekł Sąd Apelacyjny w Warszawie w precedensowym wyroku.
Niewiele osób zdaje sobie sprawę z obowiązującej także w polskim prawie instytucji „droit de suite”. Zgodnie z nią twórca lub jego spadkobiercy mają prawo do żądania pewnego procenta od sprzedaży z zyskiem egzemplarza utworu plastycznego lub fotograficznego. Prawo to wprowadzono po pierwszej wojnie światowej we Francji na kanwie odsprzedaży obrazu Milleta „L’Angélus”. Osiągnął on dużą wartość, gdy tymczasem rodzina Milleta żyła w biedzie.
W polskiej ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych (t.j. Dz.U. z 2018 r. poz. 1191 ze zm.) „droit de suite” uregulowano w art. 19–195. Zgodnie z tym przepisem „twórcy i jego spadkobiercom, w przypadku dokonanych zawodowo odsprzedaży oryginalnych egzemplarzy utworu plastycznego lub fotograficznego, przysługuje prawo do wynagrodzenia”. Jest ono obliczane proporcjonalnie – przy cenie do 50 tys. euro jest to 5 proc., potem procent ten spada do 0,25 przy cenie przekraczającej pół miliona euro za obraz czy zdjęcie.
Na te przepisy powołała się spadkobierczyni praw majątkowych po znanym polskim malarzu i plakaciście, żądając zapłaty „droit de suite” od domu akcyjnego, który sprzedał 29 obrazów artysty (najdroższy osiągnął cenę miliona złotych). Dom aukcyjny odmówił, twierdząc, że wynagrodzenia można żądać wyłącznie od samego sprzedawcy obrazu, a nie pośrednika, jakim sam jest. Spór trafił do sądu, a ten zasądził wypłatę spadkobierczyni malarza 100 tys. zł wraz z należnymi odsetkami.
Niedawno wyrok ten został podtrzymany przez Sąd Apelacyjny w Warszawie. Nie zgodził się z poglądem wyrażonym w apelacji, że dom aukcyjny nie jest zobowiązany do zapłaty wynagrodzenia. Co innego wynika bowiem z art. 193 prawa autorskiego.
„Polskie prawo stanowi, że do zapłaty wynagrodzenia jest obowiązany sprzedawca, a gdy działa na rzecz osoby trzeciej, zawodowo zajmującej się handlem dziełami sztuki lub rękopisami utworów literackich i muzycznych, odpowiada z nią solidarnie. Sprzedawca jest obowiązany do ujawnienia osoby trzeciej, przy czym może się zwolnić z tego obowiązku, płacąc należne wynagrodzenie. Żeby natomiast być sprzedawcą, nie trzeba też być właścicielem rzeczy” – podkreślił w uzasadnieniu sąd.
Polskie sądy nie orzekały dotąd o „droit de suite”. Warszawski SA odwołał się więc do orzecznictwa Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. W sprawie sygn. akt C-41/14 uznał on za dopuszczalną klauzulę stosowaną przez słynny dom aukcyjny Christie’s, zgodnie z którą obowiązek wypłaty wynagrodzenia wynikającego z „droit de suite” jest przenoszony na nabywcę obrazu.
„W związku z powyższym orzeczeniem TSUE nie ma wątpliwości, że dom aukcyjny zawodowo zajmujący się odsprzedażą oryginałów utworów jest odpowiedzialny za zapłatę twórcy lub jego spadkobiercom należności z tytułu «droit de suite». Bez znaczenia pozostaje natomiast umowa, jaka zostaje zawarta z twórcą lub jego spadkobiercą, skoro w świetle dyrektywy odsprzedający dzieło ma obowiązek zapłaty należności” – zauważył polski sąd w uzasadnieniu wyroku.
Wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie z 7 sierpnia 2018 r., sygn. akt I ACa 263/18.