Informacja o żądaniach Andrzeja Sapkowskiego wobec CD Projekt wywołała ożywioną dyskusję wśród prawników na temat możliwości zastosowania tzw. klauzuli bestsellerowej. Ewentualny proces mógłby udzielić odpowiedzi na wiele pytań.
Przypomnijmy – w ubiegłym tygodniu media obiegła informacja, że kancelaria reprezentująca Andrzeja Sapkowskiego żąda 60 mln zł od CD Projektu z tytułu autorskich praw majątkowych do sagi o Wiedźminie. To na jej podstawie stworzono grę, a w zasadzie już trzy jej edycje, które odniosły światowy sukces, przynosząc firmie zyski liczone w setkach milionów złotych. Treść umowy (czy też umów) dotyczącej przeniesienia praw majątkowych nie jest znana. Sam pisarz w jednym z wywiadów przyznał, że nie wierzył w sukces gry i choć proponowano mu udział w zyskach, to wolał poprzestać na jednorazowej zapłacie (ponoć było to ok. 35 tys. zł). Pierwszą umowę zawarł zresztą nie z CD Projektem, tylko z przejętą przez niego w 2008 r. firmą Metropolis Software.
Prawnicy reprezentujący Sapkowskiego powołują się na art. 44. ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych (t.j. Dz.U. z 2018 r. poz. 1191 ze zm.). Zgodnie z nim „w razie rażącej dysproporcji między wynagrodzeniem twórcy a korzyściami nabywcy autorskich praw majątkowych lub licencjobiorcy twórca może żądać stosownego podwyższenia wynagrodzenia przez sąd”. Przepis ten bywa nazywany klauzulą bestsellerową, gdyż został przewidziany właśnie na sytuacje, gdy autor nie wie, że jego utwór odniesie olbrzymi sukces.
– Przepis ten jest rzadko stosowany, bo i rzadko zachodzi sytuacja w nim opisana. Zgodnie z nim twórca może żądać podwyższenia swego wynagrodzenia przez sąd, ale tylko w razie rażącej dysproporcji między osiągniętym wynagrodzeniem a korzyściami nabywcy autorskich praw majątkowych lub licencjobiorcy. Kluczowa jest tutaj ta rażąca dysproporcja, która nie zdarza się zbyt często – tłumaczy Janusz Piotr Kolczyński, radca prawny z Kancelarii Radcowskiej C.R.O.P.A.
Wśród prawników toczy się dyskusja, jakie czynniki mogą mieć wpływ na wyrok sądu, jeśli sprawa trafi na wokandę. Profesor Ryszard Markiewicz z Instytutu Prawa Własności Intelektualnej Uniwersytetu Jagiellońskiego, partner w kancelarii Markiewicz & Sroczyński, zwraca uwagę, że sąd powinien zbadać, w jakim stopniu sukces gry wynika z twórczości Andrzeja Sapkowskiego.
– Należy m.in. ocenić, w jakim zakresie zyski generowane za granicą były związane z książką wykorzystaną w grze, a w jakim zaletami samej gry komputerowej – mówił w wywiadzie dla portalu Prawo.pl.
Podobny pogląd wyraził Sąd Apelacyjny w Warszawie w jednym z nielicznych orzeczeń, w których analizowano art. 44 prawa autorskiego. Sprawa dotyczyła książki znanej aktorki, która powstała przy współpracy z profesjonalną pisarką (tzw. ghost writer). Ta po sukcesie publikacji domagała się zarówno od samej aktorki, jak i od wydawcy podwyższenia wynagrodzenia właśnie na podstawie omawianego przepisu.
„Ustalić zatem należy w pierwszej kolejności czynniki wpływające na sukces przedmiotowej książki. W ocenie sądu rację ma pozwana podnosząc, że bez jej nazwiska wskazana książka nie miałaby racji bytu. (…) Nie negując sprawnego języka książki, wskazać więc trzeba, że to nie jakieś szczególne przymioty utworu i nie wkład twórczy powódki był kluczowy dla osiągnięcia sukcesu rynkowego” – napisano w uzasadnieniu wyroku (sygn. akt I ACa 1432/15). Pozew ostatecznie oddalono z innego powodu – sąd uznał, że dodruk 4 tys. książek i zyski osiągnięte z tego tytułu nie oznaczają rażącej dysproporcji.
60 mln zł domaga się od CD Projektu kancelaria prawna reprezentująca pisarza Andrzeja Sapkowskiego
Przekładając to na ewentualny spór sądowy między Andrzejem Sapkowskim a CD Projektem, sąd musiałby ocenić, czy bez postaci Wiedźmina gra mogłaby odnieść równie spektakularny sukces i jaki jest w nim udział pisarza.
Niektórzy prawnicy mają jednak wątpliwości, czy w opisywanej sprawie art. 44 prawa autorskiego w ogóle może znaleźć zastosowanie.
„Sapkowski nie jest twórcą utworu (gier komputerowych), zaś CD Projekt nie jest nabywcą praw lub licencjobiorcą praw do utworu stworzonego przez Sapkowskiego (literalnie rzecz ujmując, możemy mówić o licencji na korzystanie z opracowania utworu stworzonego przez pisarza, ale nie na licencję na korzystanie z utworu). (…) Może to prowadzić do konkluzji, że owszem »klauzula bestsellerowa« jako swoiste rebus sic stantibus, chroni – ale twórców utworów, nie zaś twórców, których twórczość stała się kanwą do opracowań – napisał w swym blogu Olgierd Rudak, prawnik i twórca czasopisma „Lege Artis”.
Z tym z kolei nie zgadza się dr Zbigniew Okoń, radca prawny i partner w kancelarii Maruta Wachta. W jego ocenie art. 44 ma zastosowanie również w sytuacji, gdy nabywca praw lub licencjobiorca osiąga korzyści z eksploatacji utworu w postaci opracowania (tłumaczenia, adaptacji, np. filmowej, przeróbki).
– Po pierwsze, z treści tego przepisu nie wynika, że zakres jego zastosowania jest ograniczony tylko do przypadków eksploatacji utworu w oryginalnej postaci, w jakiej został on stworzony przez twórcę. Po drugie, nabywca praw lub licencjobiorca eksploatujący opracowanie też pośrednio eksploatuje utwór poddany opracowaniu. Nawet najlepsze tłumaczenie nie mogła by zaistnieć, gdyby nie było dzieła, które zostało przetłumaczone. Po trzecie, dla takiego zawężenia zakresu zastosowania art. 44 trudno znaleźć uzasadnienie celowościowe. Autor książki też w końcu przyczynia się do sukcesu, jaki odnosi jej tłumaczenie czy adaptacja filmowa – mówi dla DGP prawnik.
Wśród prawników toczy się dyskusja, jakie czynniki mogą mieć wpływ na wyrok sądu, jeśli sprawa trafi na wokandę