Rzecznik stowarzyszenia sędziów "Iustitia" Bartłomiej Przymusiński poinformował w poniedziałek PAP, że on sam oraz sędzia Igor Tuleya z Sądu Okręgowego w Warszawie dostali wezwanie od rzeczników dyscyplinarnych do złożenia wyjaśnień w sprawie ich wypowiedzi publicznych dotyczących reformy wymiaru sprawiedliwości.
O sprawę zostali zapytani w poniedziałek w TVN24: wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak oraz prezes "Iustitii" Krystian Markiewicz.
Wiceminister sprawiedliwości zaprzeczył jakoby intencją rzecznika dyscyplinarnego była próba "zastraszenia" i "kneblowania ust" sędziom. "Sędziom nie wolno tyle samo, co wolno obywatelom, bo z uwagi na szczególną pozycję ustrojową sędziego, obowiązują ich ograniczenia wynikające z prawa o ustroju sądów powszechnych i zasad etyki sędziowskiej" - powiedział Piebiak. Jak dodał, sędziowie muszą więc w swoich wypowiedziach uwzględniać te ograniczenia.
"Jak rozumiem, pewne wypowiedzi tych panów sędziów wzbudziły wątpliwości rzecznika i normalną procedurą w takiej sytuacji jest zażądanie wyjaśnień po, to żeby ustalić, czy mamy do czynienia z podejrzeniem popełnienia deliktu dyscyplinarnego, czy też dnie" - zaznaczył Piebiak.
Innego zdania był Markiewicz; "zasady", o których mówił wiceszef MS, nazwał "dziwnymi". Według Markiewicza wprowadzono je dopiero dwa, czy trzy lata temu. "Sędzia ma obowiązek mówić o tym kiedy łamana jest praworządność w jego kraju. Sędzia ma obowiązek dbać o prawo każdego do sprawiedliwego rozstrzygnięcia o dostęp do sądu. Sędziowie Igor Tuleya i Bartłomiej Przymusiński robią to każdego dnia" - podkreślił prezes stowarzyszenia.
Jego zdaniem obowiązkiem sędziego jest zabieranie głosu w debacie publicznej gdy źle dzieje się w demokracji i praworządności. "Mogę zapewnić, że tego typu - według pana wiceministra - +normalne+ zachowanie rzecznika dyscyplinarnego - w moim przekonaniu - zdecydowanie nienormalne, albo normalne dla państwa autorytarnego, nie będą oczywiście pozostawały bez echa. W tym znaczeniu, że zrobimy wszystko, żeby nasi koledzy nie zostali sami, żeby tego typu działania nie zamykały ust sędziom i żeby uchronić sądy od tego, by politycy wpływali na wyroki w sądach" - zadeklarował Markiewicz.
Szef "Iustitii" przyznał, że sam został na 21 września zaproszony do złożenia wyjaśnień przed rzecznikiem dyscyplinarnym w Warszawie. "Dla mnie to nie jest normalne i nie jest przypadkowe" - ocenił.
Zastanawiał się dlaczego postępowania dyscyplinarne wszczynane są teraz, kiedy - jak powiedział - "Krajowa Rada Sądownictwa, albo organ, który się za taką Radę podaje, przebiera nóżkami w rytm, który wystukuje minister (sprawiedliwości) Zbigniew Ziobro, żeby na wyścigi powoływać do Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego obecnie prokuratorów".
Markiewicz powiedział również, iż obawia się, że po takich postępowaniach dyscyplinarnych sędziowie będą wyrzucani z zawodu lub w inny sposób szykanowani. Wyraził przy tym pogląd, że sędziowie już doświadczają szykan - "rozkręcono" wobec nich "machinę" w mediach publicznych.
Wiceszef MS przypomniał natomiast ubiegłoroczny wpis na Twitterze członka stowarzyszenia "Iustitia", sędziego Cezarego Skwary z Warszawy, który porównał prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego do Adolfa Hitlera. "Poprzednia KRS, co do której pan prezes Markiewicz, czy sędzia Przymusiński nie mieli żadnych zastrzeżeń, sformułowała jednak zalecenie, że w wypowiedziach publicznych należy zachować pewną powściągliwość" - zaznaczył Piebiak.