Posłowie chcą, by tzw. dopalacze zostały zdelegalizowane. Przedstawiciele klubów poparli w czwartek rządowy projekt nowelizacji ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii, która ma to umożliwić.

Głosowanie - jeszcze podczas tego posiedzenia Sejmu.

Początkowo nowela - zgodnie z wytycznymi UE - miała zakazywać handlu tylko "dopalaczami" zawierającymi benzylopiperazynę (około 10 proc. siły działania amfetaminy). Podczas prac sejmowej komisji zdrowia posłowie zgłosili poprawkę, która zakazuje rozprowadzania także 17 innych substancji pochodzących z roślin występujących w Ameryce Południowej i Środkowej oraz w Azji.

Maciej Orzechowski (PO) podkreślał, że dane pochodzące z publikacji naukowych potwierdzają szkodliwość tych substancji dla zdrowia, a czasami i życia osób, które je spożywają.

Wiceprzewodnicząca klubu PO Elżbieta Łukacijewska mówiła, iż sklepy z "dopalaczami" "stanowią nową modę na polskim rynku". Jak zaznaczyła, zdaniem terapeutów, używanie "dopalaczy" niesie duże ryzyko przejścia na twarde narkotyki. "Komisja zdrowia ponad wszystkimi podziałami zgodziła się jednogłośnie przyjąć projekt ustawy" - dodała Łukacijewska.

Z kolei przewodniczący komisji zdrowia Bolesław Piecha (PiS) zwrócił uwagę, że Urząd Komitetu Integracji Europejskiej wydał na razie negatywną opinię o projekcie nowelizacji. "Mam nadzieję i tego bym sobie życzył, aby rząd nasze stanowisko w tej sprawie obronił" - powiedział Piecha.

Tomasz Kamiński (Lewica) oświadczył, że jego klub jest za wyeliminowaniem "dopalaczy" z rynku. "Młodzi ludzie często eksperymentują, te środki są dopuszczone do obiegu. (...) Powstają kolejne substancje i one będą powstawały. Już wiemy, że jest kilkanaście nowych substancji, które nie są ujęte w projekcie ustawy. I teraz pytanie: czy będziemy z miesiąca na miesiąc nowelizować tę ustawę" - mówił Kamiński.

Natomiast Aleksander Sopliński (PSL) podkreślił, że zwiększająca się liczba sklepów z "dopalaczami" niepokoi rodziców, szkoły i samorządy, które mają trudności z ich zamykaniem. Jak przypomniał, "dopalacze" wywołują u osób, które je spożywają, euforię, zmniejszenie koncentracji, wzmagają odbiór bodźców. Prowadzą do uzależnienia.

Poseł dodał, że "dopalacze" wzmagają agresję i często są używane przez kibiców na stadionach, a przez to zagrażają bezpieczeństwu publicznemu.

Marek Balicki z koła SdPl-Nowa Lewica oświadczył, że nowelizacja ustawy nie zmniejszy zjawiska narkomani i eksperymentowania ze środkami odurzającymi, nie zmniejszy także szkód zdrowotnych i społecznych. "Polityka zero tolerancji dla narkomani i restrykcyjne zapisy nigdzie nie zdały egzaminu" - zaznaczył.

Jego zdaniem, rozwiązaniem byłoby zniesienie karania za posiadanie niewielkich ilości narkotyków i rozwój programów antynarkotykowych, a także zwiększenie możliwości terapii uzależnień.

UKIE wydał na razie negatywną opinię do projektu ustawy. Jak mówiła PAP rzeczniczka Urzędu Monika Janus-Klewiado, do projektu nie dołączono badań i ekspertyz potwierdzających szkodliwość dla zdrowia niektórych substancji. "Jeżeli zostaną one załączone, to nowy projekt ustawy trafi do zaopiniowania przez naszych prawników" - dodała rzeczniczka UKIE.

Wiceminister zdrowia Jakub Szulc poinformował, że rząd będzie występował do Komisji Europejskiej, by uznała za zasadne ograniczenie używania substancji, które zapisano w ustawie.

Szulc dodał, że trwają prace mające na celu umożliwienie ministrowi zdrowia określanie w rozporządzeniu substancji szkodliwych dla zdrowia. Jak powiedział, dzięki temu będzie można uniknąć nowelizowania ustawy w przypadku pojawienia się na rynku nowych substancji odurzających.

Z kolei inny wiceminister zdrowia Adam Fronczak podkreślał w rozmowie z PAP, że "uzasadnienie projektu zostanie rozszerzone". "Myślimy, że UKIE nie będzie już miało wątpliwości" - powiedział.

Zaznaczył, że szkodliwe dla zdrowia substancje, które znajdą się w załączniku znowelizowanej ustawy, będą mogły być używane do badań naukowych, w medycynie oraz w przemyśle.

"Nie chodzi o zakaz używania, ale objęcie ich kontrolą. Badania wykazały, że zagrażają one zdrowiu, dlatego chcemy, by nie trafiały do sklepów z +dopalaczami+. Wyprzedzamy działania osób, które nimi handlują. Zakaz używania benzylopiperazyny nie wyeliminowałby +dopalaczy+, gdyż sprzedawano by środki powstałe z innych substancji. Chcemy chronić zdrowie młodych ludzi" - podkreślił Fronczak.

W Polsce działa kilkadziesiąt sklepów z "dopalaczami", które mogą być niebezpieczne dla życia lub zdrowia. Pod koniec sierpnia pierwszy sklep otwarto w Łodzi, wcześniej te same substancje od dwóch lat były oferowane za pośrednictwem internetu. Przedstawiciele importera używek przekonują, że "dopalacze" są "legalną alternatywną dla niebezpiecznych substancji narkotycznych".

Lubelska prokuratura sprawdza, czy doszło do przestępstwa narażenia życia lub zdrowia mieszkanki Lublina, która kupiła "dopalacze" i po ich spożyciu poczuła się źle. Zlecono kolejną opinię biegłych w tej sprawie.

Postępowania prowadzą także prokuratury w Poznaniu i Łodzi. Śledczy badają m.in. czy oferowane substancje nie stanowią zagrożenia dla zdrowia.

W około 60 sklepach z dopalaczami prowadzone są kontrole koordynowane przez urzędy skarbowe.

Na stronie internetowej - www.dopalaczeinfo.pl - można znaleźć szczegółowe informacje m.in. o tym, co to są "dopalacze" oraz jakie zawierają substancje i czy mogą być one niebezpieczne dla zdrowia.