KOMENTARZ
Prokurator Generalny Zbigniew Ziobro nakazał umorzyć postępowanie wobec właściciela kantoru z Pisza. Uznał, że mężczyzna, strzelając w kierunku napastników, którzy uciekali ze skradzionymi 100 tys. zł, działał w obronie koniecznej. W takim przypadku nie ma mowy o narażeniu bandytów na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.
Przepis art. 25 par. 1 kodeksu karnego stanowi, że nie popełnia przestępstwa, kto w obronie koniecznej odpiera bezpośredni, bezprawny zamach na jakiekolwiek dobro chronione prawem. Skoro na jakiekolwiek dobro, to nie musi być zagrożone życie i zdrowie, ale mienie. Minister po raz kolejny wysłał społeczeństw u sygnał: nie możecie się bać bronić. Nawet używając metod, które są dalej idące niż te, którymi posłużył się napastnik.
Uczciwiej byłoby dodać – o ile skutkiem nie będzie śmierć bandyty. Pamiętajmy, że w tej sprawie właściciel kantoru nikogo nawet nie zranił. Czy gdyby któryś z napastników został zastrzelony, to też wyłączymy bezprawność? A może trzeba by sięgnąć po art. 25 par. 2 lub 3 i zastosować nadzwyczajne złagodzenie kary albo odstąpić od jej wymierzenia, skoro napadnięty działał „pod wpływem wzburzenia”?
Poza tym w odróżnieniu od kontratypu stanu wyższej konieczności kontratyp obrony koniecznej nie zakłada wprost, że dobro chronione musi być wyższej wartości niż to poświęcane. Wielu stwierdzi, że broniąc się przed zamachem na mienie, napadnięty ma prawo nie tylko strzelać, ale i zabić. Rację ma Zbigniew Ziobro, że nie można zmuszać ofiary, by biernie patrzyła, jak traci np. dobytek. OK, ale w tej sprawie złodzieje ukradli 100 tys. zł. Czy tak samo byłoby gdyby uciekali z łupem w wysokości 10 tys. zł albo z samochodowym radiem? Czy wtedy też można zabić? W orzecznictwie sądów wyraźnie podkreśla się, że choć obrona konieczna nie wymaga zachowania proporcji dóbr (zagrożonego zamachem i naruszonego wskutek jego odpierania), to jakakolwiek rażąca dysproporcja nie jest dopuszczalna. Nawet jeśli podległa PG prokuratura z definicji będzie odstępowała od wnoszenia aktu oskarżenia, to przecież nie może odmówić takiego prawa rodzinie zabitego przestępcy. I wtedy każdy przypadek indywidualnie będzie badał sąd.
Przepisy o obronie koniecznej nie są jasne i nie dają z góry odpowiedzi na pytanie, co wolno zaatakowanemu, a czego nie. Wszystko to stety/niestety jest uzależnione od wielu różnych czynników, które zaistniały w konkretnej sytuacji. I choć miło czuć wsparcie państwa, które ustami prokuratora generalnego obiecuje, że nie będzie ciągać po sądach osób broniących się przed przestępcami, warto zwrócić uwagę na możliwe skutki uboczne tej sytuacji. Każda akcja wywołuje reakcję, więc, jak zauważa były minister sprawiedliwości prof. Zbigniew Ćwiąkalski, skutki mogą być odwrotne do zamierzonych. Jeśli PG mówi ludziom: macie prawo bronić się wszelkimi dostępnymi środkami, to przestępcy mogą się stać jeszcze bardziej brutalni... zakładając, że ofiara będzie bronić się wszelkimi dostępnymi środkami. Innymi słowy, wystarczyłby nóż, ale na wszelki wypadek lepiej wziąć na akcję pistolet.
P.S. Prokuraturę Krajową, która zapraszała na konferencję prasową na temat „Obrona konieczna i praktyczne aspekty zastosowania nowych przepisów”, informuję, że art. 25 par. 1 k.k. wszedł w życie prawie 20 lat temu. Nowy przepis art. 25 par. 2a k.k. dotyczy przekroczenia granic obrony koniecznej w sytuacji ataku w miejscu zamieszkania i w sprawie właściciela kantoru nie mógł mieć zastosowania. ⒸⓅ
Dziennik Gazeta Prawna