Kraje członkowskie dały Komisji Europejskiej zielone światło do stworzenia stałego unijnego trybunału arbitrażowego, który zajmie się rozstrzyganiem sporów między rządami a inwestorami.

To właśnie Bruksela będzie odpowiedzialna za negocjacje w sprawie konwencji, która stanie się podstawą powołania nowego wyspecjalizowanego sądu europejskiego. Zastąpi on dotychczasowy mechanizm rozwiązywania konfliktów na linii państwo – zagraniczny przedsiębiorca ustanowiony w dwustronnych umowach o wspieraniu i ochronie inwestycji (tzw. BIT-y). Kraje UE są obecnie stroną ok. 1400 takich porozumień (tylko Polska zawarła ich kilkadziesiąt). Część z nich to BIT-y wiążące rządy unijne, które w ostatnich latach są powoli wygaszane pod naciskiem Komisji.
Ponieważ prywatne sądy polubowne, wybierane przez strony ad hoc do załatwienia konkretnej sprawy i procedujące w sposób niejawny, stały się w ostatnich latach obiektem nasilonej krytyki, KE zaczęła forsować koncepcję sądu inwestycyjnego z prawdziwego zdarzenia, z odpowiednimi gwarancjami bezstronności i niezależności dla sędziów oraz możliwością odwołania od rozstrzygnięcia. Taki pomysł poważnie rozważano np. przy okazji negocjacji w sprawie niedoszłej umowy o wolnym handlu między UE a USA (TTIP), a nawet włączono go już do analogicznego porozumienia z Kanadą (CETA) oraz umowy handlowej między Unią a Wietnamem. Dopiero jednak ogłoszona w tym tygodniu decyzja polityczna Rady UE (składającej się z przedstawicieli rządów) stanowi impuls do podjęcia konkretnych działań.
Zgodnie z wytycznymi negocjacyjnymi w składzie unijnego trybunału inwestycyjnego znajdą się wykwalifikowani sędziowie wybierani na jedną kadencję (jej długość będzie przedmiotem rozmów) przez państwa, które będą stroną przyszłej konwencji. Kadra ma być kompletowana przy uwzględnieniu kryteriów regionalnej reprezentacji oraz płci. Przyszli sędziowie będą starannie rozliczani z przestrzegania posiadanych kompetencji oraz zakazu konfliktu interesów (dziś zdarza się, że powoływani są arbitrzy, w przypadku których takie ryzyko istnieje). Stały skład orzekający w miejsce panelu ad hoc, który po prostu rozwiązuje konflikt, ma zagwarantować, że standardy ochrony inwestycji będą interpretowane w sposób spójny i jednolity. Innymi słowy, orzecznictwo arbitrażowe stanie się bardziej przewidywalne.
W założeniu europejski trybunał inwestycyjny składać się ma z sądu I instancji oraz izby odwoławczej. Podstawą do apelacji przysługującej obu stronom sporu ma być naruszenie prawa i procedur przez skład orzekający czy poważne błędy w ocenie ustaleń faktycznych (obecnie możliwość odwołania od rozstrzygnięć jest bardzo ograniczona). – Wygląda na to, że pierwowzorem dla UE jest mechanizm rozstrzygania sporów Światowej Organizacji Handlu, który również przewiduje istnienie organu apelacyjnego. Tam jednak, w odróżnieniu od koncepcji Rady, w pierwszej instancji rozstrzyga trzyosobowy panel powołany do konkretnej sprawy. Wprowadzenie aż dwóch instancji sądowych na poziomie międzynarodowym może powodować przedłużanie się postępowań – zaznacza mec. Marek Jeżewski, szef praktyki arbitrażu w kancelarii Kochański Zięba i Partnerzy. Jego zdaniem, choć wciąż jest sporo niewiadomych i niektóre propozycje budzą wątpliwości, to co do zasady koncepcja idzie w dobrym kierunku.
– Bardzo ważne jest też położenie akcentu przez Radę na natychmiastową wykonalność wyroków arbitrażowych. Obecnie zarówno państwa, jak i inwestorzy odwołują się do zróżnicowanych procedur służących do podważania takich rozstrzygnięć, a wykonalność tych wyroków jest również rozproszona. Natomiast zgodnie z koncepcją KE wyroki wydawane przez unijny trybunał inwestycyjny byłyby wykonywane bez konieczności ich uznania w państwach-stronach przyszłej umowy – mówi mec. Jeżewski.
Kluczową cechą europejskiego sądu arbitrażowego będzie transparentność postępowania, czego do tej pory brakowało w sprawach załatwianych przez prywatnie uzgadnianych arbitrów. Dziś zakres ujawnianych informacji na temat toczącego się arbitrażu ogranicza się zwykle do samego wszczęcia sporu, procedury, w oparciu o którą będzie rozstrzygany, istoty konfliktu oraz sposobu jego zakończenia. UE chce, aby stały trybunał nie tylko publikował w sieci treść swoich orzeczeń i szczegóły spraw, lecz także otworzył rozprawy dla publiczności oraz umożliwił w nich udział (np. w formie przedłożenia opinii) stronom trzecim, np. organizacjom pozarządowym, związkom zawodowym czy stowarzyszeniom konsumenckim.
– Biorąc pod uwagę, że inwestorzy stracą możliwość oddziaływania na kształt składu orzekającego, przejrzystość postępowania będzie miała kluczowe znaczenie z perspektywy ochrony ich praw i interesów – podkreśla mec. Jeżewski.
Unijny trybunał arbitrażowy najpewniej nie przyniesie jednak ratunku europejskim inwestorom, którzy po niedawnym wyroku TSUE w sprawie Achmei (C 284/16) praktycznie stracili możliwość pozywania rządów krajów UE przed sądami polubownymi na podstawie BIT-ów.
– Przypuszczam, że KE dąży do tego, aby system ochrony prawnej inwestorów z Europy był zamknięty w ramach UE, czyli ograniczony do skargi do Komisji oraz postępowań przed sądami krajowymi – przyznaje mec. Jeżewski.