Mariusz Haładyj: Nowelizacja nie burzy fundamentów kodeksu postępowania administracyjnego. Przywraca tylko właściwą proporcję w relacji organ-strona. To wszystko ma jeden cel – organy mają szybko działać, zamiast załatwiać sprawę miesiącami czy nawet latami
Mariusz Haładyj podsekretarz stanu w Ministerstwie Rozwoju / Dziennik Gazeta Prawna
PYTANIA DO EKSPERTA
Panie ministrze, dlaczego rząd postanowił przyprawić urzędników o zawał serca. W ciągu miesiąca będą musieli całkowicie zmienić swoje podejście do obywateli, których od 1 czerwca mają postrzegać jako partnerów. Nawet sędziowie twierdzą, że miesięczny, a być może i krótszy okres vacatio legis dla znowelizowanego k.p.a. to istne szaleństwo. Ich zdaniem nowe przepisy powinny obowiązywać najwcześniej od 1 stycznia 2018 r., ewentualnie powinny wchodzić na raty, co jest normalną praktyką legislacyjną.
Jestem spokojny o serca urzędników. Nowelizacja nie burzy fundamentów k.p.a. – przecież od zawsze jedną z zasad ogólnych jest pogłębianie zaufania obywateli do administracji. Nowelizacja zmienia istniejące bądź wprowadza nowe rozwiązania, które pomogą ten cel osiągnąć. Poza tym zastosowanie niektórych z nich będzie fakultatywne – to organ i strona wspólnie zdecydują, czy chcą skorzystać z nowych możliwości, np. mediacji.
Część zmian polega na zakotwiczeniu niektórych działań organów w przepisach przy wykorzystaniu dotychczasowego orzecznictwa czy doktryny. Tak więc i w tym przypadku trudno mówić o trzęsieniu ziemi. Zmiany mogą być potrzebne w sferze mentalnej pracowników administracji. Chodzi o więcej partnerstwa przy załatwianiu spraw. Budowanie zaufania będzie miało konkretne ramy, np. interpretowanie na korzyść obywatela niedających się usunąć wątpliwości czy obowiązek udzielania pomocy stronie w postępowaniu. To nie powinno sprawiać większych kłopotów czy uciążliwości. Dodatkowo, aby ułatwić stosowanie nowych przepisów, przygotowaliśmy rodzaj informatora dla organów i obywateli, który wyjaśnia wprowadzane zmiany. Udostępnimy go jeszcze przed wejściem w życie nowelizacji.
Krótko mówiąc, nowelizacja przywraca właściwą proporcję w relacji organ-strona. To wszystko ma jeden cel – organy mają szybko działać, zamiast załatwiać sprawę miesiącami czy nawet latami.
Jednak ta rewolucja mentalna ma swoje odzwierciedlenie w nowych przepisach, a konkretnie w klauzulach generalnych. Zgodnie z nimi urzędy mają pozbyć się nadmiernego formalizmu na rzecz partnerstwa i konsyliarnych sposobów załatwiania spraw. Raczej bym nie umniejszała znaczenia mentalności, bo jeśli nie ulegnie ona zmianie, to zamiast szybszego i konsyliarnego sposobu załatwienia spraw, będziemy mieli zasypane sprawami sądy. A wspominana przez pana mediacja będzie tylko pustym zapisem, jeżeli organ nie będzie nią zainteresowany.
Nikogo nie zmusimy do mediacji, bo będzie ona dobrowolna. Nie będzie więc można skarżyć do sądu odmowy mediacji. Sądzę, że z biegiem czasu to narzędzie będzie coraz chętniej wykorzystywane. Jego zadaniem jest zmiana komunikacji między organem a stroną, co ma się przełożyć na szybkość załatwiania spraw, a w konsekwencji obniżenie kosztów prowadzenia spraw. Istnieją systemy prawne, np. włoski oraz w kanadyjskiej prowincji Ontario, gdzie postępowania sądowe w sprawach cywilnych są obowiązkowo poprzedzane mediacją, przy czym strony nie są oczywiście zobligowane do zakończenia sporu tą drogą.
W Polsce, jak sam pan podkreśla, instytucja ta będzie zależała od woli stron. Tymczasem, jak pokazuje wprowadzenie mediacji w kodeksie cywilnym, to rozwiązanie nie cieszy się popularnością wśród Polaków. A sądzę, że zainteresowanie nią organów będzie na jeszcze niższym poziomie.
Nigdy nie zakładałem, że nagle, z dnia na dzień, 80 proc. spraw będzie załatwianych z wykorzystaniem mediacji. Mierzenie sukcesu mediacji skalą jej wykorzystywania będzie, przynajmniej na początku, nieporozumieniem. Strony i urzędy muszą przygotować się do jej wprowadzenia, oswoić się z nią, nauczyć – by przekonać się o jej korzyściach. W tym miejscu powinniśmy raczej mówić o ewolucji, a nie rewolucji. Potrzebne będą działania pozalegislacyjne, które przybliżą urzędnikom i obywatelom instytucję mediacji, bo doświadczenia w sprawach cywilnych pokazują, że nie mówimy tu o zjawisku masowym mimo ponad 10 lat obowiązywania odpowiednich przepisów w kodeksie postępowania cywilnego. Ci, którzy jednak wykorzystują mediację do rozwiązywania sporów, chwalą sobie jej efekty. Mediacja to też rodzaj platformy do dyskusji. Powiem więcej, nawet jeżeli sprawa w mediacji nie zakończy się wypracowaniem porozumienia, to mediacja i tak spełni swoje zadanie. Dojdzie do zbliżenia stanowisk, strony poznają dokładniej swoje oczekiwania.
A w jakich sprawach polecałby pan urzędnikom sięgnięcie po mediację ze stroną?
Posłużę się przykładem austriackim. Sprawa dotyczyła budowy lotniska, które było inwestycją publiczną. Występowało w niej wiele stron, a ich sprzeczne interesy trzeba było pogodzić z celem publicznym i oczekiwaniami społecznymi. Postanowiono zastosować mediację, dzięki czemu uczestnicy postępowania i organ doszli do porozumienia. Sprawa została szybciej zakończona.
Jednak gros postępowań administracyjnych to sprawy proste.
W tego typu sprawach trudno oczekiwać prowadzenia mediacji. Chodzi raczej o postępowania skomplikowane. Nie mówimy: stosujmy mediację zawsze i wszędzie. Mówimy: używajmy jej tam, gdzie może pomóc w sprawniejszym zakończeniu postępowania.
Dodajmy jeszcze, że koszty mediatora ma ponosić organ. To raczej nie będzie zachęcać urzędników do sięgnięcia po mediację.
W takim razie zobaczmy, jakie są koszty zatrudnienia mediatora. Ponieważ w tym zakresie nie ma jeszcze przepisów wykonawczych, posłużmy się rozporządzeniem w sprawie wysokości wynagrodzenia i podlegających zwrotowi wydatków mediatora w postępowaniu cywilnym. Otóż zgodnie z tym aktem maksymalna kwota wynagrodzenia mediatora wynosi 2000 zł, przy czym za jedno posiedzenie przysługuje mu 200 zł. Nie są to na pewno kwoty porażające. Jeśli mówimy o tym, że administracja powinna myśleć kategoriami ekonomicznymi, to przy skomplikowanych sprawach bilans jest prosty – po prostu warto będzie sięgnąć po mediację.
Wyobraźmy sobie sprawę dotyczącą dużej inwestycji, przeciwko której protestują właściciele okolicznych działek. Każda ze stron przekłada swoje ekspertyzy, a urząd dokłada kolejne, które weryfikują poprzednie. Dodajmy do tego czas zakończenia takiej sprawy. Czy jest sens brnąć w wieloletni i kosztowny spór? Często pewnie nie, bo będzie się on przeciągał, choćby z tego powodu, że strony będą się starały na każdym kroku blokować przeciwnika. Myślę, że koszty tego typu postępowania będą dużo wyższe niż wynagrodzenie mediatora.
Początkowo zastanawialiśmy się nad rozwiązaniem, zgodnie z którym to strony pokrywałyby koszty mediacji. Podczas dyskusji na posiedzeniu zespołu ekspertów przy prezesie Naczelnego Sądu Administracyjnego słusznie przywołano rekomendację komisji kodyfikacyjnej ds. ogólnego prawa podatkowego, zgodnie z którą koszty mediacji w sprawach podatkowych będą leżały po stronie organu. Ponoszenie kosztów rozstrzygania sprawy przez organ jest bowiem regułą w postępowaniu administracyjnym. Wycofaliśmy się z pierwotnej propozycji, bo nie byłoby uzasadnione tworzenie wyjątku wyłącznie w przypadku mediacji.
Znowelizowany k.p.a. stanowi też, że organ ma dążyć do polubownego załatwienia sprawy. Jednak wprowadzenie tej klauzuli generalnej może być kłopotliwe dla urzędników choćby z tego powodu, że w wielu sytuacjach na drugiej szali znajdzie się interes ogółu mieszkańców.
Organ ma dążyć do polubownego załatwienia sprawy, jednak, po pierwsze, dotyczy to spraw, których charakter na to pozwala, a po drugie – nie kosztem innych osób, społeczności czy interesu publicznego. Każdą instytucję musimy osadzać w ramach całego systemu, w szczególności wszystkich jego zasad ogólnych. Artykuł 7 k.p.a. nadal będzie obowiązywał, co oznacza, że organ nadal będzie miał obowiązek wnikliwie wyjaśnić stan faktyczny i prawny oraz działać w interesie publicznym. Jeśli będzie działał wbrew tym zasadom, naruszy prawo. Mediacja nic w tej mierze nie zmienia.
Zgodnie z art. 8 par. 2 k.p.a. organy administracji publicznej bez uzasadnionej przyczyny nie odstępują od utrwalonej praktyki rozstrzygania spraw w takim samym stanie faktycznym i prawnym. Niestety, ta utrwalona praktyka często ma zasięg wyłącznie lokalny. Eksperci już ostrzegają przed regionalizmem, który może wręcz napędzić migrację stron w poszukiwaniu jednostki, która w danym rodzaju spraw będzie wydawać takie, a nie inne decyzje?
Przewidywalność działań urzędów to jeden z najważniejszych aspektów budowania zaufania między administracją a obywatelami. Zasada działania zgodnie z utrwaloną praktyką wynika już z dzisiejszego brzmienia art. 8 k.p.a. Zawarta jest też w Europejskim kodeksie dobrej praktyki administracyjnej.
Pół żartem, pół serio, lepsza jest regionalizacja i pewien rodzaj przewidywalności rozstrzygnięć niż 15 różnych rodzajów decyzji w podobnych sprawach w ramach jednego urzędu, tym bardziej że w postępowaniu administracyjnym właściwość miejscowa nie jest kwestią dowolną i nie można sobie dowolnie migrować między urzędami. A na poważnie – nad jednolitością rozstrzygnięć powinny czuwać organy II instancji i sądy administracyjne.
Z kolei samorządowcy ostrzegają, że w natłoku obowiązków mogą nie nadążać z wydaniem decyzji na czas, a wówczas znajdzie zastosowanie milcząca zgoda, co ich zdaniem może doprowadzić do tego, że utracą kontrolę nad tym, co się dzieje w ich jednostkach.
To od zawsze był główny argument przeciwników instytucji milczącego załatwiania sprawy. Odpowiedź jest prosta – urzędy nie stracą kontroli, jeżeli będą wydawać decyzje w terminie. Mają na to określony termin – regułą jest miesiąc. Przepisy te mają nie tylko zdyscyplinować organy, lecz także ułatwić im pracę. Jeżeli wniosek zasługuje na uwzględnienie, to organ nie musi podejmować żadnych działań.
Milczące załatwienie sprawy nie jest zresztą instytucją zupełnie nową dla urzędników. Ten tryb ma już zastosowanie np. w prawie budowlanym i nie powoduje paraliżu urzędów. Powiem więcej, nowelizacją przygotowaną przez Ministerstwo Rozwoju we współpracy z Ministerstwem Infrastruktury i Budownictwa, która weszła w życie 1 stycznia tego roku, skróciliśmy nawet termin milczącego załatwienia tego rodzaju spraw. Poza tym milczące załatwienie sprawy będzie miało zastosowanie przede wszystkim do postępowań prostych, gdzie nie ma sprzecznych interesów.
Jednak przepisów szczególnych, które wskażą rodzaj konkretnych spraw załatwianych w procedurze uproszczonej, w tym kończących się milczącym załatwieniem sprawy, na razie brak. Kiedy będą?
Pracujemy nad nimi. W pierwszej kolejności wzięliśmy na warsztat przede wszystkim procedury Ministerstwa Rozwoju i stworzyliśmy katalog przesłanek do wyznaczenia spraw, które będzie można w przyszłości załatwić w procedurze uproszczonej. Bo na pewno nie jest możliwe, aby miała ona zastosowanie zawsze i wszędzie. Będą to sprawy wnioskowe – tam, gdzie strona wykazuje stan faktyczny dowodami załączonymi do wniosku – i stosunkowo proste, w których nie ma wielu stron. Zastosowanie milczącej zgody nie może też prowadzić do naruszenia interesu społecznego czy publicznego.
To kiedy należy się spodziewać przepisów szczególnych?
Wkrótce przedstawimy propozycje dotyczące przede wszystkim obszaru, za który odpowiada nasze ministerstwo.
Znowelizowany k.p.a. wchodzi w życie 1 czerwca 2017 r. Czy zdążycie do tego czasu?
Planujemy, że będzie to najpóźniej III kwartał tego roku.
Czyli przepisy szczególne najwcześniej zaczną obowiązywać w styczniu 2018 r.
Jeśli weźmiemy pod uwagę czas potrzebny na przeprowadzenie procesu legislacyjnego, to początek przyszłego roku jest realny.
Proponuję jednak spojrzeć bardziej systemowo na rolę przepisów o charakterze modelowym. Chcemy uniknąć sytuacji, jaka ma miejsce obecnie, np. z karami administracyjnymi. Były one wprowadzane przez lata według różnych reguł. Właśnie dlatego, że nie ma regulacji modelowej. W efekcie w jednej procedurze kary są skonstruowane widełkowo, czyli od-do, w drugiej kara jest w jednej, ściśle określonej wysokości. W niektórych ma zastosowanie instytucja odstąpienia od kary i uregulowane jest przedawnienie – w innych już nie itd. Stronie występującej np. przed trzema organami trudno połapać się w mnogości różnych reguł.
W k.p.a. stworzyliśmy punkt odniesienia dla wszystkich kolejnych wprowadzanych procedur z milczącym załatwieniem sprawy, nie tylko przez Ministerstwo Rozwoju.
No właśnie, co z pozostałymi ministerstwami? Kiedy one przygotują swoje przepisy?
Zakładam, że skorzystają one z takiej możliwości. W trakcie prac legislacyjnym takie sygnały otrzymywaliśmy.
Czyli wcale nie jest pewne, czy je przygotują?
To oczywiście ich decyzja. Po pierwsze jednak Ministerstwo Rozwoju też nie kończy swojej aktywności. Nadal pracujemy nad upraszczaniem procedur, nie tylko poprzez zmiany k.p.a. Ale myślę, że inne resorty też będą przeglądać swoje procedury i wytypują te, do których można zastosować postępowanie uproszczone. Choćby dlatego, że ta procedura jest korzystna także dla organów – ogranicza ich obowiązki w prostych sprawach.
To zapytam inaczej. Czy Ministerstwo Rozwoju ma zamiar stymulować inne resorty w tym zakresie?
Oczywiście. Co więcej, jeżeli w uzgodnieniach międzyresortowych będzie wprowadzana czy modyfikowana jakaś procedura, to my zgłosimy, o ile oczywiście będzie to w danej sytuacji zasadne, swoje uwagi. Zależy nam na spójności przepisów, a uda się nam ją zachować, jeżeli inne ministerstwa skorzystają z przygotowanego przez nas rozwiązania modelowego dotyczącego procedury uproszczonej, w tym milczącego załatwiania spraw.
Resort wprowadził więc do k.p.a. uniwersalne reguły miarkowania kar. Przedsiębiorcy są zachwyceni, tylko czy nie cieszą się na zapas? Bo miarkowanie nie będzie miało raczej zastosowania do kar wprowadzanych ustawami lex specialis, w których jest sztywno ustalona wysokość kar lub jest podany algorytm jej wyliczania. Proszę powiedzieć, że się mylę...
Miarkowanie kary to ustalenie jej wysokości w określonych przepisami granicach od-do. Dziś obserwujemy tendencję do tego, żeby sięgać znacznie bliżej górnej granicy, często dla świętego spokoju. Chodzi natomiast o to, żeby urząd mógł na jasnych zasadach dostosować wysokość kary do wagi przewinienia. Z kolei jeśli kara ma stałą wysokość, to organ nie może jej obniżyć według własnego uznania, bo ustawodawca na to nie pozwala. Ale teraz – dzięki przepisom generalnym – tendencja do umieszczania w prawie sztywnych kar powinna być mniejsza. Tu zresztą również przy tworzonych czy zmienianych przepisach będziemy reagować jak przy milczącym załatwianiu spraw.
Czyli mówiąc wprost, miarkowania kary w tego typu sprawach nie będzie? A co z proporcjonalnością kary?
Gdy kara określona jest sztywno, to ustawodawca nie zostawia stosującym takiej przestrzeni. Natomiast możliwe będzie odstąpienie od jej nałożenia. W określonych sytuacjach, w szczególności gdy waga naruszenia prawa jest znikoma, a strona zaprzestała naruszeń, będzie nawet obowiązek odstąpienia od kary.
Co więcej, wiele ustaw odrębnych milczy dzisiaj na temat przedawnienia kar. Po wejściu w życie nowych przepisów zastosowanie będzie miał 5-letni termin przedawnienia. Nie będzie więc już dochodzić do sytuacji, że na obywatela będzie można nałożyć karę nawet po np. 20 latach od przewinienia.
Wątpię, aby organy z chęcią odstępowały od kary. Urzędnicy będą się bać odpowiedzialności karnej i finansowej.
Wprowadzamy jasne przesłanki, które pozwalają bezpiecznie odstąpić od nałożenia kary. Także po to, by urzędnicy mieli podstawę w ustawie i nie bali się tego robić, jeśli jest ku temu uzasadnienie. Z innej strony łatwiej będzie zweryfikować prawidłowość takiego działania. Alternatywą byłoby nic nie zmieniać i wciąż narzekać, że w najbardziej błahych sprawach kara administracyjna jest stosowana, choć nie ma to nic wspólnego ze sprawiedliwością czy wręcz zdrowym rozsądkiem. Gdybyśmy nie próbowali zmieniać otaczającej nas rzeczywistości, to nie ruszylibyśmy z miejsca np. z partnerstwem publiczno-prywatnym, a w zamówieniach publicznych nadal decydującym kryterium wyboru zwycięskiej oferty byłaby wyłącznie najniższa cena. A choćby ostatni okres w zamówieniach pokazuje, że legislacja wsparta działaniami pozalegislacyjnymi może przyspieszać pewne procesy i wpływać na zmianę postaw.
Arbitralność organu kontroli jednak może być dobrym straszakiem...
Tych obaw nie wyeliminujemy w 100 proc. Po prostu nie ma możliwości stworzenia przepisów, które – powiem obrazowo – będą przypominały maszynkę, gdzie z jednej strony wkłada się kartkę z problemem, a z drugiej drukuje się decyzja z gotowym rozwiązaniem. Organ unikający stosowania nowych przepisów musi się liczyć z tym, że jego decyzje będą zaskarżane. Natomiast co do arbitralności, to jest ona zdecydowanie większa pod rządami obecnie obowiązujących przepisów.
A może nadszedł czas, by państwo przestało rozwiązywać problemy doraźnie, ustawami lex specialis? Tak jak wspominałam, ich liczba wciąż rośnie.
Liczba ustaw szczegółowych, która na przestrzeni ostatnich lat rosła w sposób znaczący, to problem systemowy. Dlatego wprowadzając do k.p.a. modelowe przepisy dotyczące postępowań uproszczonych czy kar administracyjnych, tworzymy punkt orientacyjny dla tworzących prawo.
Poza tym poszczególne dziedziny prawa coraz bardziej się autonomizują, co utrudnia zrozumienie przepisów ich użytkownikom. Zjawisko to jest generowane w dużej części przez prawo europejskie, a konkretnie unijne dyrektywy, które coraz szczegółowiej regulują poszczególne przestrzenie prawne. Jako członek UE jesteśmy zobowiązani te przepisy implementować.
A co z umową administracyjną, która miała być alternatywą dla decyzji? Czy jest szansa, aby ta niepokojąca służby specjalne, a obowiązująca prawie w całej Europie instytucja doczekała się uregulowania w polskim prawie?
Ze względu na uwagi w uzgodnieniach i konsultacjach, o czym zresztą państwo pisali, umowa administracyjna nie znalazła się w obecnej nowelizacji. Umówiliśmy się jednak na forum rządu, że po zakończeniu prac nad k.p.a. wracamy do prac nad tą nową instytucją. Chcemy tak ją skalibrować, by nie budziła zastrzeżeń.
Czyli?
Chodzi o bardziej precyzyjne określenie przesłanek jej zastosowania. W projekcie zaproponowaliśmy szeroką przesłankę – umowa miała mieć zastosowanie, o ile pozwalałby na to charakter sprawy. Staramy się doprecyzować, o jakie konkretnie rodzajowo sprawy chodzi. Nie chcemy wprowadzać przepisów, które miałyby spowodować ryzyko pojawienia się niepożądanych sytuacji.
To może zamiast wycofywać umowę z nowelizacji należało wprowadzić przepis, który stanowiłby, że ta instytucja zostanie uszczegółowiona w odrębnych przepisach? Inaczej mówiąc, zastosować wręcz zapis bliźniaczy do tego odnoszącego się do stosowania milczącej zgody...
Takie rozwiązanie byłoby najprostsze, ale na razie się na to nie zdecydowaliśmy. Postanowiliśmy jeszcze raz przeanalizować przepisy w innych krajach i spróbujemy zaproponować do ponownej dyskusji zmienione, ale generalne przesłanki zastosowania umowy w k.p.a.
Może chodzi o to, że dla służb każdy urzędnik jest potencjalnym złodziejem i będą robić wszystko, by umowa administracyjna nie weszła?
Naszym zamierzeniem było i jest, by umowa była alternatywą dla decyzji, ale również, by podlegała takim samym podstawowym zasadom jak decyzja. Nie chodzi o to, by dawała możliwość odstępowania od ogólnych reguł załatwiania spraw. Umowa nie może i nie będzie zwalniała organu z obowiązku przeanalizowania stanu faktycznego i prawnego. Nie ma w tej mierze sporu.
To kiedy Polacy doczekają się umowy administracyjnej?
To zależy od przebiegu prac. Zakończyliśmy prace nad dużą nowelą k.p.a., więc możemy wrócić do dyskusji o umowie.
Nowelizacja umożliwia stronie żądanie od organu wydania decyzji reformacyjnej. Co to oznacza?
To jeden ze sposobów na zmniejszenie liczby decyzji kasatoryjnych, czyli uchylających decyzję i przekazujących sprawę ponownie do I instancji. To niepotrzebnie znacznie przedłuża postępowanie. Ponadto uchylenie przez organ II instancji decyzji, np. wójta, wcale nie dawało gwarancji, że wójt znacząco zmieni swoje stanowisko. Wyszliśmy z założenia, które już dziś wynika z k.p.a., że obowiązkiem organów obu instancji jest zbadanie i merytoryczne rozstrzygnięcie sprawy. Natomiast funkcję kontrolną powinny sprawować sądy. Dlatego strona w odwołaniu od decyzji organu I instancji będzie mogła domagać się od organu odwoławczego wydania rozstrzygnięcia merytorycznego. Nie może być tak, że obywatel jest ofiarą swoistego ping-ponga pomiędzy urzędami.
W przepisach pojawi się np. zupełnie nowy środek zaskarżenia, jakim jest sprzeciw od decyzji. Na czym ma on polegać?
Zastąpi skargę w sprawach dotyczących rozstrzygnięć kasatoryjnych. Sprzeciw jest prostym i szybkim środkiem zaskarżenia decyzji kasatoryjnej do sądu administracyjnego. Przy czym sąd nie będzie musiał analizować meritum sprawy, co wymagałoby zapoznania się czasem i z tysiącem stron akt. Sąd w ciągu 30 dni zbada, czy w danym przypadku rzeczywiście powinna być wydana decyzja kasatoryjna, czy też organ odwoławczy powinien rozstrzygnąć sprawę merytorycznie. Podobne rozwiązanie zadziałało w procedurze cywilnej. Co więcej, jeżeli organ będzie nadużywał trybu kasatoryjnego, to sąd może nałożyć na niego grzywnę. Pochopna decyzja kasatoryjna to nic innego, jak powodowanie przewlekłości postępowania. Chodzi znowu o przyspieszenie załatwiania spraw.
Na styczniowej konferencji w NSA wiceminister spraw wewnętrznych Sebastian Chwałek stwierdził, że nowelizacja k.p.a. może być preludium do przygotowania zupełnie nowego kodeksu. Kiedy możemy się spodziewać projektu?
Inicjatywa w tym zakresie, tak jak powiedział wówczas minister Chwałek, jest w kompetencji Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. Resort rozwoju we współpracy z MSWiA podjął się nowelizacji, która ma na celu skrócenie postępowania, poprawienie komunikację między organem a stroną i ucywilizowanie kary administracyjnej. Wydaje się naturalne, że jeśli nowy kodeks powstanie, to obejmie zmiany wprowadzone tą nowelizacją. Dla nas, jako Ministerstwa Rozwoju, najważniejsze jest teraz, żeby tak duża nowelizacja, jaką jest ta, o której rozmawiamy, została właściwie wdrożona, bo upatrujemy w niej wiele korzyści dla obywateli, w tym przedsiębiorców.
Czy jest pan zwolennikiem tworzenia nowego kodeksu?
W obecnej nowelizacji skupiliśmy się na trzech obszernych i kluczowych dla praktyki obszarach zmian, które naszym zdaniem bardzo ułatwią załatwianie spraw urzędowych. To był nasz cel. Zmiany mają charakter gruntowny. Natomiast to, czy potrzebne jest stworzenie nowego kodeksu, wymaga nowej dyskusji, także ze światem nauki. ⒸⓅ
Nigdy nie zakładałem, że nagle, z dnia na dzień, 80 proc. spraw będzie załatwianych z wykorzystaniem mediacji. Strony i urzędy muszą przygotować się do jej wprowadzenia, oswoić się z nią, nauczyć – by przekonać się o jej korzyściach