Na stronach Kancelarii Sejmu zamieszczono teksty ekspertyz (zostały sporządzone na zlecenie marszałka Sejmu) na temat dopuszczalnych prawnie sposobów rozwiązania kryzysu parlamentarnego związanego z blokadą sali obrad. W niektórych pismach zasugerowano, że zachodzą podstawy do rozważania kwestii odpowiedzialności karnej osób biorących udział w proteście za przestępstwo bezprawnego wywierania wpływu na czynności urzędowe konstytucyjnego organu Rzeczypospolitej Polskiej określone w art. 128 par. 3 k.k. Przez moment się przestraszyliśmy, że właśnie rozpoczął się finał konkursu na najbardziej bezmyślną opinię prawną.
OPINIA
Wykorzystanie prawa karnego do rozwiązania sporu parlamentarnego jest nad wyraz ekstrawaganckie. Prawo karne każdego państwa penalizuje zamachy na niepodległość, integralność terytorialną, ustrój oraz zasady funkcjonowania konstytucyjnych organów. To oczywiste. Nie ma jednak najmniejszych wątpliwości, że konstrukcji prawnych zarezerwowanych dla sytuacji szczególnych nie można wykorzystać do uporządkowania działalności legalnie wybranych przedstawicieli społeczeństwa wypełniających zadania związane z powierzonym mandatem poselskim lub senatorskim.
Zwłaszcza jeśli są to działania, choć niekonwencjonalne, to jednak podjęte w odpowiedzi na nieporadność marszałka Sejmu w obliczu zachowań większości naruszającej zarówno przepisy, jak i parlamentarne reguły.
Okoliczności związane z rozpoczęciem blokady mównicy (to praktyka znana już z poprzednich kadencji) jednoznacznie wskazują, że celem działania przedstawicieli opozycji było doprowadzenie do zmiany niesłusznej decyzji o wykluczeniu z obrad jednego z posłów oraz powtórzenia głosowania nad budżetem na rok 2017. Nie chodziło o zewnętrzne wywieranie wpływu na czynności urzędowe konstytucyjnego organu RP, jakim jest Sejm w rozumieniu przepisu art. 128 par. 3 k.k., ale o wewnętrzne ponowienie debaty i głosowania nad budżetem. Przecież kroki te podjęli posłowie wchodzący w skład Sejmu – współkonstytuujący go. To osoby, bez których Sejm nie istnieje – ich działania składają się łącznie na działania całej izby. Nie kwestionując nadzwyczajnego charakteru blokady sali obrad, nie sposób uznać, że zamiarem opozycji było wywieranie bezprawnego wpływu na czynności urzędowe parlamentu. Ani tym bardziej, że uczestnicy protestu stosowali przemoc lub odwoływali się do bezprawnej groźby. Fotel marszałka i mównica zostały bowiem zajęte bez użycia siły fizycznej, uznawanej za konstytutywny element prawnokarnie rozumianej przemocy, nie skorzystano z niej także w jakimkolwiek innym momencie trwającej blokady sali sejmowej.
Nie było zatem jakichkolwiek działań odpowiadających pojęciu „przemoc”, stanowiącemu przesłankę odpowiedzialności z art. 128 par. 3 k.k. Nie można także twierdzić, iż z przemocą mamy do czynienia w przypadku nieopuszczenia sali obrad na wezwanie. Przemoc jako znamię przestępstwa nie może realizować się poprzez brak działania.
Wedle tego, co wiemy z mediów, w trwającej od 16 grudnia 2016 r. sytuacji nie doszło też do użycia groźby bezprawnej służącej do wywierania wpływu na czynności urzędowe Sejmu. Nie zostały zatem spełnione przesłanki odpowiedzialności z art. 128 par. 3 k.k. Już chociażby z tych powodów pomijamy możliwość uznania, że blokada sali obrad parlamentu może w określonych sytuacjach stanowić przejaw realizacji uprawnień i obowiązków parlamentarzystów wynikających z wypełniania powierzonego im wolnego przecież mandatu posła. Choć wydarzenia w parlamencie miały charakter nadzwyczajny, to postępowanie blokujących salę posłów, zarówno z uwagi na swoje przyczyny, jak i cel, pozostaje daleko poza zakresem zachowań określonych przez ustawodawcę w art. 128 par. 3 k.k. jako podstawa odpowiedzialności karnej za zamach na państwo i jego instytucje. Sytuacje nadzwyczajne jednak rozwiązuje się rozumem, nie siłą.
Przedstawiona publicznie myśl, iż można byłoby bez naruszenia fundamentalnych zasad odpowiedzialności karnej, w tym w szczególności reguły ultima ratio prawa karnego, zarzucić parlamentarzystom popełnienie jednego z najcięższych przestępstw przeciwko państwu, wywoływać musi najgorsze skojarzenia. Wszak w historii niejednokrotnie wykorzystywano prawo karne do zwalczania parlamentarnej opozycji. Nie przyniosło to chluby autorom tych koncepcji, którzy zapisali się na najczarniejszych kartach polskiej karnistyki. Nie przysporzyło autorytetu państwu polskiemu. Musi zasmucać, że po raz kolejny impregnowani na naukę płynącą z prawa i historii, niektórzy przedstawiciele środowiska naukowego prawników prezentują poglądy nie tylko wątpliwe i kontrowersyjne, ale przede wszystkim niebezpieczne. Zawód prawnika jest – podobnie jak zawód lekarza i dziennikarza – zawodem pięknym, bo odpowiedzialnym, jak ujął to przed laty prof. Marian Filar. Wydaje się, że prezentującym poglądy o możliwości uznania uczestników blokady parlamentarnej za sprawców najcięższych przestępstw przeciwko państwu tej odpowiedzialności zabrakło. O kwestiach estetycznych szkoda w tym przypadku w ogóle mówić.
Musi zasmucać, że po raz kolejny niektórzy przedstawiciele środowiska prawników, impregnowani na naukę płynącą z prawa i historii, prezentują poglądy nie tylko wątpliwe i kontrowersyjne, ale przede wszystkim niebezpieczne