Szef rządu przed poleceniem Poczcie Polskiej organizacji wyborów prezydenckich dostał analizę, że jeśli zostanie stwierdzone naruszenie prawa, to grozi mu odpowiedzialność przed Trybunałem Stanu, a także majątkowa – wynika z dokumentów, którymi dysponuje DGP.

Najwyższa Izba Kontroli udostępniła DGP opinię na temat tzw. wyborów kopertowych przygotowaną przez Departament Prawny Kancelarii Prezesa Rady Ministrów i Prokuratorię Generalną. Dokument został wysłany przez dyrektor departamentu prawnego Magdalenę Przybysz do szefa KPRM, ministra Michała Dworczyka.
Zgodnie z opinią nie było podstaw do wydania przez premiera Mateusza Morawieckiego „decyzji administracyjnej polegającej na poleceniu spółce Poczta Polska SA przeprowadzenia de facto wyborów powszechnych na podstawie art. 11 ust. 2 tzw. specustawy”.
Taka informacja napłynęła do kierownictwa kancelarii premiera już 11 kwietnia ub.r. Szef rządu jednak wydał 16 kwietnia decyzję, aby wybory w trybie korespondencyjnym przeprowadzić, chociaż podstawa prawna pojawiła się dopiero w ustawie, która weszła w życie 9 maja. Wybory 10 maja się nie odbyły.
Opinia prawników z KPRM i Prokuratorii Generalnej jest właściwie tożsama z zastrzeżeniami, jakie w swoim raporcie z kontroli ma NIK, zresztą kontrolerzy NIK powoływali się na nie w swoim raporcie.
Scenariusze wyborcze
Departament prawny przedstawił szefowi rządu opcje, jakie ma, jeśli chodzi o organizację wyborów w czasie pandemii, oraz jakie grożą mu konsekwencje, jeśli zdecyduje się podjąć decyzję bez podstawy prawnej.
Wśród „alternatywnych form działania” pojawiły się m.in. pomysły na zmianę konstytucji. Prawnicy premiera sugerowali możliwość wpisania do ustawy zasadniczej stanu epidemii jako jednego ze stanów nadzwyczajnych, które powodują przesunięcie wyborów. Kolejna opcja zakładała wpisanie do konstytucji, że chociaż prezydent jest wybierany na pięć lat, to pełni obowiązki do czasu przejęcia urzędu przez nowo wybraną głowę państwa. Ostatnie rozwiązanie zakładało, że to marszałek Sejmu pełni obowiązki prezydenta, również gdy kończy się jego kadencja, ale wybory się nie odbyły. Tu jednak – na co zwracają uwagę autorzy opinii – występuje problem legislacyjny, bo pierwsze czytanie projektu zmian w konstytucji nie może nastąpić wcześniej niż 30 dni od dnia jego przedłożenia. Niemniej czas na taką zmianę jeszcze był. „Przy przyjęciu, że w aktualnym stanie prawnym wybory mogą być przesunięte najdalej na 17 maja, pozostaje tydzień na przedłożenie stosownych propozycji do Sejmu RP” – wynika z dokumentu. Istotniejszy mógł być jednak problem polityczny, bo w parlamencie nie znalazłaby się większość do zmian konstytucji.
Autorzy opinii zaproponowali także dwie drogi wyjścia opierające się na ustawach, które ich zdaniem pozwalały na przesunięcie wyborów. Pierwszy to wprowadzenie na terytorium całego kraju stanu klęski żywiołowej lub stanu wyjątkowego. Tutaj jednak mogły pojawić się ryzyka finansowe w postaci odszkodowań za wprowadzenie stanu nadzwyczajnego. Drugie rozwiązanie zakładało wprowadzenie stanu klęski żywiołowej lub stanu wyjątkowego, ale tylko na pewnym obszarze kraju. „Do ustalenia z PKW (przepisy nie są w tym zakresie precyzyjne), czy wprowadzenie stanu nadzwyczajnego na części terytorium kraju prowadzi do przesunięcia wyborów na całym jego terytorium. Wydaje się jednak, że tak, bowiem w przypadku wyborów Prezydenta RP nie mamy do czynienia z głosowaniem w poszczególnych okręgach (…). Stan nadzwyczajny mógłby być w takim przypadku ograniczony np. do obszaru województw mazowieckiego i śląskiego – na którym zidentyfikowano zdecydowaną większość zakażeń COVID-19” – czytamy w opinii. Taka minimalizacja obszaru, który miał być podstawą do przesunięcia wyborów, miała także zmniejszyć koszty ewentualnych odszkodowań.
Premier zdecydował jednak o przeprowadzeniu tzw. wyborów kopertowych. Podkładką dla jego decyzji z 16 kwietnia miały być opinie zewnętrzne, które zostały zamówione w tej sprawie. Po tym jak prezes NIK przedstawił wyniki kontroli, głos zabrało także Centrum Informacyjne Rządu. Komentarz sprowadzał się do tego, że „wszystkie decyzje o rozpoczęciu technicznych przygotowań do głosowania korespondencyjnego w wyborach prezydenckich były zgodne z prawem – świadczy o tym wiele ekspertyz prawnych, którymi dysponuje KPRM”. Premier zaś nie zarządził nigdy wyborów prezydenckich ani głosowania w trybie korespondencyjnym.
Dowodem świadczącym na korzyść szefa rządu ma być sześć opinii prawnych, które zostały zamówione przez KPRM. To one mają potwierdzać, że czynności zmierzające do przygotowania wyborów były zgodne z prawem. Koszt zamówionych ekspertyz zewnętrznych w tym zakresie wyniósł blisko 150 tys. zł.
Ryzyka konstytucyjne, karne, cywilne
Autorzy opinii z KPRM i Prokuratorii Generalnej wskazują, że ruch, jaki wykonał premier, może go narazić na szereg konsekwencji, jeśli zostanie stwierdzone naruszenie prawa. To odpowiedzialność konstytucyjna i karna przed Trybunałem Stanu, o której pisał już Onet, ale także odpowiedzialność cywilna. W analizie prawnej zwrócono uwagę na „przepisy ustawy o odpowiedzialności majątkowej funkcjonariuszy publicznych za rażące naruszenie prawa”. – Ustawa wskazuje na odpowiedzialność osoby działającej w charakterze organu administracji publicznej wobec Skarbu Państwa za szkodę wyrządzoną przy wykonywaniu władzy publicznej, w sytuacji gdy zapadło prawomocne orzeczenie sądu zasądzające od Skarbu Państwa odszkodowania za szkodę wyrządzoną przy wykonywaniu władzy publicznej z rażącym naruszeniem prawa (…) – czytamy w opinii.
Z raportu NIK wiadomo zaś, że Poczta Polska i PWPW wydały na wybory kopertowe ponad 76,5 mln zł, z czego na koniec 2020 r. obu spółkom zwrócono ok. 56 mln zł. Zdaniem NIK wydatki te mogą ulec jednak zwiększeniu.
Jak donosi Onet, NIK jeszcze w tym tygodniu ma złożyć zawiadomienia do prokuratury w związku z wyborami kopertowymi. Mają dotyczyć premiera Mateusza Morawieckiego, wicepremiera i szefa Ministerstwa Aktywów Państwowych Jacka Sasina, szefa MSWiA Mariusza Kamińskiego oraz szefa kancelarii premiera Michała Dworczyka. ©℗