Książka „Sekretne życie motyli” przedstawia nieprawdę na temat znanej pary wspinaczy, która wytyczyła nową drogę na Grenlandii - uznał sąd po prawie 10 latach procesu i zakazał jej publikacji

Książka Joanny Onoszko, której dotyczył proces (nie mylić z Joanną Gierak-Onoszko, autorką ksiażki „27 śmierci Toby’ego Obeda” - red.), podzieliła polskie środowisko wspinaczkowe, uśmierciła przyznawaną w nim kiedyś nagrodę „Jedynkę” i doprowadziła do pierwszej w historii polskiego alpinizmu wyprawy weryfikacyjnej. Przede wszystkim jednak złamała życie dwójce realnych ludzi będących pierwowzorami fikcyjnych bohaterów. Chodzi o znanych wspinaczy i eksploratorów - Elizę Kubarską i jej męża Dawida Kaszlikowskiego.
Sąd uznał, że autorka przedstawiła fałszywe informacje o ich wyprawie, kwalifikacjach moralnych i zawodowych. Jej wersji nie możemy przedstawić, gdyż odmówiła komentarza do czasu zapoznania się z uzasadnieniem wyroku. Wyroku dotąd w Polsce niespotykanego, bo zakazującego publikacji i rozpowszechniania całej książki.
- Mamy świadomość tego, że może on wywołać kontrowersje, ale jesteśmy przekonani, że nie można utożsamiać go czy to z cenzurą, czy z atakiem na wolność słowa. To tarcza przyznana przez niezależny sąd naszym mocodawcom, na których - pod płaszczykiem literatury fikcji - przypuszczono niepojęty atak obliczony na zrujnowanie im życia. Za słowa, bez względu na gatunek literacki wypowiedzi, trzeba brać odpowiedzialność. Wolność słowa nie jest absolutna, a wyrok dotyczy jej granic i standardów obowiązujących wydawców - komentują orzeczenie adwokaci Marcin Boruc i Adam Zwierzyński, którzy reprezentowali Kubarską i Kaszlikowskiego od początku procesu.
„Sekretne życie motyli” zniknęło z półek księgarni w 2011 r., zaraz po wydaniu. Sądy obydwu instancji już wówczas, przed rozpoczęciem procesu, udzieliły zabezpieczenia w postaci zakazu wprowadzania książki do obrotu w jakiejkolwiek formie.
Przypadkowe podobieństwa
Żeby zrozumieć tło tego sporu, trzeba cofnąć się do 2007 r. Eliza Kubarska jest reżyserką filmową, a Dawid Kaszlikowski fotografem i autorem artykułów o tematyce wspinaczkowej i podróżniczej. Działalność sportową łączą z pracą twórczą. Tak też właśnie jest z wyprawą na Grenlandię, gdzie wytyczają nową drogę wspinaczkową na mierzącym półtora kilometra, jednym z najwyższych na świecie klifów morskich. Drogę tę nazywają Golden Lunacy.
Tego roku organizują także inne wyprawy: wytyczają nową drogę wspinaczkową na 300-metrowej ścianie w Meksyku, w tym samym kraju przechodzą też inną trasę. Za te wyczyny otrzymują najbardziej prestiżową w środowisku górskim nagrodę „Jedynkę”.
W 2009 r. znów lądują na Grenlandii. Kubarska chce nakręcić tam film dokumentalny. W wyprawie filmowej udział biorą ich ówcześni przyjaciele - Joanna Krośkiewicz (na okładce książki widnieje nazwisko: Onoszko) i jej mąż oraz operator Łukasz Gutt. Pomiędzy parami dochodzi do nieporozumień. Krośkiewiczowie wyjeżdżają, a Kubarska z Kaszlikowskim po zakończeniu zdjęć wytyczają kolejne drogi wspinaczkowe.
W 2011 r. Joanna Onoszko publikuje książkę „Sekretne życie motyli”. We wstępie zaznacza, że wszelkie opisane w niej postacie i wydarzania są jej dziełem, a ewentualne podobieństwo do osób czy zdarzeń jest całkowicie przypadkowe. Książka jest jednak napisana w taki sposób, że w środowisku górskim (ale też poza nim) od razu wiadomo, że głównymi bohaterami są Kaszlikowski i Kubarska. Z tego zresztą względu redakcje górskich mediów odmawiają jej wydania. Ostatecznie publikuje ją Znak.
W „Sekretnym życiu motyli” autorka nazywa małżeństwo wspinaczy „toksycznym związkiem”, „katem i ofiarą”, „parą pozorantów”. Zarzuca im nieuczciwe retuszowanie zdjęć, narażanie życia współpracowników. Wspomina choroby w rodzinie i wyśmiewa relacje intymne. Prawda miesza się z fikcją, jedno od drugiego trudno rozróżnić.
Początkowo autorka konsekwentnie utrzymuje, że zarówno sami bohaterowie jej powieści, jak i przedstawione w niej historie są fikcyjne. Jednak w 2012 r. „Duży Format” cytuje jej słowa:
„Początkowo wraz z wydawnictwem chcieliśmy przedstawić książkę jako powieść opartą na faktach. Jednak po namyśle wydawnictwo zdecydowało się na formułę, że wszelkie podobieństwo do osób żyjących jest przypadkowe. Byłam debiutantką, zgodziłam się. Trzymałam się tej formuły lojalnie, ale teraz, gdy jestem pozwana do sądu, gdy wszyscy, na czele z pierwowzorami, rozszyfrowali, o kogo chodzi, gdy moja książka została aresztowana, zdecydowałam się ujawnić prawdę” („Człowiek na ścianie”). Przed sądem znów utrzymuje, że powieść, zgodnie z poczynionym na wstępie zastrzeżeniem, przedstawia fikcyjnych bohaterów.
- Cały czas zmieniała wersje. Dość szybko zorientowaliśmy się, że w rozmowach z innymi ludźmi opowiadała, że chodzi o nas. Okazało się też, że wydawnictwo wykupiło reklamę książki w internecie, otagowując ją naszymi nazwiskami - opowiada Eliza Kubarska.
Koniec „Jedynki”
Sposób przedstawienia prywatnego życia fikcyjnych bohaterów książki jest szczególnie bolesny dla Kubarskiej i Kaszlikowskiego. Powieść uderza jednak także w ich życie zawodowe. Środowisko górskie zaczyna kwestionować rzetelność pary, a kapituła wspomnianej „Jedynki” odbiera jej nagrodę.
- Byliśmy zdruzgotani, widząc, że autorytety środowiska, zazwyczaj koledzy autorki i jej męża, bez sprawdzania, wbrew faktom potwierdzają kłamstwa z książki. Po wytoczeniu przez nas procesu ci sami ludzie postanowili jej bronić. Szybko jednak wymknęło się to spod kontroli. W komunikacie o odebraniu nagrody kapituła wypisała kilkanaście odbiegających od prawdy twierdzeń, posuwając się nawet do fabrykowania dowodów przeciwko nam: na zdjęciu góry wrysowała nieistniejące formacje skalne w ten sposób, żeby wyglądało, że po ścianie można sobie chodzić na piechotę, że nie ma tam wspinaczki - opowiada Kaszlikowski.
W tym samym czasie para sama rezygnuje z „Jedynki”, wydając komunikat, że powierza ją górom, „aby nikogo już nie zraniła”. Od tego czasu ta niegdyś najbardziej prestiżowa z nagród wspinaczkowych nie jest już przyznawana.
Książka doprowadza też do pierwszej w historii wyprawy weryfikacyjnej zorganizowanej przez Polski Związek Alpinizmu. W 2012 r. trójka doświadczonych wspinaczy jedzie na Grenlandię, by sprawdzić, czy Golden Lunacy rzeczywiście istnieje, oraz ocenić jej skalę trudności. Wspinaczka pierwszą częścią drogi, określanej przez krytyków jako „pastwisko”, zajmuje mężczyznom aż 14 godzin, a całe wejście dwie doby. Wyśmiewany w książce żleb, którym para podczas burzy wycofywała się z góry, zostaje opisany w raporcie jako „szczeliny poprzeczne i podłużne do kilkunastu metrów głębokości niemożliwe do przeskoczenia”. Ostateczny raport i jego uzupełnienie potwierdzają, że droga Golden Lunacy jest „poważna” i istnieje w linii, jaką opisali, choć trudności kilku odcinków trasy są według PZA niższe niż sugerowane przez eksploratorów.
Film, ale nie o tym
Książka koncentruje się na wyprawie filmowej, która ma stanowić próbę zafałszowania rzeczywistości.
„Byłam świadkiem robienia zdjęć do filmu dokumentalnego w innych miejscach niż na drodze wspinaczkowej, którą dokumentowano. Bo, jak powiedzieli ludzie z ekipy filmowej, na drodze nie osiągnie się odpowiedniego efektu ekstremalności” - cytował autorkę „Newsweek” w artykule „Nie ma już prawdziwych globtroterów. Jest PR i komercja” z 2011 r.
- Tyle że ja nigdy nie kręciłam filmu, który miałby dokumentować naszą drogę Golden Lunacy. Wystarczy zresztą go obejrzeć - odpiera zarzuty Kubarska.
- Realizowaliśmy film o związku pary wspinaczy, ich relacjach i emocjach w trudnych warunkach. Pani Onoszko doskonale o tym wiedziała, bo scenariusz, w którym było to napisane, dostała ode mnie e-mailem i nawet go komentowała. Wiedziała też, że niektóre sceny, które udało nam się sfilmować podczas jej pobytu na Grenlandii, pierwotnie planowaliśmy w Alpach, a nawet w basenie w Gdańsku. Widziała, że nie było żadnego ukrywania czy przekręcania horyzontu, co jakoby miało podrasować wrażenie o naszej wspinaczce, a mimo to napisała to w książce - dodaje.
W „Sekretnym życiu motyli” jest też scena, która szczególnie zabolała Kubarską i Kaszlikowskiego - opis wywrotki książkowej Lizy w kajaku dla potrzeb kręconego filmu. Liza panicznie się boi, nie chce wypaść z kajaka, próbuje się wycofać. Wówczas jej książkowy partner Stefan sam gwałtownie wywraca kajak. Jego żona zachłystuje się lodowatą wodą, ogarnia ją ciemność, myśli, że to już koniec.
- Ta scena to reprezentatywny przykład, jak autorka przeinacza fakty - mówi Kubarska.
- Podczas filmowania wywrotki państwa Krośkiewiczów nie było już z nami na Grenlandii. Sposób realizacji tej sceny humorystycznie opisał Dawid w artykule dla górskiej gazety. To właśnie z jego tekstu autorka skopiowała te wydarzenia, jednocześnie zafałszowując je. Po lekturze jej książki dla wielu czytelników Dawid stał się człowiekiem, który dla dobrego ujęcia jest w stanie podtopić własną żonę. W rzeczywistości był moim wsparciem, pomagał mi w zdjęciach. Tamtego dnia postanowił spróbować wywrotki na kajaku jako pierwszy, aby dodać mi odwagi. Czyli dokładnie odwrotnie niż pani Krośkiewicz opisała. W książce znaleźliśmy takich kłamliwych konstrukcji kilkadziesiąt - opowiada.
Zakaz rozpowszechniania
W wyroku z 29 stycznia 2021 r. Sąd Okręgowy w Warszawie zakazał Joannie Onoszko oraz wydawnictwu Znak publikacji i rozpowszechniania całej książki „Sekretne życie motyli”. Mają oni również opublikować przeprosiny za to, że „pod pozorem fikcyjności bohaterów naruszyli ich dobra osobiste poprzez rozpowszechnianie fałszywych informacji o ich wyprawie, kwalifikacjach moralnych i zawodowych”. Sąd zasądził też na rzecz każdego z powodów po 80 tys. zł zadośćuczynienia (domagali się po 200 tys. zł). Oddalił natomiast powództwo wobec sieci Empik, która dystrybuowała książkę.
Wyrok nie jest prawomocny. Joanna Onoszko i wydawnictwo Znak odmówili nam udzielenia komentarza do czasu otrzymania uzasadnienia, o które zapowiedzieli wystąpić.
Opisana w artykule książka nie ma żadnego związku z twórczością Joanny Gierak-Onoszko, autorki książki „27 śmierci Toby’ego Obeda”. Zbieżność nazwisk przypadkowa.
©℗
orzecznictwo
Wyrok Sądu Okręgowego w Warszawie z 29 stycznia 2021 r., sygn. akt XXV C 980/11. www.serwisy.gazetaprawna.pl/orzeczenia