Kwestia konstytucyjności określonych ustawą z 2008 r. stanów zagrożenia nie wzbudziła w momencie jej uchwalania najmniejszych nawet wątpliwości.
Spór klasy politycznej o termin wyborów prezydenckich nieuchronnie prowadzi do pytań o zasadność wprowadzenia w tym momencie jednego z przewidzianych w konstytucji stanów nadzwyczajnych (stanu wyjątkowego lub klęski żywiołowej). Tylko bowiem w ten sposób zgodnie z Konstytucją RP mogłoby dojść do przesunięcia już zaplanowanych wyborów. Stan epidemii, w jakim obecnie się znajdujemy, nie daje bowiem podstaw prawnych do tego rodzaju decyzji.
W cieniu walki z koronawirusem oraz debaty o optymalnym terminie wyborów pojawiają się natomiast bardziej zasadnicze pytania o przesłanki rozróżnienia między ukształtowanymi w Konstytucji RP stanami nadzwyczajnymi a stanami mającymi „wyłącznie” ustawowe podstawy prawne, tj. stanem zagrożenia epidemicznego i stanem epidemii (art. 46 i 47 ustawy o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi, Dz.U. z 2008 r. nr 234, poz. 1570 ze zm.; dalej: ustawa antyzakażeniowa lub ustawa z 2008 r.). Dla pełnego obrazu sytuacji można dodać, że z kręgów opozycji politycznej wychodzą głosy kwestionujące konstytucyjność owych ustawowych rozwiązań, a nawet zarzuty wprowadzania przez rząd konstytucyjnego zamach stanu (m.in. z powodu zawieszania rozporządzeniem ministra zdrowia konstytucyjnych wolności).
Bezsprzecznie przesłanki wprowadzenia każdego z ww. stanów nie zostały precyzyjnie rozgraniczone. Stan klęski żywiołowej jest wprowadzany „dla zapobieżenia skutkom katastrof naturalnych” (art. 232 Konstytucji RP), a więc skutkom działania sił natury, w szczególności masowego występowania m.in. chorób zakaźnych ludzi (art. 3 ust. 1 pkt 2 ustawy z 18 kwietnia 2002 r. o stanie klęski żywiołowej; Dz.U. z 2002 r. nr 62, poz. 558), stan wyjątkowy zaś „w razie zagrożenia (…) bezpieczeństwa obywateli” (art. 230 Konstytucji RP), ale tylko, gdy zagrożenie to „nie może być usunięte poprzez użycie zwykłych środków konstytucyjnych” (art. 2 ust. 1 ustawy z 21 czerwca 2002 r. o stanie wyjątkowym; Dz.U. z 2002 r. nr 113, poz. 985). Z kolei stan epidemii jest wprowadzany w celu podjęcia działań przeciwepidemicznych i zapobiegawczych dla zminimalizowania skutków epidemii, a stan zagrożenia epidemicznego „w związku z ryzykiem wystąpienia epidemii w celu podjęcia określonych w ustawie działań zapobiegawczych” (art. 2 pkt 22 i 23 ustawy antyzakażeniowej).
Pamiętać jednak należy, że ustawę antyzakażeniową wraz z kwestionowanymi obecnie instytucjami stanu zagrożenia epidemicznego oraz stanu epidemii uchwalił Sejm VI kadencji (2007–2011), w którym dzisiejsza opozycja posiadała większość. W uzasadnieniu do rządowego projektu tej ustawy (druk nr 324) wskazywano m.in. na: a) „diametralnie zmienioną sytuację epidemiologiczną w skali świata” wywołaną pojawieniem się ospy prawdziwej, AIDS, ptasiej grypy, czy nowych wirusowych gorączek krwotocznych (takich jak: ebola czy zespołu SARS); b) „wielkie potencjalne zagrożenie dla zdrowia publicznego”, jakimi są „choroby szczególnie niebezpieczne i wysoce zakaźne, które mogą być przeniesione do Polski z odległych geograficznie regionów świata”. Dlatego „stworzenie sprawnego systemu kompleksowego nadzoru nad zakażeniami i chorobami zakaźnymi jest jednym z priorytetów systemu ochrony zdrowia w Polsce”. Projektowana ustawa miała więc pozwolić „na koordynację działań służb sanitarnych, szeroko pojmowanych organów administracji publicznej odpowiedzialnych za bezpieczeństwo publiczne oraz podmiotów realizujących świadczenia zdrowotne, mających na celu zapobieganie, wczesne wykrywanie ognisk zachorowań i ograniczanie rozprzestrzeniania się epidemii”. W kontekście trwającej pandemii koronawirusa trudno oprzeć się wrażeniu niezwykłej trafności przeprowadzanej wtedy diagnozy. A dzisiejsza opozycja zamiast krytykować obecny rząd za stosowanie przyjętych wtedy rozwiązań, mogłaby podkreślać swoją pozytywną rolę w ich ustanowieniu. W każdym razie, w 2008 r. stworzono, jak się wydaje, dość dobre, a teraz wykorzystywane instrumentarium prawne. Tyle tylko, że ustalenia te nie dotykają istoty wyrażonego na wstępie zagadnienia prawnego, tj. pytania o konstytucyjność stanów tą ustawą ustanowionych. Być może w obliczu aktualnych zmagań o ograniczenie skali zarażeń należałoby poprzestać na powyższej konstatacji, a zadawanie pytań o konstytucyjność ustawowych rozwiązań przenieść na lepsze czasy, gdyż teraz ich prowadzenie może co niektórym wydawać się nawet niestosowne. Niemniej– skoro jednak zostały one w przestrzeni publicznej wyrażone – to nie sposób pominąć milczeniem tego aspektu sporu.
Trzeba więc wskazać, że kwestia konstytucyjności określonych ustawą z 2008 r. stanów nie wzbudziła w momencie jej uchwalania najmniejszych nawet wątpliwości. W uzasadnieniu projektu tej ustawy wspomniano wprawdzie o „sytuacjach nadzwyczajnych” takich jak np. „epidemia wywołana nową, nieznaną chorobą”, ale nastąpiło to w odniesieniu do „nowego rozwiązania” jakim było „fakultatywne upoważnienie dla ministra właściwego do spraw zdrowia do rozszerzenia listy zakażeń oraz chorób zakaźnych objętych nadzorem, w drodze rozporządzenia” (co miało zapewnić „szczególnie szybką reakcję na zaistniałą sytuację i zabezpieczenie społeczeństwa przed zakażeniami i chorobami zakaźnymi nieznanymi obecnie w Polsce”). Z pewnością jednak sformułowanie „sytuacje nadzwyczajne” nie było nawiązaniem do ukształtowanych w konstytucji stanów nadzwyczajnych, a tylko opisem określonego, nadzwyczajnego właśnie, stanu faktycznego. Co więcej, przepisy ustawy antyzakażeniowej (art. 46 i 47) stanowiły niemalże wierną kopię przepisów (art. 33 i 34) obowiązujących w ustawie z 6 września 2001 r. o chorobach zakaźnych i zakażeniach (Dz.U. z 2001 r. nr 126, poz. 1384). Te z kolei zostały „zaczerpnięte” z rozwiązań przyjętych jeszcze w 1963 r. (ustawa z 13 listopada 1963 r. o zwalczaniu chorób zakaźnych, Dz.U. z 1963 r. nr 50, poz. 279, ze zm.); tyle tylko, że przy ich swoistej implementacji sformułowanie „wystąpienie choroby zakaźnej” (art. 12 ustawy z 1963 r.) zostało zastąpione pojęciem „stan zagrożenia epidemicznego” oraz „stan epidemii”. Na żadnym etapie zarysowanego procesu „przejmowania” tych rozwiązań do kolejnych aktów normatywnych ich relacja do konstytucyjnie ukształtowanych stanów nadzwyczajnych nie była przedmiotem szerszej refleksji. Było tak również wtedy, gdy po 1997 r. nie zmieniono ustawy z 1963 r. w ramach dostosowania polskiego systemu prawnego do rozwiązań nowej Konstytucji RP (art. 236 ust. 1 Konstytucji RP), a także gdy w 2001 r., a więc już podczas obowiązywania obecnej konstytucji, ponownie niejako potwierdzono ich zasadność.
Tak więc kształtowany przez lata stan prawny też nie rodził pytań o jego konstytucyjność. Obecnie konieczność stosowania na szeroką skalę obowiązujących i utrwalonych już rozwiązań antyepidemicznych uwypukliła kwestię relacji pomiędzy konstytucyjnymi stanami nadzwyczajnymi a stanami określonymi w ustawie z 2008 r. Z pewnością prawniczo rozwiązania te nie są w pełni spójne. Trudno jednak w obliczu trwającej pandemii prowadzić bardziej szczegółowe analizy, przedstawiać propozycje zmian, a przede wszystkim wdrażać je w życie. Z pewnością po zakończeniu walki z koronawirusem przyjdzie czas (w oparciu o zebrane doświadczenia) na całościową ocenę przydatności poszczególnych rozwiązań oraz ich większą lub mniejszą korektę (w celu poprawy efektywności systemu antyepidemicznego). Taki generalny przegląd przydatności procedur i instytucji będzie też tworzyć dobrą okazję do zbadania ich konstytucyjnego aspektu. Z pewnością tym razem wątek ten nie pozostanie niezauważony.