Lektura ksiąg wieczystych przed zakupem nieruchomości to już prawie codzienność. Nikt nie chce kupić kota w worku. Tym bardziej gdy z portfela musi wyjąć setki tysięcy złotych. Nie zawsze taka ostrożność wystarczy.
Przez zaniedbanie państwa, które przez kilkadziesiąt lat nie uporządkowało wpisów w księgach, dziś nie jest niczym nadzwyczajnym, że jako właściciel w księdze widnieje osoba, która już np. nie mieszka w kraju. Porządki mieli zrobić samorządowcy, jednak uniemożliwił to brak pieniędzy. Z powodu tej urzędniczej niemocy cierpią obywatele, do których pukają dawni właściciele nieruchomości z informacją, że mają kilka dni na opuszczenie ich posiadłości. I pukać będą nadal, dopóki nie znajdzie się ktoś równie pomysłowy jak mitologiczny Herakles, któremu udało się posprzątać stajnię Augiasza.