Nawet demokratycznie wybrany parlament nie może podejmować rozstrzygnięć, które byłyby sprzeczne z ustawą zasadniczą. Także wtedy, gdy ich uzasadnieniem ma być abstrakcyjnie rozumiane dobro narodu.
To fragment uzasadnienia wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 3 grudnia br. (sygn. akt K 34/15). Wówczas sędziowie pochylali się nad wnioskiem posłów PO, którzy zaskarżyli aż 13 przepisów ustawy o Trybunale Konstytucyjnym (Dz.U. z 2015 r. poz. 1064 ze zm.). Najwięcej kontrowersji wywoływał przepis, który pozwolił poprzedniemu Sejmowi wybrać aż pięciu sędziów TK. I jedynie on został uznany przez trybunał – w zakresie, w jakim umożliwił przedwczesny wybór dwóch sędziów na miejsce tych, których kadencja mijała dopiero w grudniu – za niedający się pogodzić z ustawą zasadniczą.
Preambuła wyroku
Marek Zubik, który był sędzią sprawozdawcą w tej sprawie i który w związku z tym sporządził pisemne uzasadnienie wyroku, rozpoczął uzasadnienie bardzo dobitnym wyłożeniem zasad ustrojowych rządzących państwem. Przypomniał, jakie jest miejsce konstytucji i z czego ono wynika. I tak sędzia Zubik podkreślił, że to w ustawie zasadniczej zapisane zostały reguły postępowania, wolności, prawa, a także obowiązki organów państwa oraz innych podmiotów prawa. Wartości i zasady zapisane w konstytucji muszą być uwzględniane w procesie nie tylko stanowienia, ale także stosowania prawa. „Nie może być zatem traktowana jako polityczna deklaracja czy manifest programowy” – podkreśla sędzia Zubik.
Dalej przypomina, że to ustawa zasadnicza jest najwyższym prawem, a wszystkie organy władzy publicznej mają działać na jego podstawie i w jego ramach. Co więcej, trybunał dobitnie wskazał, że obowiązek przestrzegania konstytucji w sposób szczególny ciąży na osobach sprawujących władzę. A wskazuje na to np. rota ślubowania, którą składają m.in. parlamentarzyści, prezydent czy też premier.
Dbać o to, aby zasada nadrzędności konstytucji była przestrzegana przez wszystkie podmioty, ma natomiast TK. Zubik przypomina, że „sądownictwo konstytucyjne w europejskiej kulturze prawnej od samego początku jego powstania pomyślane było jako zabezpieczenie jednostek przed »tyranią większości« i gwarant zwierzchności prawa nad zwierzchnością siły”. Padają również stwierdzenia, że „po doświadczeniach totalitarnych rządów nie budzi wątpliwości, że nawet demokratycznie wybrany parlament nie ma kompetencji w zakresie podejmowania rozstrzygnięć, które byłyby sprzeczne z ustawą zasadniczą, także wtedy gdy ich uzasadnieniem ma być abstrakcyjnie rozumiane dobro Narodu”.
Nie w interesie sędziów
W uzasadnieniu przypomniano również, że orzeczenia TK wiążą nie tylko obywateli, ale także wszystkie organy władzy publicznej, a w szczególności te, które są zobowiązane do czuwania nad jej przestrzeganiem. I – jak pisze sędzia Zubik – w konstytucji nie zapisano dla żadnego organu kompetencji do wyłączenia – całkowicie bądź w pewnym zakresie – lub ograniczenia zasady ostateczności orzeczeń TK. Z uzasadnienia możemy wyczytać, że stoi na straży trójpodziału władzy. Dlatego też „wszelkie dotyczące go regulacje nie mogą prowadzić do sytuacji, w której utraciłby zdolność funkcjonowania”.
Marek Zubik odniósł się również do zarzutów, że trybunał został w tej sprawie postawiony przed koniecznością oceniania aktu prawnego, na podstawie którego sam proceduje. „Rozstrzyganie w sprawie zgodności przepisów ustawy o TK nie jest równoznaczne z orzekaniem przez sędziego w jego własnej sprawie” – ucina sędzia sprawozdawca. I przypomina, że trybunał orzekał o konstytucyjności ustawy o TK, czyli o normach prawnych dotyczących trybunału jako organu państwa, a nie indywidualnym interesie któregokolwiek sędziego.
Niezamknięty proces
Co kierowało trybunałem przy wydawaniu wyroku? Rozpatrując ten punkt wniosku, w którym zakwestionowano przepis regulujący procedurę wyboru sędziów TK w 2015 r., trybunał w pierwszej kolejności odniósł się do tego, czy powinien w ogóle zajmować się tą regulacją. Miała ona bowiem charakter przejściowy i została niejako skonsumowana przez Sejm w październiku. TK doszedł do wniosku, że zakwestionowany przepis nie może być stosowany pro futuro, a pozostaje jedynie podstawą pewnych czynności prawnych. „Trzeba również odnotować, że w ustawie o TK nie została przewidziana żadna procedura unieważnienia lub wznowienia postępowania w sprawie wyboru sędziego Trybunału, wobec którego Sejm podjął już uchwałę o wyborze na stanowisko (przeprowadził głosowanie sfinalizowane wyborem sędziego Trybunału). Tym samym nie ma podstaw, aby w jakikolwiek sposób »powrócić« do etapu zgłaszania kandydatów na sędziego Trybunału na mocy art. 137 ustawy o TK” – podkreślono w uzasadnieniu. TK doszedł więc ostatecznie do wniosku, że mimo wszystko kluczowy przepis nadal obowiązuje jako „fragment mechanizmu prawnego”. Trybunał przypomniał bowiem, że mechanizm ten nie został zamknięty, bo prezydent do dziś nie odebrał ślubowania od wybranych sędziów.
Podkreślił przy tym, że „Sejm (tej samej lub kolejnych kadencji) nie może odwołać swojego wyboru, unieważnić go, stwierdzić jego bezprzedmiotowości (»braku mocy prawnej«) bądź post factum go »konwalidować«”. A wszystko dlatego, że w myśl regulacji konstytucyjnej o statusie sędziego trybunału należy mówić już w momencie zakończenia procedury wyboru kandydata przez Sejm.
Po rozwianiu tych wątpliwości sędzia Zubik przeszedł do wyjaśnień, dlaczego nie da się na gruncie ustawy zasadniczej w pełni zaakceptować art. 137 ustawy o TK. Przywołał tutaj treść art. 194 ust. 1 konstytucji, zgodnie z którym „Trybunał Konstytucyjny składa się z 15 sędziów, wybieranych indywidualnie przez Sejm”. Z tego właśnie przepisu wynika obowiązek wyboru sędziego nie przez jakikolwiek Sejm, a przez ten, „którego czasowy zakres działania pokrywa się z dniem wygaśnięcia bądź upływu kadencji sędziego Trybunału”. I właśnie dlatego zakwestionowany przepis musiał zostać w części, w jakiej pozwolił poprzedniemu Sejmowi wybrać sędziów niejako na zapas, uznany za niezgodny z konstytucją.