Adwokat Radosław Baszuk: Czytając protokoły posiedzeń ORA mijającej kadencji, nie można oprzeć się wrażeniu, że zbyt często, kiedy sytuacja wymagała podjęcia decyzji, uznawano za najlepsze rozwiązanie przeniesienie sprawy na kolejne posiedzenie lub podrzucenie problemu Naczelnej Radzie Adwokackiej.

Prawnik.pl: 23 kwietnia wybory władz w stołecznej adwokaturze. Jeden z kandydatów chce pracować dla stołecznych adwokatów bez wynagrodzenia, inni choć w różnych kwotach zamierzają je – w przypadku wygranej – pobierać. Czy argument kasy znowu zdominuje zgromadzenie?

Radosław Baszuk, warszawski adwokat, wiceprezes Wyższego Sądu Dyscyplinarnego Adwokatury: Myślę, że nie zdominuje, choć zapewne będzie obecny, co jest zrozumiałe. To przecież nic innego jak dyskusja o zasadności i sposobie wydawania pieniędzy pochodzących z naszych składek. Konsekwentnie twierdzę, że zarządzanie tak dużym organizmem jak warszawska izba adwokacka wymaga znacznego i stałego zaangażowania. Izba powinna zapewnić słuszny ekwiwalent materialny za pracę na jej rzecz w zamian za rezygnację z praktyki adwokackiej w pełnym wymiarze.

Prawnik.pl: Ale przecież nikt nikogo nie zmusza do działalności samorządowej.

RB: To prawda, tyle że jednocześnie, niewątpliwie zasadnie, formułujemy wobec osób pełniących funkcje samorządowe wysokie wymagania. Dotyczą one zaangażowania w pracę na rzecz samorządu i skuteczności w wykonywaniu powierzonych im zadań. Nie da się sprostać tym oczekiwaniom wykonując większość funkcji samorządowych „z doskoku”, w miarę możliwości, kosztem, jak przeczytałem ostatnio, czasu na lekturę książek. Uczciwe, rzeczywiste zaangażowanie w pracę samorządową wymusza ograniczenie aktywności zawodowej, a tym samym może powodować ograniczenie dochodów. Jeśli naprawdę chcemy, by do funkcji w adwokaturze pretendowali i pełnili je najlepsi z nas, by wykonywali swoje obowiązki w sposób przez nas oczekiwany, traktujmy ich poważnie. Medal ma oczywiście także drugą stronę. Jest złym obyczajem sytuacja, w której adwokat na działalności samorządowej zarabia, przyjmując pod różnymi postaciami z budżetu izby kwoty przewyższające jego dochody z działalności zawodowej. To prowadzi do tworzenia kasty „zawodowych działaczy”, oderwanych od realiów adwokackiego życia i zorientowanych na trwanie przy posadach, a nie realizowanie zadań samorządu.

Prawnik.pl: Jak te dwie strony medalu pogodzić?

RB: To problem transparentności, wysokości wynagrodzeń i sposobu ich przyznawania. Wynagrodzenia takie powinny stanowić rzeczywisty ekwiwalent poświęconego czasu, nie zaś źródło wzbogacenia. Sposób ich przyznawania musi być skrajnie transparentny. Tu niestety korporacyjny prawodawca zatrzymał się w połowie drogi. Uchwała Naczelnej Rady Adwokackiej z listopada 2014 r. upoważnia rady adwokackie do ustalania wysokości diet dla członków organów izby, czyli także dla członków tych rad. Oznacza to, że członkowie rady w dalszym ciągu sami ustalają wysokość swoich wynagrodzeń.

Prawnik.pl: Kto to kontroluje?

RB: Jedyną realną formą kontroli nad wysokością wynagrodzeń jest zatwierdzenie lub odmowa zatwierdzenia przez zgromadzenie budżetu izby, w którym suma uchwalonych przez radę diet w skali roku stanowi pozycję preliminarza budżetowego na następny rok. Nie jest to rozwiązanie transparentne. Uważam, że na poziomie izby adwokackiej jedynym organem uprawnionym do przyznawania wynagrodzeń osobom świadczącym pracę na rzecz samorządu powinno być zgromadzenie. To zgromadzenie mocą wyboru „zatrudnia” te osoby i ono powinno ustalać warunki na jakich tego dokonuje. Najlepiej, gdyby czyniło to przed przeprowadzeniem wyborów, odrębnie dla poszczególnych stanowisk i funkcji. Informacja o wysokości wynagrodzeń uzyskiwanych z jakiegokolwiek tytułu z budżetu izby przez osoby sprawujące funkcje i stanowiska w samorządzie winna być dostępna ogółowi adwokatów bez konieczności postulowania o taką informację i wdrażania jakichkolwiek procedur.

Prawnik.pl: Spójrzmy na kandydatów na dziekana. W wywiadzie, którego pan udzielił Prawnikowi w połowie 2014 r., mowa była o rewolucji jaką zrobią w adwokaturze najmłodsi jej członkowie. Ale nie pchają się do wyścigu o fotel dziekana i nowych twarzy nie widać. Może samorząd ich nie interesuje?

RB: Możemy oczywiście rytualnie ponarzekać na przebieg kampanii, ale nie zamykajmy oczu na rzeczywistość. W przestrzeni publicznej ton kampanii nadają adwokaci młodzi i bardzo młodzi. Stanowią przytłaczającą większość kandydatów do organów izb rejestrujących się na wyborczej stronie internetowej, są aktywni na portalach społecznościowych, tworzą programy, dyskutują, w sposób widoczny zgłaszają aspiracje do funkcji i stanowisk samorządowych. Oczywiście, im bliżej daty zgromadzenia, te proporcje będą ewoluować i finalnie na listach wyborczych pojawią się także nazwiska od lat kojarzące się z organami samorządu. O wyniku wyborów zadecyduje zgromadzenie, a mówiąc precyzyjnie frekwencja, zaangażowanie i umiejętność organizowania się świadomych grup interesów. Niemniej, ton kampanii wyborczej nadają młodzi adwokaci. W 2014 r. rozmawialiśmy także o tym. O konieczności zdefiniowania przez nich samych oczekiwań ich grupy pokoleniowej, stworzeniu programów, wyłonieniu naturalnych liderów. To właśnie obserwujemy. Kandydaci na funkcję dziekana są rzeczywiście nieco starsi, ale zauważmy, że nie sposób określić ich jako przedstawicieli pokolenia schodzącego ze sceny. Dwaj starsi wykonują zawód adwokata od kilkunastu lat, najmłodszy od siedmiu. Co ciekawe, wszyscy oni odwołują się intensywnie do oczekiwań artykułowanych przez adwokatów młodego pokolenia.

Prawnik.pl: Czy w tak trudnej sytuacji, też dla adwokatury: ustawa inwigilacyjna, czy choćby problem owoców zatrutego drzewa w procedurze karnej, dziekanem powinna zostać osoba o szczególnych predyspozycjach?

RB: Truizmem będzie stwierdzenie, że wybieramy w tym roku dziekana na trudne, może bardzo trudne czasy. Potrzebujemy człowieka o silnej osobowości, rozpoznawalnego w wymiarze wykraczającym poza ramy wyłącznie środowiskowe, twardego i skutecznego negocjatora, umiejętnie reprezentującego interesy naszej grupy zawodowej, pracowitego i potrafiącego organizować pracę innym, wymagającego wiele zarówno od siebie jak i od współpracowników. By nie popaść jednak w nadmierny patos, zwróćmy uwagę na dwie kwestie. Po pierwsze, nie będzie nam dane wybierać idealnego wyobrażenia naszych oczekiwań. Będziemy wybierać spośród zgłoszonych i zainteresowanych objęciem tego stanowiska kandydatów. Kandydatów, z których każdy ma silne i słabe strony, wady i zalety. O tym czy wybrany podoła powierzonej mu odpowiedzialności, przekonamy się za jakiś czas. Po drugie, wydaje mi się, że nieco przeceniamy rolę i znaczenie stanowiska dziekana.

Prawnik.pl: Jak to?

RB: Zakres ustawowych kompetencji własnych dziekana jest mocno ograniczony. Reprezentuje radę, kieruje jej pracami i przewodniczy na posiedzeniach. Silny dziekan to zatem taki, za którym stoi silna rada, a przynajmniej jej stabilna większość. Doświadczenie wcześniejszych lat uczy, że wpływ pretendenta do funkcji dziekana na skład rady jest, szczerze mówiąc, iluzoryczny. Wybrany dziekan współpracować będzie z radą realnie wybraną, a nie przez niego wymarzoną. Może być albo przywódcą rady, albo jej zakładnikiem. Dziekan, który nie będzie umiał przeforsować swoich koncepcji w radzie, zapewnić dla nich poparcia wymaganej większości, nie będzie w stanie odegrać istotnej roli ani w strukturach samorządu, ani tym bardziej w przestrzeni publicznej. Dlatego tak ważne jest, aby przyszły dziekan posiadał umiejętność stworzenia dobrych relacji z członkami rady – takiej, którą wybierze zgromadzenie, posiadał umiejętność przekonywania, budowania porozumienia i woli współpracy.

Prawnik.pl: Jakie będą najpoważniejsze zadania stojące przed nowym dziekanem na początku urzędowania?

RB: W pierwszej kolejności właśnie ułożenie relacji z nowo wybranymi członkami rady. Uzyskanie poparcia stabilnej większości rady. Doprowadzenie do wyboru silnego merytorycznie prezydium. Uczynienie z rady sprawnego zespołu realizującego wspólne cele.

Prawnik.pl: Od lat się mówi o potrzebach wielu zmian w organizacji rady, które jednak nie następują. Coś panu naprawdę przeszkadza w funkcjonowaniu samorządu?

RB: Punktem wyjścia dla jakiejkolwiek skutecznej aktywności zewnętrznej organów izby musi być zmiana sposobu funkcjonowania rady w wymiarze organizacyjnym. Tak, by możliwe było sprawne i skuteczne zarządzanie jej bieżącą działalnością jak i zasobami ludzkimi. Jestem przekonany, że zacząć należy od racjonalnego ukształtowania struktury samej rady i jej biura. Jasnego opisania tak zakresu kompetencji, jak i odpowiedzialności. Nie widzę powodu, dla którego spośród osób zasiadających w radzie wyłącznie członkowie prezydium mieliby przypisany stały, zindywidualizowany zakres obowiązków, wykraczający poza udział w samych posiedzeniach. Komisje powoływane powinny być dla realizacji rzeczywistych projektów i potrzeb. Także budżetowanie i planowanie wydatków powinno mieć charakter zadaniowy. Mówiąc krótko: więcej ładu korporacyjnego i transparentności, mniej chaosu i przypadkowości. Tylko sprawnie funkcjonująca struktura samorządowa jest w stanie działać proaktywnie, wyprzedzająco. Dysfunkcjonalna, jak dotychczas, będzie tracić czas na zajmowanie się samą sobą i z trudem kontrolować bieżące administrowanie. Warszawski samorząd adwokacki, aby być silnym przedstawicielem swojego środowiska, aby odgrywać istotną rolę w przestrzeni publicznej, musi przeprowadzić w pierwszej kolejności racjonalną i realną sanację wewnętrzną.

Prawnik.pl: Jeśli chodzi o działania skierowane do wewnątrz środowiska to co tu powinno się wydarzyć?

RB: Tu potrzeba przede wszystkim konsekwencji i odwagi w podejmowaniu decyzji. Czytając protokoły posiedzeń rady mijającej kadencji nie można oprzeć się wrażeniu, że zbyt często, kiedy sytuacja wymagała decyzji, większość uznawała za najlepsze rozwiązanie przeniesienie sprawy na kolejne posiedzenie lub podrzucenie problemu Naczelnej Radzie Adwokackiej.

Prawnik.pl: Półtora roku temu, kiedy stołeczna adwokatura walczyła w kwestii wysokości składki (spadła do 120 zł) mówił pan, że nie da się obsłużyć stołecznej izby składką w przegłosowanej wysokości. I dostrzegł pan jakieś zmiany w funkcjonowaniu samorządu po obniżeniu składki?

RB: Przyznaję, nie dostrzegłem, ale może dlatego, że w mojej ocenie rada upływającej kadencji nie realizowała ambitnych zadań samorządowych, tak za czasów składki wysokiej jak i po jej obniżeniu. To była rada administrująca, z różnych powodów nastawiona na przetrwanie, a nie ambitne projekty. To, co można zapisać dzisiaj na jej konto, faktycznie było na niej wymuszane. Wystarczy przypomnieć treść uchwały programowej przygotowanej przez radę w październiku 2014 r. i skonfrontować z treścią uchwały przegłosowanej na zgromadzeniu. Problem wróci o tyle, że część propozycji zgłaszanych obecnie w kampanii, jeśli miały by być realizowane, będzie wymagało zaangażowania środków finansowych. To z kolei będzie skutkowało koniecznością uzyskania dodatkowych źródeł finansowania albo szukania znaczących oszczędności w ramach istniejącego budżetu. Matematyka nie zna litości.

Prawnik.pl: Były też spory medialne z dziekanem, siedzenie do nocy na zgromadzeniu, czy w końcu zrywane zgromadzenia. Wszystko ucichło i wróciło do normalności. Zaskoczyło to pana?

RB: Zdarzenia, które pani przywołuje były bardziej efektem błędów i braku umiejętności radzenia sobie w trudnych sytuacjach po stronie samego dziekana i rady niż rewolucyjnej atmosfery w Izbie. To, co nazywamy powrotem do normalności, jest w decydującej mierze konsekwencją zniesienia wymagań frekwencyjnych oraz przyjęcia zasady elektronicznego głosowania. Te rozwiązania pozwalają na sprawny przebieg zgromadzeń i zapobiegają możliwości zrywania ich z uwagi na brak kworum. Proszę jednak pamiętać, że w ubiegłej kadencji zgromadzenia były przerywane także, jeżeli pamięć mnie nie zawodzi dwukrotnie, z inicjatywy członków rady i dziekana. Za pierwszym razem była to ucieczka przed spodziewanymi, a niekorzystnymi dla rady uchwałami zgromadzenia. Ostatnie wydarzenie tego rodzaju wiązało się z nieprawidłowościami przy sporządzeniu i przedłożeniu zgromadzeniu sprawozdania Komisji Rewizyjnej oraz dwuznaczną postawą dziekana i części członków rady co do przedstawienia zgromadzeniu informacji w tej kwestii. To, że dziekan kończy swoją kadencję spokojnie wydaje się być w dużej mierze efektem jego deklaracji o nieubieganiu się o ponowną elekcję. Jestem skłonny przyznać, że to słuszna decyzja.

Prawnik.pl: Składka wynosi obecnie 120 zł. Czy zostanie utrzymana?

RB: Wydaje się, że na nadchodzącym zgromadzeniu wysokość składki nie będzie pierwszoplanowym źródłem konfliktu. Temat jest zgrany, a składka w obowiązującej wysokości nie rozpala emocji. To szansa na w miarę spokojny, a co ważniejsze merytoryczny przebieg zgromadzenia, na dyskusję nad propozycjami programowymi i kierunkiem, w którym podążać ma warszawska adwokatura. Miejmy nadzieję, że szansa ta zostanie wykorzystana, że nie poprzestaniemy wyłącznie na mechanicznym wyborze nowych władz, bez refleksji nad tym dokąd będą nas one prowadzić.

Rozmawiała Ewa Szadkowska, współpraca EMR