Coraz więcej brytyjskich adwokatów na krytyczne opinie o swojej pracy zamieszczane w popularnych portalach przez byłych klientów reaguje pisemnymi groźbami wniesienia pozwu o zniesławienie. Ich szanse na wygraną z surowymi recenzentami są jednak niewielkie.

O rosnącej liczbie przypadków zastraszania klientów, którzy dają upust swojemu niezadowoleniu z udzielonej im pomocy prawnej na portalach z opiniami o fachowcach (takich jak Yelp czy Avvo), zrobiło się głośno po wypowiedzi dr Michelle Goddard, członka komisji konsumenckiej przy Radzie ds. Usług Prawnych (Legal Services Board), niezależnego ciała odpowiedzialnego za nadzór nad regulacją zawodów prawniczych w Anglii i Walii. Z analizy ekspertki wynika bowiem, że urażeni prawnicy coraz częściej wzywają na piśmie swoich krytycznych recenzentów do natychmiastowego usunięcia negatywnego komentarza czy oceny pod groźbą złożenia przeciwko nim pozwu o zniesławienie. Nierzadko zdarza się, że próby zastraszenia są reakcją nawet na łagodną krytykę jakości świadczonych usług, np. za nieodbieranie telefonów.

Goddard uważa, że taka taktyka walki o dobre imię i reputację w internecie nie tylko narusza równowagę sił w relacjach między klientami a kancelariami prawnymi, ale także stanowi nadużycie ustawy o zniesławieniu z 2013 r., która zaostrzyła kryteria wytaczania tego rodzaju powództw. Zgodnie z brytyjskimi przepisami, aby pozwać daną osobę o zniesławienie, należy wcześniej wykazać, że jej wypowiedź spowodowała bądź mogłaby spowodować „poważną szkodę dla reputacji powoda”. W przypadku podmiotów gospodarczych „poważna szkoda” zawsze musi wiązać się z poniesieniem strat materialnych. – Roszczenia prawników w praktyce nie spełniłyby tego wymogu, ale już sama groźba wniesienia pozwu zwykle okazuje się na tyle skuteczna, że klienci w końcu sami usuwają swoje komentarze – zapewnia Goddard.

Zeszłoroczny sondaż przeprowadzony przez komisję konsumencką przy Radzie ds. Usług Prawnych pokazuje, że 44 proc. niezadowolonych klientów kancelarii prawnych nie decyduje się złożyć żadnej skargi na jakość otrzymanej porady prawnej – czy to w formie oficjalnego zażalenia do samego usługodawcy, czy to w formie słownej reklamacji.

Rosnąca liczba pozwów o zniesławienia za publikację negatywnych opinii o firmach skłoniła nawet władze amerykańskiego stanu Kalifornia do uchwalenia we wrześniu 2014 r. ustawy (tzw. Yelp bill) wyraźnie zakazującej przedsiębiorcom zawierania w umowach konsumenckich tzw. klauzuli przeciwko dyskredytującym działaniom (non-disparagement clause), która w praktyce odbiera konsumentom możliwość zamieszczania w internecie krytycznych komentarzy na temat jakości usług. Za zignorowanie takiego zakazu firmom grozi przy pierwszej próbie pozwania autorów negatywnych recenzji 2,5 tys. dol. kary grzywny, przy drugiej – już 5 tys. dol.

Jednak nie wszędzie konsumenci mogą być pewni, że nie spotkają się z żadnymi konsekwencjami prawnymi, jeśli pod wpływem impulsu zbyt surowo krytycznie wypowiedzą się o reprezentującym ich prawniku w internecie. Rok temu sąd apelacyjny w stanie Georgia podtrzymał wyrok skazujący pewnego mężczyznę za zniesławienie swojej byłej adwokat w portalu internetowym, a także nakazał wypłatę na rzecz pokrzywdzonej odszkodowania w wysokości aż 405 tys. dol. Głównym przedmiotem tego sporu były zamieszczone na stronie z recenzjami lokalnych firm negatywne komentarze pod adresem adwokat o treści „złodziejska prawniczka”, „skrajnie nieuczciwa kobieta, która swoje stawki zawyża dziesięciokrotnie”.