Zastanówmy się, co nam bardziej odpowiada: klasyczna rola prawnika kondotiera, który walczy o interes klienta niczym Pizzaro niszczący andyjskie imperium Inków czy też prawnika, którego celem jest po prostu załatwienie sprawy klienta, bez sięgania po ogień i miecz? - pisze radca prawny Włodzimierz Chróścik.
Minął już ponad rok od czasu opublikowania przez Prawnika.pl mojego tekstu pt. „Rynek usług prawnych w Polsce ma swoją specyfikę. Trzeba ją poznać i zrozumieć, zamiast wciąż narzekać na kryzys”.
Chcę podkreślić, że rok milczenia w tej sprawie nie wynika z mojego lenistwa czy zaniedbania. To czas, w którym w warszawskiej izbie radców prawnych intensywnie debatowaliśmy i pracowaliśmy nad analizą rynku usług prawnych, szans sukcesu zawodowego radców prawnych oraz modelu prowadzenia biznesu prawniczego.
Rozmawialiśmy jak osiągnąć sukces na rynku usług prawnych, a także o tym jak my, czyli samorząd zawodowy, możemy w tym pomóc naszym Koleżankom i Kolegom. Warszawa jest przy tym przypadkiem szczególnym – największy rynek i największa konkurencja.
Warto w tym miejscu przytoczyć dane z jednej z konferencji organizowanej przez PKPP Lewiatan, podczas której wskazywaliśmy, że stołeczny rynek usług prawnych jest dziesięciokrotnie bardziej nasycony profesjonalnymi prawnikami niż skandynawski. Tak, to nie żart – aby lepiej pokazać, co to oznacza w praktyce, musimy sobie uświadomić, że ta różnica wynosi około 1000%.
Tyle tylko, że zazwyczaj prezentuje się takie dane, potem ktoś podnosi larum, że źle się dzieje, a następnie nic z tego nie wynika. Przecież wiemy, że ograniczenie naboru na aplikacje nie wchodzi w grę, bo tak naprawdę nie jest to prerogatywa samorządów zawodów prawniczych. Nikt przy zdrowych zmysłach nie wystąpi również z propozycją postawieni barier administracyjnych na drodze absolwentów wydziałów prawa do przywdziania wymarzonej togi. W ubiegłym tygodniu przyjąłem ślubowanie radcy prawnego wpisanego na listę prowadzoną przez Izbę warszawską pod numerem 11000. Jedenaście tysięcy – kiedyś nie było tylu radców prawnych w całym kraju. Ba, nie było razem tylu adwokatów i radców prawnych. Jak z tego wynika, ograniczanie liczby miejsc na aplikacji czy rzucanie kłód pod nogi młodym prawnikom nie ma żadnego sensu – rynek pod względem strony podażowej jest już i tak zdewastowany. W ostatnich latach notujemy przy tym mniejszą liczbę chętnych na aplikacje niż kilka lat temu, kiedy to w samej Warszawie przyjęliśmy na pierwszy rok ponad 2000 młodych ludzi. W kolejnych latach liczba przyjętych oscyluje wokół 500 osób. Nie sądzę zatem, aby nawet tych kilkuset nowych radców prawnych oraz nieco mniejsza liczba adwokatów wchodzących co roku na rynek, znacząco zaburzała jego funkcjonowanie.
Jeżeli tylko ktoś nie wpadnie na pomysł drastycznego obniżenia kryteriów egzaminu wstępnego i nie postanowi zrobić uniwersytetów z aplikacji do profesjonalnych zawodów prawniczych (jak to miało miejsce w osławionym 2010 roku), to na rynku nie wydarzy się nic nadzwyczajnego.
Postaram się zatem odpowiedzieć na postawione rok temu pytanie: jak sobie radzić w tych trudnych czasach?
Aby właściwie zdiagnozować ten problem zorganizowaliśmy w Izbie warszawskiej szereg debat prowadzonych przez byłego Prezesa Krajowej Rady Radców Prawnych, Macieja Bobrowicza. W ich trakcie rozmawialiśmy z radcami, którzy osiągnęli prawdziwy sukces w zawodzie. Zarówno z in-house’mi, jak i prowadzącymi własne kancelarie. Dyskutowaliśmy o przewadze specjalizacji nad ogólnym przygotowaniem i odwrotnie. Poruszane były również kwestie kariery młodych radców prawnych, działalności pro-bono jako modelu dochodzenia do praktyki i wiele innych.
Jakie stąd płyną wnioski? Otóż nie ma jasnej odpowiedzi na jedno z najbardziej nurtujących nas pytań: specjalizacja czy wiedza ogólna? Obie te ścieżki kariery pozwalają bowiem osiągnąć sukces. Zależy to od modelu funkcjonowania kancelarii, portfela klientów, których obsługujemy, struktury zespołu i wielu innych czynników. Zapewne ta dyskusja będzie trwała w nieskończoność – podobny spór toczą zagraniczni wizjonerzy rynku usług prawnych. Jedni uważają, że większa przyszłość jest przed specjalizacją, konkretną poradą w konkretnych sprawach – szczególnie dla biznesu, który w dobie szybkiej informacji i globalnych decyzji poszukuje sprawnych i natychmiastowych rozwiązań prawnych. Tyle tylko, że w praktyce zaledwie garstka spośród nas będzie prowadziła sprawy najwyższej wagi lub doradzała globalnym koncernom. Ba, nawet tym dużym krajowym. To nie jest główny obszar działalności zawodowej tysięcy radców prawnych i adwokatów praktykujących na nieco ponad 500 km2 powierzchni zajmowanej przez Miasto Stołeczne Warszawa.
Pozostają zatem mniejsi przedsiębiorcy i osoby fizyczne. Diagnozę tych grup przedstawiłem rok temu. Teraz czas na konkretne wnioski z debat i światowych trendów. Zacznę od tych ostatnich. Mój ulubiony, choć wysoce kontrowersyjny autor, prof. Richard Susskind, spod którego pióra wyszła poczytna pozycja „Koniec świata prawników”, dzieli ten świat na wymagający rzeczywistych kompetencji oraz ten, w którym dominują zadania rutynowe i powtarzalne. Można się z tym bez wątpienia zgodzić. To fakt, że klienci coraz powszechniej wyznają zasadę „more for less” – domagając się wyższego standardu usług przy jednoczesnym obniżeniu cen. Ale najważniejszy jest podział prawników przyszłości, który pokazuje Susskind: zaufany ekspert-doradca, inżynier wiedzy prawnej, prawnik-hybryda (wykonujący różne zadania), analityk procedur prawnych, kierownik projektu prawnego oraz kierownik zarządzania ryzykiem prawnym.
To zjawisko potwierdzali nasi goście. Zwiększy się rola „prawnika domowego” – bardziej doradcy niż specjalisty od procesów. Już teraz są wśród nas tacy, którzy świetnie sobie radzą nie przekraczając progów sądu. Wzrasta również rola profesjonalnego prawnika – doradczy biznesowego. Przedsiębiorcy nie oczekują od nas już tylko samej porady prawnej, ale także pomocy w bieżącym zarządzaniu firmą, przy negocjacji kontraktów itd.
Co ma zatem pomagać w osiągnięciu sukcesu? Oczywiście łatwiej przekazać swoje spostrzeżenia naszym najmłodszym Koleżankom i Kolegom, niż radcom prawnym, którzy od lat praktykują w zawodzie. Potraktujmy to zatem jako informacje dla tych, którzy dopiero rozpoczynają swoją ścieżkę kariery.
Nasi goście polecali znajomość eklektycznej, praktycznej wiedzy z prawa, ekonomii czy też zarządzania. Następnie upór w dążeniu do celu i – na początku – prostą zdawałoby się rzecz, a mianowicie odpowiedź na pytanie, co chcę robić za 5-10 lat. Kim chce być? Jak zauważyli prowadząc rekrutacje do kancelarii czy też departamentów prawnych dużych firm, właśnie z tym jest największy kłopot. Wygrywają zatem ci spośród nas, którzy mają jasną i klarowna wizję siebie.
Powinniśmy się również nauczyć komunikacji i negocjacji z klientem – tak, aby wspomniana wyżej zasada „more for less” nie kończyła się na „less” – cena to nie wszystko. Liczą się jeszcze kompetencje, empatia, psychologia. Wygrywają ci, którzy mają taką wiedzę i umiejętności.
Zastanówmy się, co nam bardziej odpowiada: klasyczna rola prawnika kondotiera, który walczy o interes klienta niczym Pizzaro niszczący andyjskie imperium Inków, czy też prawnika, którego celem jest po prostu załatwienie sprawy klienta, bez sięgania po ogień i miecz? Dodam, że w zgodnej opinii, ten pierwszy model powoli odchodzi w niebyt – choć oczywiście wiem, że znaczenie tradycyjnego procesu sądowego będzie w dalszym ciągu istotne w naszym kraju. Jednak nie zawsze aby wygrać trzeba „zakładać togę i iść na wojnę”.
I wreszcie rzecz ulotna. Należy się nastawić na długotrwałe osiąganie sukcesu. Czym on jest? Na to pytanie także odpowiadali nasi goście. Pieniądze, wpływy, bezpieczna przyszłość, prestiż i znaczenie w środowisku – to wszystko prawda. To istotne atrybuty sukcesu profesjonalnego prawnika. Tyle tylko, że – jak pokazują badania Eversheds „21st Century law firm: Inheriting a new Word”, wykonane na próbie ponad 1800 prawników z całego świata w wieku 23-40 lat – młodzi prawnicy mają te wartości w zasadzie za nic… Dla nich liczy się sukces na innym polu – udane życie rodzinne, kultywowanie przyjaźni, zwiedzanie świata, nieskrępowana restrykcjami praca. Jednym słowem rodzina i luz vs. tradycyjny model prawniczej kariery. Oczywiście, syndrom ten jest bardziej widoczny wśród naszych kolegów z krajów zamożnych niż z tych na dorobku – jednak trend pozostaje trendem.
Na koniec powrócę do Richarda Susskinda, przytaczając jego słowa, które będą chyba najlepszą pointą do tych rozważań – „najlepszym sposobem przewidywania przyszłości jest wymyślenie jej”. Zatem wymyślajmy swoją przyszłość, mając na uwadze spostrzeżenia płynące z naszych debat, ale przede wszystkim uwzględniając własne potrzeby i preferowany model życia zawodowego i osobistego.